wtorek, 15 marca 2016

9. Wzlot na skrzydłach chwały i bolesny upadek



Mistrz Fung nadal leżał w śpiączce chociaż lekarz z Szanghaju odwiedzał go co tydzień z koszyczkiem pełnym ziółek i lekarstw, które musiały zostać biedakowi podawane wciąż przez kroplówkę. Obserwowałam z bólem, jak mój mistrz leży nieprzytomny, odcięty od świata. Odnajdowałam w tym przykrym widoku jedną zaletę: przynajmniej nie czuł bólu i nie wie o tym, że jest inwalidą. Chłopacy liczyli, że może Tomoko może zdziałać coś swoją magią, ale ona na jakiś czas postanowiła się ulotnić, tłumacząc że ma jakąś ważną misje do wypełnienia w innym wymiarze. Na pewien czas był od niej spokój. Jak tylko też zniknęła ja poczułam jakąś wolność, która ogarnęła moje ciało, jakby po wielu dniach wreszcie zaświeciło słonce i spadł na mnie deszcz promieni słońca. Domyślałam się, dlaczego Tomoko zdecydowała się zniknąć. Powód numer jeden mówił, że dlatego, że wcale nie jest w stanie pomóc Mistrzowi i uciekła, nim wydało się, że wcale nie jest boginią. Powód drugi dodawał mi ogromu satysfakcji. Byłam pewna, iż mojej siostrze zazdrość uprzykrzała samopoczucie po tym, jak osiągnęłam kolejny poziom w sztuce Kung Fu.
Musiałam przerwać moje igraszki z Keiko, ona sama zresztą oświadczyła, że potrzebuje przerwy ode mnie, albo zwariuje całkowicie. Również opuściła się w nauce, a oboje chciałyśmy iść naprzód. Ja co prawda bardziej, Keiko bowiem stwierdziła, iż nie marzy jej się szczyt w karierze wojowniczki; nie chciała być dla mnie rywalką. Tłumaczyłam jej, że nie musi się dla mnie tak poświęcać, ale ona po prostu nie znajdywała przyjemności w doskonaleniu się. Uważała to za niepotrzebne człowiekowi działania, które wcale nie czynią go lepszym a innym, bo w swej niedoskonałości jesteśmy właśnie najpiękniejsi. Odnajdywałam ziarno prawdy w jej rozumowaniu, jednak nie mogłam iść za jej przykładem. Nefrytowy Cesarz mi nie pozwalał. Jeśli kiedykolwiek istniał cień szansy, żeby móc być jego, trzeba było posiąść klucz jakim było bycie właśnie lepszym. Ktoś, kto jest tak wspaniałym wojownikiem nie interesuje się słabeuszami. Nikt nie miał co do tego wątpliwości, w końcu objawiał to w swoim traktowaniu Jacka Spicera. Na mnie nie zwracał uwagi a tylko na Omiego, bo smok wody jako jedyny wykazał się przy nim potencjałem. Również próbowałam zwrócić nieraz jego uwagę, atakując go jako pierwsza, ale to nie była właściwa droga do osiągnięcia celu – w ten sposób pokazywałam się Chase’owi jako osoba lekkomyślna, głupia, zbyt nadpobudliwa. Chase cenił sobie i u innych spokój i równowagę. Nie wiedziałam na początku, jak wybudować u siebie te dwie cechy. Może gdybym została w Japonii i nauczyła się sztuki gejsz, uspokoiłabym swego ducha, ale Japonia porzuciła mnie, a ja porzuciłam ją. Tylko Chiny liczyły się dla mnie w moim wkraczającym w dorosłość życiu. Chiny, Kung Fu i Nefrytowy.
Zrobiłyśmy więc sobie z Keiko przerwę od siebie. Skupiłam się bardziej na nauce, nie baczyłam na swój wygląd, na pory dnia, miesiąca, ani na to, czy jestem przez kogoś obserwowana. Tym razem odcięłam się od świata tylko po to, by móc cały swój umysł i ciało ukierunkować na doskonalenie się. I tak poczyniłam olbrzymie postępy w zaskakująco krótkim czasie. Kiedy nadszedł dzień egzaminu, który przeprowadził Mistrz Xu, wszyscy byli zdumieni moimi umiejętnościami. Chociaż nie opanowałam do perfekcji stylu tygrysa, mój ogień stał się silniejszy. Potrafiłam stopić najtwardszą stal, woda była mi niestraszna, chyba że zmierzyć musiałabym się z siłą całego oceanu. Najcudowniejsze jednak w tym wszystkim okazało się dla mnie uczucie, które doznaje człowiek będąc okrywany chwałą. To tak, jakby zyskało się wiedzę i umiejętność latania. Jesteśmy śmiertelni, bo jesteśmy przyziemni i niebo nam nieosiągalne. Kiedy stałam na placu treningowym pośród czterech smoczych posągów, a wszystkie oczy pełne zachwytu wpatrzone były we mnie, miałam wrażenie, jak gdyby na falach tych spojrzeń unosiłam się do słońca. To było niesamowite. Polecam wszystkim to uczucie. Jest się wtedy wolnym. Jest się wtedy kimś nieprzeciętnym. Domyślam się, że pewnie tak smakować musi każdy dzień Chase’a Younga. A ja naprawdę mu zazdrościłam, chciałabym być jak on, chciałabym być jego…
Co zabawne, bo zazwyczaj nikt nie chce być od kogoś zależny, mało kto chce się wiązać. Nawet ja przez długi czas to sobie wmawiałam. Czy naprawdę jestem aż tak bardzo zmienną osobą? A może każdy człowiek ma podobne do moich problemy i tylko niepotrzebnie wszystkim się przejmuje? Ile można coś w sobie w życiu postanawiać i za każdym razem zmieniać zdanie?

***

Nasz Mistrz może i leżał nieprzytomny, ale my wybrańcy nie mogliśmy zapomnieć o naszych obowiązkach. Wykonywaliśmy je rzetelnie, z dokładnością i z zamiłowaniem. Wróciłam do formy. Ponownie stałam się dla grupy potrzebna, wygrałam mnóstwo pojedynków o Sheng Gong Wu. Chłopacy z powrotem zaczęli mnie podziwiać, Raimundo się we mnie kochać, Omi się ze mną przekomarzać. Aby ułatwić nam szybsze odgadywanie lokalizacji Wu, podłączałam mój komputer do systemu neuronowego Doja. Smok nie zawsze poprawnie potrafił nam wskazywać drogę, o czym nie raz się przekonaliśmy, często przez bóle lub innego typu zapalenia pojawiające się, kiedy Wu się aktywowały. Dzięki mnie jednak Dojo nie musiał się już dłużej stresować przy swojej pracy, bo to ja posiadałam na ekranie komputera mapę z dokładnymi współrzędnymi.
Pewnego razu Jack Spicer próbował mi go wykraść, ale Clay, który często nade mną czuwał uniemożliwił mu to. Nie zawsze byłam czujna, w końcu nadal byłam tylko człowiekiem. Innego jeszcze razu Wuya tak zachwyciła się moimi zdolnościami, że zaproponowała mi współpracę. O ile jej próby przeciągnięcia mnie na złą stronę zaliczają się do proponowania.
- Witaj, Kimiko – przywitała się mroźnym wieczorem, wpadając do Klasztoru. Nie wiem, jakim cudem ominęła wszystkie zabezpieczenia, które w geście przyjaźni podarowała nam Tomoko. Pewnie dlatego, że ten gest był fałszywy i te zabezpieczenia wcale na zbirów nie działały. Inaczej dlaczego nigdy nie schwytały mojej siostry? – śmiałam się.
- Czego chcesz ty przebrzydła wiedźmo?
- Pogadać. Chyba na tyle możemy sobie pozwolić? Spokojnie Kimiko, gdybym chciała cię zaatakować, nie czekałabym, aż skończysz się kąpać.
Stałam z włosami okrytymi ręcznikiem i w szlafroku, zastanawiając się, czy nie rzucić w wiedźmą kulą ognia. Myśl była kusząca, ale postanowiłam jednak poczekać i wysłuchać, co ma mi do powiedzenia. No i zaczęło się uwodzenie.
- Obie jesteśmy kobietami, Kimiko. Nie sądzisz, że to nie fair, że świat kręci się tylko wokół mężczyzn?
- Uważam, że to przegięcie, ale nie my decydujemy, jak ma działać świat.
- I tu się mylisz, bo możemy to zmienić. Możemy ustalić razem świat tak, jak chcemy my, nie jakiś Jack, Hannibal, Chase, czy nawet Raimundo. Tak, co cię tak dziwi? Raimundo, który dowodzi waszą drużyną lubi się rządzić i wszystko ustalać. Nim się obejrzysz, zacznie ciebie kontrolować.
- My? Ty i ja? – zaśmiałam się. – Przecież my kompletnie do siebie nie pasujemy. Prędzej poderżniemy sobie gardła, niż nauczymy się ze sobą współpracować.
- Och Kimiko daj spokój! Jeśli zawiesimy broń, uda nam się wszystko. Twoja inteligencja i moc, plus moja magia i mądrość… Wyobraź to sobie tylko. Moc dziewczyn…
Stałam i gapiłam się na nią nic nie mówiąc. Brzydziła mnie jej osoba a ona sądziła, że zdradzę swoje poglądy dla niej? Nie w tym życiu. Ani nie w następnym.
- Słuchaj no, wiedźmo – powstrzymałam się od ponownego rechotu. – Albo sama się stąd wyniesiesz w przeciągu dziesięciu sekund, albo spale ci wszystkie włosy w ciągu dwóch.
Nie wiem jak zabrzmiałam, nie słyszałam siebie, pewnie zuchwale, ale czy nie mogłam sobie na nią pozwolić? Wreszcie czułam się ważna i silna. Wierzyłam, że ja też mogę być wyjątkowa. Nie uznałam popisywania się za grzech. Tym bardziej, że Wuyi włos najwyraźniej zjeżył się na głowie, bo odeszła bez słowa. Najfajniejszą jednak nagrodą dla kobiety będzie nie spisek z drugą kobietą, nawet jeśli chodzi o zwojowanie świata, zaś mężczyzna. Chyba że jest się lesbijką, jak Keiko, ale ja wiedziałam już, że nią nie jestem. Potrzebowałam węża, żeby ugrzał się w mojej norce, by się w niej schował, by ją zgłębiał… Marzyłam o stosunku, który mnie porwie i uwolni zarazem. Wierzyłam, że dobry stosunek z osobą, o której marze, sprawi, że przestanę mieć ciągle potrzebę na seks jak na siku, kiedy wypije się za dużo jaśminowej herbaty. I los wreszcie się do mnie uśmiechnął w kwestiach sercowych, mianowicie Nefrytowy zainteresował się moją osobą.
Nie jestem teraz w stanie przypomnieć sobie dnia, w którym się zorientowałam, że zaszła u niego zmiana w stosunku do mnie. Pamiętam ten pierwszy raz jak przez mgłę, wiem tylko, że było to podczas kolejnej wyprawy po Sheng Gong Wu, które pozwalało odbierać na pewien czas czyjąś duszę – a więc zmuszało do waśni przez swoją potężną moc. Chase Young pragnął je posiąść i spotkaliśmy się w tym samym lesie w Tajlandii. Ja miałam inny cel: zdobyć tego mężczyznę dla siebie. Spotykając go odniosłam wrażenie, że nawet nie będę musiała się starać.
- Smoki z Xiaolin – przywitał nas jak zwykle jako pierwszy. – Radze odejść teraz po dobroci. Jestem zmęczony waszym uprzykrzaniem mi życia. Dobrze wiemy, że i tej potyczki nie wygracie, a więc wracać dzieciaczki do szkoły.
- Kto się wyzywa, ten się tak sam nazywa! – zawołał Omi. To nie była najlepsza reprymenda. Chase jej nie skomentował poza uniesieniem jednej brwi do góry.
Wtedy się zaczęło. Odczułam żar jego zainteresowania. Czasami patrzył na mnie z taką intensywnością, że wydawało się to oczywiste, że inni też to zobaczą. Poczułam na sobie wzrok Chase'a; nasze oczy spotkały się i przez krótką chwilę nie odrywały się od siebie; najwyraźniej otwierała się przede mną szansa. Pewna, iż zbałamucenie Chase'a nie zabierze mi dużo czasu, pamiętałam, by działać powoli, gdyż pospieszywszy się równie szybko mogłabym go zniechęcić. Łatwo tracimy apetyt, zbyt łapczywie zaspokajając głód. Ale również naturalnie, by myślał, że teraz to on kompletnie mnie już nie interesuje. Niech się o mnie stara, jeśli faktycznie mnie chce. Po wymianie zdań, wywiązała się między nami wszystkimi gonitwa. Wyszłam z księciem na prowadzenie. Nasze dłonie w tym samym momencie dotknęły Sheng Gong Wu, stanęliśmy do pojedynku. Chase ustalił zasady. Były banalnie proste, co mnie nieco zdenerwowało, bo uznałam, że nadal ma mnie za słabą i chce mi dać fory. Mieliśmy ścigać się, skacząc po drzewach, walcząc ze sobą jednocześnie. Dostrzegłam jedną zaletę w tych zasadach: ponieważ będziemy w ciągłym ruchu, chłopacy nie usłyszą o czym z Chase’m mogę rozmawiać. A faktycznie rozmowa miała miejsce i jej nigdy nie zapomnę.
- Słyszałem, że poczyniłaś postępy. Może zechcesz się popisać? – zaproponował, przeskakując z jednej gałęzi na druga. Był szybszy i zwinniejszy ode mnie, ale ja byłam bystrzejsza. Jednak brakło mi odporności na jego zaloty… A ta propozycja musiała być jedną z nich, bo zarumieniłam się w momencie.
- Nie muszę – odparłam. Słyszałam kibicujących mi chłopaków, wciąż byliśmy zbyt blisko nich, a czułam, żee tylko będąc sam na sam, coś naprawdę zacznie się dziać. – Mógłbyś przestać mnie śledzić – dodałam, gdy się oddaliliśmy. Uniknęłam ciosu ze strony Nefrytowego. Wylądował na tej samej gałęzi, co ja. Odwracając się do mnie, nie przestał się złośliwie uśmiechać.
- Nie mogę. Za bardzo podnieca mnie podglądanie tego, co nocą wyczyniasz. Nawet to z tą drugą Japoneczką…
Czyli przeczucie mnie nie myliło! Z jakiegoś niezrozumiałego dla siebie bulwersu strzeliłam w niego kulą ognia. I w sumie dobrze, że dałam się ponieść, bo Chase pomyślał, że jestem na jego haczyku i wygrywa, kiedy to ja kontrolowałam całą sytuacje. Nie zaskakiwał mnie swoim zachowaniem. Wiedziałam jak wykorzystać to na swoją korzyść. Pamiętałam, że musze zgrywać niczego nieświadomą dziewczynę, która chce mu się opierać, ale daje się ponieść jego słowom, bo jest na nie wrażliwa, a jego osoba jednak na nią działa. Niech uważa mnie za dziewczynę zagubioną w swoich uczuciach, z kolei w tym samym czasie skupiałabym się na wygraniu jego serca. O pojedynku chyba oboje zapomnieliśmy. Zaczęła się gra na flirty.
- Powinieneś Smokożerco zająć się innymi kobietami, atrakcyjniejszymi i ciekawszymi.
- Skąd pewność, że właśnie z taką nie rozmawiam? Wątpisz w siebie?
- Wątpię w inteligencję niektórych mężczyzn.
- W moją?
- Możliwe. Nadal wielbisz moje perfumy, bez których żyłbyś w smutnym przekonaniu o swojej porażce z Jack’iem?
- Wielbie co innego w tym momencie.
To były nie do końca zrozumiałe podteksty zarezerwowane tylko dla wtajemniczonych. Padało ich całe mnóstwo, z mojej i z jego strony. Zamierzałam zwlekać, podsycając jego miłosne zapały, aby na długo po tym, jak mnie posiądzie, pozostał przekonany o wyjątkowości rarytasu, który go znęcił. Dręcząca mnie w Klasztorze nuda prysła, kiedy zaczęłam snuć uwodzicielskie plany. Ponieważ Chase miał za swój upadek zapłacić olbrzymią cenę, zdecydowałam, że łatwiej mi przyjdzie osiągnąć cel, rozkochując go w sobie. Musiałam zostać panią uczuć tego mężczyzny, aby dla mnie nie zawahał się zaryzykować wszystko, co dotąd było mu drogie. Do podobnego oddania, które jest zazwyczaj wynikiem przywiązania lub dowodem lojalności, przeważnie dochodzi dopiero po wielu latach. Ale w sprzyjających okolicznościach także przez miłość rodzącą się w krótkim czasie można odnieść zwycięstwo.
Wciąż byłam młoda, miałam zaledwie osiemnaście lat, wiec wierzyłam, że nie powinnam mieć z tym większych problemów. Jeśli przekonanie Omiego nie było słuszne i Chase nie żyje w celibacie, na pewno nie oprze się urokowi mojego ciała czy niebieskim oczom, w których pływa demon. Bardziej martwiłam się brakiem pewności, czy całe podrywanie okaże się w ogóle jego warte; przystojni mężczyźni nie zawsze okazywali się dobrymi kochankami, a czasem nawet byli po prostu beznadziejni. Miałam nadzieję, że Chase w pełni wykorzystał możliwości jakie daje mu bycie księciem Heylin i przez ostatnie tysiąc pięćset lat zabawił się z tyloma kobietami, iż ze mną będzie mieć spory arsenał seksualnych umiejętności do zaoferowania. Liczyłam, że Chase będzie tym, przy którym osiągnięcie orgazmu stanie się dla mnie zajęciem monotonnym. Nastolatki uprawiają seks, bo chcą czuć się ważne, doceniane, kochane. Poczucie własnej wartości mierzą liczbą facetów, których złapały na swój seksapil. Są łatwym łupem dla doświadczonych amatorów seksu. Ja chciałam uwolnić się od ochoty na seks i pokochać inne wartości właśnie dzięki niemu. Postanowiłam powierzyć się człowiekowi, którego tak naprawdę nie znałam.
I udało mi się.

***

Chase przegrał, Wu spoczęło w moich rękach. Po przegranej ulotnił się szybko, może ze wstydu, że stało się to z dziewczyną, a może dlatego, że wyczytał w moich oczach, iż jeśli zaraz nie przestanie pożerać mnie tym wzrokiem, spłonę śmiertelnym rumieńcem i zostanie po mnie popiół. Moja drużyna przez parę minut nie opuściła jeszcze Tajlandii, tak bardzo wszyscy cieszyli się moim zwycięstwem. Powróciliśmy do domu i świętowaliśmy do późnego wieczora przy ognisku i w fontannie z rzeźbą jadeitowego smoka w asyście ryb. Na więcej sobie nie pozwoliliśmy, gdyż następnego dnia trzeba było być wypoczętym, a poza tym nie chciałam sama z tym aż tak przesadzać.
Szybko zrozumieliśmy, że wygrane Wu o nazwie Kość Dusz możemy wykorzystać na swoją korzyść. Chase jej pragnął, bo mogła mu poważnie zaszkodzić. Pragnął tak bardzo, że był w stanie się negocjować. Raimundo wpadł na pomysł, że powinniśmy pójść z Nefrytowym na układ i się wymienić – nasze Wu za jego Łuskę Życia, która obudzimy Mistrza Funga. Nie mogliśmy iść tam razem, ktoś musiał przy Mistrzu ciągle czuwać – sam Dojo nie wystarczał.
- Chase dowie się wcześniej, że ktoś do niego zmierza z Kością Dusz i domyśli się w jakim celu – mówił smok wiatru. – Wyśle koty, żeby porwać Mistrza Funga i w ten sposób zmusi nas do oddania mu Kości bez potrzeby oddawania nam Łuski. Dlatego troje z nas musi pilnować Mistrza a jedna osoba udać się do niego. Nie zaatakuje jednego posłańca, gdyż to niehonorowe. Ktoś chętny?
Bez zastanowienia podniosłam rękę.
- Ty? – zdziwił się Raimundo.
- Tak. Nie boje się. Pokonałam go podczas pojedynku, więc dam radę i teraz.
- Jestem za – powiedział Clay.
- A ja nie – zaprzeczył Omi. – Chase od zawsze chciał mieć mnie po swojej stronie. Mi nic nie zrobi i chętniej będzie rozmawiać ze mną niż z jakąś dziewczyną.
- Omi – syknęłam, hamując pięści.
- No co?
- Kimiko – powiedział Rai. – Jesteś pewna?
- Tak, jestem.
Przekonałam wszystkich i nikt nie wątpił, gdy wychodziłam z Klasztoru, że jestem jedyną osobą, która do tego się nadaje. Pomyśleć, że osiągnęłam to tylko dlatego, iż zwalczyłam złe pokusy, by przyłożyć się do treningów. Po to, aby później i tak tym złym pokusom ulec.

***

Zamiast olejku chryzantemowego, który zwykle stosowałam, delikatnie natarłam szyję i nadgarstki piżmem wyrażającym pożądanie. Oczy podkreśliła czarną farbką, włosy spięłam w koński ogon i jak gdyby nigdy nic, ubrałam się w xiaoliński strój, choć gdybym tylko mogła, założyłabym gipao. Nie kimono, bo jeśli jakieś resztki japońskiej kultury nadal wtedy we mnie żyły, nie byłam ich świadoma. Moje serce kochało się  w kulturze chińskiej i przez swój wygląd oraz zachowanie chciałam to wyrazić, w nadziei, że zdobędę u Chase’a uznanie. Przez długi czas szykowałam się, a potem szłam do niego przekonana, że wszystko układa się po myśli mojej drużyny. Ani przez moment nie przyszła mi do głowy możliwość, że los aż za bardzo się do nas uśmiechnął, że cuchnie fikcją lub ukartowanym podstępem. Przekonanie, iż przechytrzyliśmy Chase’a Younga i to my, a nie on, jesteśmy na zwycięskiej pozycji oślepiło nas. Oślepiło mnie. Wcale nie byłam od niego bystrzejsza, przecież to on żył dłużej ode mnie, mając więcej doświadczenia na karku. Teraz, gdy to wspominam, zastanawiam się jak mogłam być taka głupia? Czy to podniecenie, że zbliżam się do obiektu moich westchnień tak mi zmydliło oczy?
Kiedy znalazłam się na terenie księcia ciemności, pojawiły się koty, które zaczęły eskortować mnie do pałacu i pilnować, bym nie zboczyła z poprawnego kursu. Nie było już mowy o tym, żeby zawrócić. Szłam odważnie, nadal niczego nie podejrzewając. Nie ukrywałam strachu ani nie udawałam go, nawet jeśli przez moment towarzyszyło mi uczucie, jakbym była eskortowaną cesarzową na ścięcie głowy. Nie wiedziałam, co mnie czeka tak naprawdę. Układam sobie w głowie mnóstwo planów, jak wybrnąć z najróżniejszych sytuacji, jakich sztuczek użyć, aby osiągnąć upragniony cel. Nie mogłam uspokoić drżenia rąk, ani przeczuć, które złośliwie szeptały kłamstwa do mych uszu, iż niby koty się ze mnie śmieją. Myślę za dużo, stwierdziłam. Aż znalazłam się w pałacu i przestałam myśleć o czymkolwiek.
Powitał mnie człowiek, którego nazwałabym sekretarzem, lub szambelanem księcia ciemności. Nie posiadał śmiesznych czapek, jakie zwykli nosić urzędnicy tej kategorii w dawnych dynastiach, ale za to jego nefrytowe szaty spinały srebrne klamry, czyniąc go wpasowującym się do otoczenia.
- Z jaką sprawą do naszego pana przychodzisz? – zapytał. Nim odpowiedziałam, długo trzymałam zawieszony wzrok na jego długich włosach z warkoczykami. W sumie uprzytomniłam sobie, że nie z nim chcę rozmawiać.
- Pozwolisz, że powiem mu o tym osobiście?
Nagle po pałacu rozniósł się śmiech. Rozejrzałam się po wielkiej komnacie, w której stałam, i która zdawała się mieć dach zawieszony kilkaset kilometrów nade mną oraz zlewać się z białą łuną rozświetlającą błękitno-zielone kafelki, jakimi przestrzeń cała, oprócz marmurowych, licznych schodów, była wyłożona. Wiedziałam do kogo należał ten śmiech, ale nie mogłam nigdzie dostrzec jego źródła. Rozglądając się po balkonach i wyższych piętrach, spodziewałam się ujrzeć gdzieś czarny zarys postaci, może opierającej się o jakąś kolumną, a może schodzącą do mnie. Nigdzie go jednak nie widziałam i poczułam się źle z myślą, że obserwuje mnie z jakiejś kryjówki, że jestem jak wystawiona na otwartym polu sarna, którą w każdej chwili można postrzelić. Będąc poniekąd obnażana przez ukryty gdzieś wzrok Chase’a Younga, czułam się równocześnie, jakbym stała naga. Zrobiło mi się wstyd od mojej śmiałości.
Szambelan stojący przede mną chrząknął.
- Przekaż wpierw mi, a potem nasz pan zdecyduje, czy chce się z tobą widzieć. – Po jego słowach koty ciaśniej mnie otoczyły i zaczęły warczeć. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, chcąc dalej ryzykować, ale pomyślałam, że to może być jakiś test ze strony księcia ciemności. Taką miałam przynajmniej nadzieję.
- Powiem mu o tym osobiście – powiedziałam, nie brzmiąc dość przekonująco. Pomimo jednak tego, że trząsł mi się głos, usłyszałam, że ktoś nagle po schodach do nas schodzi. Obejrzałam się na prawo i faktyczni zobaczyłam Chase’a, który wyłonił się ze swej kryjówki i szedł do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Kimiko Tohomiko, córa Japonii, smok ognia. Nieoczekiwana wizyta…
W dłoniach trzymał czarkę, która musiała zawierać eliksir. Mówił z dziwną dozą pewności siebie, kiedy skończył odwrócił się, nakazując mi tym samym iść za nim. Uczyniłam to, jednocześnie tracąc całą własną pewność siebie. Coś ewidentnie było nie tak. Miałam wrażenie, że jestem jak ryba w sztucznym stawie, która wie, że nie ma dokąd uciec, a jeśli wpadnie do wody haczyk, głupio się na niego rzuci. Miałam złe przeczucia, które nasiliły się bardziej po wejściu do… biblioteki. Byłam pewna, że zabierze mnie do sali tronowej, bo tam przyjmował gości i załatwiał z nimi wszystkie sprawy. Domyśliłam się, że sprawa nabierze charakteru nieformalnego… No tak, jesteśmy sami, pomyślałam.
- Podoba ci się? – spytał, zerkając przez ramię, kiedy wchodziliśmy do ogromnego, okrągłego pomieszczenia. Szmaragdowe wrota otworzyły się same, prawie wszystko działało się tu same przez panującą wszędzie magię księcia. Fakt, że byłam w sieci jego czarów, które w każdej chwili mogły zaatakować mnie, nie dodawał mi otuchy. W zasadzie nigdzie nie mogłam już otuchy znaleźć, nawet pokrzepianie siebie, iż mam artefakt, jaki Nefrytowy pragnie, nie pomagało. Do tego dochodziło jeszcze to, że mężczyzna, z którym przebywam, wie, że o nim fantazjuje… że go pragnę. Co mógł myśleć sobie, kiedy do niego przyszłam? Co mógł czuć, kiedy wprowadził mnie do biblioteki, chcąc mnie nią oczarować? Cokolwiek planował, wiedziałam jedno: jestem dla niego niesłychaną rozrywką, jako że on jest moją słabością.
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, po wejściu mnie zamurowało. Wszystkie ściany zakrywały wysokie, piętrowe biblioteczki z milionami książek i zwoi. Środek pomieszczenia dzieliło równie wysokie, witrażowe okno bez zasłon. Wszystko tutaj jawiło mi się jak z bajki, piękne, lśniące, utrzymywane w nieskazitelnym porządku. Zakochałam się w tych starociach od pierwszego wejrzenia.
- Rozumiem, że to zachwyt na twej twarzy – uśmiechnął się do mnie, zatrzymując na środku komnaty. Chase śledził mnie od początku, gdy pojawiłam się w Klasztorze. Nie byłam wyjątkiem, co prawda, na temat wszystkich zbierał informacje. O mnie dowiedział się mniej więcej tego, że kocham czytać wszystko, co jest związane z Chinami. Ale po co? Po co chciał wywołać u mnie zachwyt? To ja powinnam go oczarowywać, to ja miałam być tą, która go uwiedzie, nie na odwrót. Przecież poprzysięgłam sobie, że nie dam więcej żadnemu mężczyźnie nade mną dominować, pomyślałam.
 Pokręciłam głową, zamykając usta i ocucając się.
- Ja z kolei nie rozumiem po co mnie tu przyprowadziłeś. Nie zapytasz nawet, dlaczego przybyłam?
- Nie muszę. Wiem, po co przyszłaś. – No tak, on zawsze wszystko wie. Zwłaszcza na mój temat… Och, nie chciałam być dla niego jak otwarta księga!
- O, naprawdę?
Zaczęłam bardziej się niepokoić, ale do końca wmawiałam sobie, że nic złego się nie dzieje, że nad wszystkim panuje, chociaż trzęsłam się. A co jeśli Chase przejrzał moje zagrywki? Co jeśli zaraz znów mnie pogrąży?
Zbliżył się powoli, biorąc kolejny łyk. Przyjrzał mi się. Stałam prosto, nie wiedząc czy coś mówić, jak się zachować. Sposób w jaki na mnie działał pobudzał mnie, przyspieszał mój oddech, odcinał mnie od świata. Co on mi do cholery robił? Czy to magia? Nagle zaczął mnie okrążać wolnym krokiem. Szybko się zatrzymał, kiedy znalazł się blisko mojej szyi – musiał poczuć piżmo. Wznowił swój spacer wokół mnie.
- Przyszłaś z Kością Dusz, chcesz ją wymienić za Łuskę Życia. – Stanął przede mną, napawając się moim kolejnym zdziwieniem. – Nie interesuje mnie twoje Wu.
- Jak to? Przecież walczyłeś o nie. Chciałeś je zdobyć. – Zobaczyłam, że zwiększa mu się uśmiech i przygryzłam dolną wargę. Wpatrując się w jego złote, piękne, lekko skośne u zewnętrznych kącików oczy, dostałam olśnienia. – Wcale nie chciałeś je zdobyć… Dałeś mi wygrać, żebym potem do ciebie przyszła.
- W przeciwieństwie do twojej opinii na mój temat ja nie wątpiłem w twoją inteligencję. – uniósł czarkę, jakby zamierzał za moje olśnienie wznieść toast. Wziął kolejny łyk i dopił cały eliksir do końca, oddając naczynie tygrysowi, który również wyskoczył niespodziewanie z jakiejś kryjówki.
- Dlaczego chciałeś, żebym przyszła? – spytałam więc.
- Dlatego że chcę powiedzieć ci to prosto w twarz. – To nie brzmiało dobrze i przestraszyłam się. Przełknęłam ślinę.
- C… Co takiego?
Przestał się uśmiechać.
- Daj sobie ze mną spokój.


_____________________________________________________________

Chyba powróciła mi wena. :) Pozdrawiam wszystkich czytelników, komentujących i nie. Jeśli nadal będę mieć tyle energii, kolejny rozdział dam jeszcze w tym miesiącu! Życzcie mi powodzenia! :)

13 komentarzy:

  1. Życzę Ci olbrzymiego powodzenia! Jak wrócę do domu, to Ci skomciam, ale wiedz już jedno - sprawiłaś mi olbrzymią radość. Najlepszy rozdział ever. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnie? :) Ale przecież źle się skończył,sądziłam, że będzie w komentarzach wieszanie na mnie kotów, jazdy... :D Poczekaj na następny, powinien być lepszy :3
    Proszę! xp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa Chase'a potrafię interpretować na wiele sposobów, dlatego to ostatnie zdanie nie załamało mnie aż tak bardzo. xD
      Lepszy niż ten? Chcesz mnie w wysłać zaświaty? xD

      Usuń
    2. Jestem ciekawa więc jak je zinterpretowałaś :p
      To by było fajne xD

      Usuń
    3. Fajne? Dzięki, dzięki. xD

      Każdy akapit napawał mnie coraz większą radością. Jako że nie lubię Tomoko, ucieszyłam się, że gdzieś sobie polazła. Bardzo dobrze. Niech się szlaja po tych swoich wymiarach zołza jedna, a Kimi i jej życie prywatne zostawi w spokoju. Coś jednak czuję, że wróci. Pipy takie jak ona zawsze wracają.
      Jeszcze bardziej ucieszyło mnie, że Kimiko i Keiko są w separacji. Bardzo dobrze, dziewczęta, dajcie sobie chwilę odpoczynku od siebie, tak gdzieś wieczność byłaby w sam raz. xd
      Tyle szczęścia mi dajesz, gdy Japonka mówi o sobie, jak to kocha Chiny i zależy jej na Nefrytowym Księciuniu, jego względach, jak to chce być jego. <3 O tym, jak marzy o stosunku z facetem, a w tym samym akapicie dodałaś, że Chase wreszcie zainteresował się nią... zainteresował! Ha, i każdy chce teraz współpracować z naszą silną, odmienioną, zajebistą Kimi. No ok, póki co tylko Wuya wyraziła takową chęć, lecz wszytko może się stać. :3 Wgl głupia ona jest, bo przecież Kimi ma olej w głowie w przeciwieństwie do takiego Sraimunda.
      Teraz wyprzedzę nieco fakty, bo prawdziwą bombę zrzuciłaś, przechodząc do wymiany zdań między smoczkiem, a smokożercą... Wiesz, co Ty mi zrobiłaś? XD Jak wcześniejszy rozdział naszpikowałaś wredotą ze strony Younga tak tutaj kompletna zmiana. Nawet przyznał, że go podnieca (!!!) to, co ona robi pod pierzyną, a i zabawy z Keiko nie przeszkadzają! Wgl pisałaś też, że obserwował Kimi, gdy to zjawiła się w klasztorze. Czy on wie o Gao? ;Q Jeju, tak koszmarnie podoba mi się taktyka obrana przez Kimiko. Ona ma plan, by usidlić księcia i widać, jak jej na tym zależy. Go, go, dziewczyno! Co dokładnie wielbi Chase w tym momencie jeśli nie perfumy? ;Q Oj, jak ta baba może wątpić w umiejętności księcia? Ja jej dam. + Mimo wszystko kibicuje Kimi, by jednak nie była łatwym łupem; niech flirty trwają długo. Niech ta gra wstępna, że tak to ujmę, trwa tyle, by podsycać apetyt tych dwojga. <3
      Wysłałaś Kimi w paszczę jaszczureczki, co sprawiło, że uśmiechnęłam się mocniej. Chłopcy myśleli o niej jako o posłańcu, szlachetna misja, blabla, a Kimi już pewnie kminiła, jak się przygotuje na tę... randkę. Muhahaha. :D Zuch dziewczyna, Chase'a kręci piżmo. Świetnie, że tak wywyższa kulturę chińską (czyt: obiektu westchnień) ponad własną. Księciu będzie miło. ^ ^ Fragment o podstępie podziałał na mnie dwojako, bo z jednej strony ukazuje Chase'a jako sprytnego manipulatora, za co należy się medal, z drugiej... A jeśli on się bawi z Kimi i wcale ona mu się nie podoba, a tylko chce się nią posłużyć do niecnych celów? :C
      Oliwy do ognia podejrzeń dolały obawy, czy aby przypadkiem eskortujące ją kotki nie śmiały się z niej... No nic, poczekamy, zobaczymy. Akcja z szambelanem bardzo przypadła mi do gustu. Pokazałaś temperament dziewczyny oraz upór. Musiała spodobać się tym księciu, musiała!
      Nie spodziewałam się, że zaprowadzi ja do biblioteki; prędzej lochów, jadalni, sali tronowej, sypialni, a tu proszę. Niech jej podsunie kilka fajnych książek o Chinach i może o sztuce miłości. XD W końcu jaszczureczka wie, iż córa Japonii go pragnie.
      Uu, serio? On wie tylko tyle, ze przyszła do niego z wymianą Wu? A nie przeczuwa... czegoś jeszcze? Że po prostu chciała się spotkać, pogadać, herbaty się napić, ciasteczko przegryźć... No ok, Chase wszystko wie. Serio nie wierzę, by mógł jej powiedzieć: „daj sobie ze mną spokój, bo jesteś za słaba dla mnie” (choć... kto go tam wie :<). Prędzej: „jestem niebezpiecznym facetem, mogę odgryźć ci głowę” (ale najmniej w to wierzę xD). Albo może: „teraz ci tak powiem, żebyś stawała się coraz lepsza, a kiedyś nawet przyłączysz się do mnie” (ooo tak, ten scenariusz bardziej mi się podoba). Chyba że planujesz coś w stylu: „zmanipuluje nią, zniszczę ich drużynę od środka”. Kurde, nie wiem. Tu wszystko jest podejrzane, niepewne i totalnie hot.

      Raz jeszcze życzę powodzenia i weny!

      Usuń
    4. Przeczucia co do Tomoko cię nie mylą :p Tomoko jeszcze odegra swoją rolę, bedzie okazja żeby ją znienawidzić i polubić. Sraimund... xD Oj, strasznie go nie lubisz. Przez Wuyę chciałam bardziej pokazać, jak bardzo Kimiko stała się silniejsza. Wszyscy chcą się teraz z nia zadawac, właśnie... Nawet Chase ją dostrzegł :p W poprzednim rozdziale był wredny, bo nie lubi słabeuszy. Akurat wydaje mi się postacią, która słabymi gardzi, nazywa insektami, jak właśnie Jacka, a silniejszych docenia. Kimiko byla silna do czasu aż zaczęła się zaniedbywać, to mu się nie spodobało. Jedyna baba która jest smokiem i tak daru niedocenia, hańba ;p
      Czy Chase wie o pedo Mistrzu? Dowiesz się w swoim czasie :p Jeżeli napisałam, ze obserwował odkąd pojawiła się w Klasztrze to mało precyzyjnie widać, co poprawię. Jak wiemy Chase zna się z Kimko od dwóch lat i od dwóch lat wysyła kruka. Widać za brakło mi precyzyjności, w następnym rozdziale jaśniej to nakreślę. Co dokładnie wielbił Chase? No ją całą, jej siłę, jej osobę, która wreszcie wzięła się w garść i wykorzystuje swój potencjał zamiast się marnować.
      Ano, wie go pragnie. W tej kwestii nie ma co dziewczyna ściemniać :p Raczej by nie przyszła do wroga ciasteczko przegryźć, poza tym Chase sam ukartował, żeby do niego potem przyszła z tym Wu :)
      Oj, oooj, czuję, że następy rozdział będzie dla ciebie..... ciosem.
      Totalnie hot xD To komplement xD
      Wene to ja mam olbrzymią i chcę już strasznie dać rozdział żebyście wszyscy mogli go przeczytać i powiedzieć, co myślicie... :p Wejdę z dużą pompą!

      Usuń
  3. Czy mogę prosić by następny rozdział był 19 marca? Mam wtedy urodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mogę prosić 16 marca? Mam urodziny wtedy. XD

      Usuń
    2. Tia, a ja mam dzisiaj i co, dostane od was rozdziały? :p
      Nie wiem czy dam radę :p To ważny rozdział, w którym dużo będzie się dziać i muszę się do niego przyłożyć..

      Usuń
    3. To czemu nie mówiłaś? Coś by się zorganizowało, na przykład wstrzymałabym się z publikacją do dziś. xD

      Wszystkiego najlepszego i chamikowego! :D Czy to nie ciekawie, że mamy urodziny właściwie w tym samym czasie? XD

      Oki, to przykładaj się, nie będę poganiać. ;Q

      Usuń
    4. Ale ja nie mówiłam serio :p Myślałam, że wy tak tylko gadacie, żebym dała rozdział. Nie mam dziś urodzin :p

      Usuń
    5. To nic, każdy dzień powinno się uczcić chamikowym rozdziałem z myślą, że może jakiś czytelnik obchodzi swe święto! :D Dobra, przestaję spamować, już tworzę komcia właściwego. <3

      Usuń
  4. Ja się bawiłam zajebiscie dobrze i proszę, proszę, proszę, żebyś miała dużo weny i czasu, by następny rozdział pojawił się szybko! Urwałaś w takim momencie, że teraz mogę gdybać i gdybać... :Q
    Jestem ciekawa jak długo chcesz trzymać Funga w stanie śpiączki. Hm, słabo, że wszystkie lekarstwa muszą iść przez kroplówkę. Nie mają tam zastrzyków? A może lekarz jest nie teges?:x Kto wie, może kryje się za tym jakiś spisek ze strony Jack'a albo Wuyi. Btw... Wuya.... Ona naprawdę sądziła, że Kimiko się zgodzi?xd Zapachniało mi kronikami, bo w jednym z odcinków tak sypnęła do, brr, Shadow. Nie cierpię tego damskiego klona Chase'a i błagam, nie wprowadzaj jej! Wystarczy mi juz Tomoko, która całe szczęście się ulotniła. I czuję w kościach, że i tak wróci... Oby nie za szybko! :x
    Jak najbardziej cieszę się, że Kimiko wzięła się za siebie, zrobiła przerwę od Keiko i skupiła na nauce. Wiesz jak mnie to jara, gdy czytam, że to wszystko dla księcia, by ten ją zauważył? A gdy już to zrobił.... Och... Jego spojrzenie było tak intensywne w tym rozdziale, że sama je poczułam! xD Chciałam piszczeć, gdy się na nią gapił, a Kimi wałkowała o swoim planie, żeby go zabałamucić, oraz przy ich flirtach. Cóż za słowna potyczka!
    Jebłam, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, gdy Chase oświadczył, iż wielbi co innego w tym momencie. Ja się pytam: co konkretnie?!?! :Q
    Jebłam też, tym razem ze śmiechu, kiedy Omi powiedział do księcia tym tekstem, ze sam jest niby dzieciaczek... xd to nie była najlepsza riposta, oj nie. xd
    Kiedy zaś Kimiko poszła do pałacu Nefrytowego, wyperfumowawszy się wcześniej piżmem, serce zaczęło mi szybciej bić. <3 Przez cały czas wlepiałam oczy w tekst i czekałam na coś ekstra chamikowego. No i się zmartwiłam, gdy po zabraniu jej do biblioteki Chase oznajmił, że nie jest mężczyzną dla niej. :Q Właśnie, ze jest! A ona jest dla niego!
    Towarzyszący mi przez cały rozdział syndrom: klik

    PISZ! DUŻO WENY! <3

    OdpowiedzUsuń