Mistrz Fung nadal leżał w śpiączce
chociaż lekarz z Szanghaju odwiedzał go co tydzień z koszyczkiem pełnym ziółek
i lekarstw, które musiały zostać biedakowi podawane wciąż przez kroplówkę.
Obserwowałam z bólem, jak mój mistrz leży nieprzytomny, odcięty od świata.
Odnajdowałam w tym przykrym widoku jedną zaletę: przynajmniej nie czuł bólu i
nie wie o tym, że jest inwalidą. Chłopacy liczyli, że może Tomoko może zdziałać
coś swoją magią, ale ona na jakiś czas postanowiła się ulotnić, tłumacząc że ma
jakąś ważną misje do wypełnienia w innym wymiarze. Na pewien czas był od niej
spokój. Jak tylko też zniknęła ja poczułam jakąś wolność, która ogarnęła moje
ciało, jakby po wielu dniach wreszcie zaświeciło słonce i spadł na mnie deszcz
promieni słońca. Domyślałam się, dlaczego Tomoko zdecydowała się zniknąć. Powód
numer jeden mówił, że dlatego, że wcale nie jest w stanie pomóc Mistrzowi i
uciekła, nim wydało się, że wcale nie jest boginią. Powód drugi dodawał mi
ogromu satysfakcji. Byłam pewna, iż mojej siostrze zazdrość uprzykrzała
samopoczucie po tym, jak osiągnęłam kolejny poziom w sztuce Kung Fu.
Musiałam przerwać moje igraszki z
Keiko, ona sama zresztą oświadczyła, że potrzebuje przerwy ode mnie, albo
zwariuje całkowicie. Również opuściła się w nauce, a oboje chciałyśmy iść
naprzód. Ja co prawda bardziej, Keiko bowiem stwierdziła, iż nie marzy jej się
szczyt w karierze wojowniczki; nie chciała być dla mnie rywalką. Tłumaczyłam
jej, że nie musi się dla mnie tak poświęcać, ale ona po prostu nie znajdywała
przyjemności w doskonaleniu się. Uważała to za niepotrzebne człowiekowi
działania, które wcale nie czynią go lepszym a innym, bo w swej niedoskonałości
jesteśmy właśnie najpiękniejsi. Odnajdywałam ziarno prawdy w jej rozumowaniu,
jednak nie mogłam iść za jej przykładem. Nefrytowy Cesarz mi nie pozwalał.
Jeśli kiedykolwiek istniał cień szansy, żeby móc być jego, trzeba było posiąść
klucz jakim było bycie właśnie lepszym. Ktoś, kto jest tak wspaniałym
wojownikiem nie interesuje się słabeuszami. Nikt nie miał co do tego
wątpliwości, w końcu objawiał to w swoim traktowaniu Jacka Spicera. Na mnie nie
zwracał uwagi a tylko na Omiego, bo smok wody jako jedyny wykazał się przy nim
potencjałem. Również próbowałam zwrócić nieraz jego uwagę, atakując go jako
pierwsza, ale to nie była właściwa droga do osiągnięcia celu – w ten sposób
pokazywałam się Chase’owi jako osoba lekkomyślna, głupia, zbyt nadpobudliwa.
Chase cenił sobie i u innych spokój i równowagę. Nie wiedziałam na początku,
jak wybudować u siebie te dwie cechy. Może gdybym została w Japonii i nauczyła
się sztuki gejsz, uspokoiłabym swego ducha, ale Japonia porzuciła mnie, a ja
porzuciłam ją. Tylko Chiny liczyły się dla mnie w moim wkraczającym w dorosłość
życiu. Chiny, Kung Fu i Nefrytowy.
Zrobiłyśmy więc sobie z Keiko przerwę
od siebie. Skupiłam się bardziej na nauce, nie baczyłam na swój wygląd, na pory
dnia, miesiąca, ani na to, czy jestem przez kogoś obserwowana. Tym razem odcięłam
się od świata tylko po to, by móc cały swój umysł i ciało ukierunkować na
doskonalenie się. I tak poczyniłam olbrzymie postępy w zaskakująco krótkim
czasie. Kiedy nadszedł dzień egzaminu, który przeprowadził Mistrz Xu, wszyscy
byli zdumieni moimi umiejętnościami. Chociaż nie opanowałam do perfekcji stylu
tygrysa, mój ogień stał się silniejszy. Potrafiłam stopić najtwardszą stal,
woda była mi niestraszna, chyba że zmierzyć musiałabym się z siłą całego
oceanu. Najcudowniejsze jednak w tym wszystkim okazało się dla mnie uczucie,
które doznaje człowiek będąc okrywany chwałą. To tak, jakby zyskało się wiedzę
i umiejętność latania. Jesteśmy śmiertelni, bo jesteśmy przyziemni i niebo nam
nieosiągalne. Kiedy stałam na placu treningowym pośród czterech smoczych posągów,
a wszystkie oczy pełne zachwytu wpatrzone były we mnie, miałam wrażenie, jak
gdyby na falach tych spojrzeń unosiłam się do słońca. To było niesamowite.
Polecam wszystkim to uczucie. Jest się wtedy wolnym. Jest się wtedy kimś
nieprzeciętnym. Domyślam się, że pewnie tak smakować musi każdy dzień Chase’a
Younga. A ja naprawdę mu zazdrościłam, chciałabym być jak on, chciałabym być
jego…
Co zabawne, bo zazwyczaj nikt nie chce
być od kogoś zależny, mało kto chce się wiązać. Nawet ja przez długi czas to
sobie wmawiałam. Czy naprawdę jestem aż tak bardzo zmienną osobą? A może każdy
człowiek ma podobne do moich problemy i tylko niepotrzebnie wszystkim się
przejmuje? Ile można coś w sobie w życiu postanawiać i za każdym razem zmieniać
zdanie?
***
Nasz Mistrz może i leżał nieprzytomny,
ale my wybrańcy nie mogliśmy zapomnieć o naszych obowiązkach. Wykonywaliśmy je
rzetelnie, z dokładnością i z zamiłowaniem. Wróciłam do formy. Ponownie stałam
się dla grupy potrzebna, wygrałam mnóstwo pojedynków o Sheng Gong Wu. Chłopacy
z powrotem zaczęli mnie podziwiać, Raimundo się we mnie kochać, Omi się ze mną
przekomarzać. Aby ułatwić nam szybsze odgadywanie lokalizacji Wu, podłączałam
mój komputer do systemu neuronowego Doja. Smok nie zawsze poprawnie potrafił
nam wskazywać drogę, o czym nie raz się przekonaliśmy, często przez bóle lub
innego typu zapalenia pojawiające się, kiedy Wu się aktywowały. Dzięki mnie
jednak Dojo nie musiał się już dłużej stresować przy swojej pracy, bo to ja
posiadałam na ekranie komputera mapę z dokładnymi współrzędnymi.
Pewnego razu Jack Spicer próbował mi go
wykraść, ale Clay, który często nade mną czuwał uniemożliwił mu to. Nie zawsze
byłam czujna, w końcu nadal byłam tylko człowiekiem. Innego jeszcze razu Wuya
tak zachwyciła się moimi zdolnościami, że zaproponowała mi współpracę. O ile
jej próby przeciągnięcia mnie na złą stronę zaliczają się do proponowania.
- Witaj, Kimiko – przywitała się
mroźnym wieczorem, wpadając do Klasztoru. Nie wiem, jakim cudem ominęła
wszystkie zabezpieczenia, które w geście przyjaźni podarowała nam Tomoko.
Pewnie dlatego, że ten gest był fałszywy i te zabezpieczenia wcale na zbirów
nie działały. Inaczej dlaczego nigdy nie schwytały mojej siostry? – śmiałam
się.
- Czego chcesz ty przebrzydła wiedźmo?
- Pogadać. Chyba na tyle możemy sobie
pozwolić? Spokojnie Kimiko, gdybym chciała cię zaatakować, nie czekałabym, aż
skończysz się kąpać.
Stałam z włosami okrytymi ręcznikiem i
w szlafroku, zastanawiając się, czy nie rzucić w wiedźmą kulą ognia. Myśl była
kusząca, ale postanowiłam jednak poczekać i wysłuchać, co ma mi do powiedzenia.
No i zaczęło się uwodzenie.
- Obie jesteśmy kobietami, Kimiko. Nie
sądzisz, że to nie fair, że świat kręci się tylko wokół mężczyzn?
- Uważam, że to przegięcie, ale nie my
decydujemy, jak ma działać świat.
- I tu się mylisz, bo możemy to
zmienić. Możemy ustalić razem świat tak, jak chcemy my, nie jakiś Jack,
Hannibal, Chase, czy nawet Raimundo. Tak, co cię tak dziwi? Raimundo, który
dowodzi waszą drużyną lubi się rządzić i wszystko ustalać. Nim się obejrzysz, zacznie
ciebie kontrolować.
- My? Ty i ja? – zaśmiałam się. –
Przecież my kompletnie do siebie nie pasujemy. Prędzej poderżniemy sobie
gardła, niż nauczymy się ze sobą współpracować.
- Och Kimiko daj spokój! Jeśli
zawiesimy broń, uda nam się wszystko. Twoja inteligencja i moc, plus moja magia
i mądrość… Wyobraź to sobie tylko. Moc dziewczyn…
Stałam i gapiłam się na nią nic nie
mówiąc. Brzydziła mnie jej osoba a ona sądziła, że zdradzę swoje poglądy dla
niej? Nie w tym życiu. Ani nie w następnym.
- Słuchaj no, wiedźmo – powstrzymałam
się od ponownego rechotu. – Albo sama się stąd wyniesiesz w przeciągu
dziesięciu sekund, albo spale ci wszystkie włosy w ciągu dwóch.
Nie wiem jak zabrzmiałam, nie słyszałam
siebie, pewnie zuchwale, ale czy nie mogłam sobie na nią pozwolić? Wreszcie
czułam się ważna i silna. Wierzyłam, że ja też mogę być wyjątkowa. Nie uznałam
popisywania się za grzech. Tym bardziej, że Wuyi włos najwyraźniej zjeżył się
na głowie, bo odeszła bez słowa. Najfajniejszą jednak nagrodą dla kobiety będzie
nie spisek z drugą kobietą, nawet jeśli chodzi o zwojowanie świata, zaś
mężczyzna. Chyba że jest się lesbijką, jak Keiko, ale ja wiedziałam już, że nią
nie jestem. Potrzebowałam węża, żeby ugrzał się w mojej norce, by się w niej
schował, by ją zgłębiał… Marzyłam o stosunku, który mnie porwie i uwolni
zarazem. Wierzyłam, że dobry stosunek z osobą, o której marze, sprawi, że
przestanę mieć ciągle potrzebę na seks jak na siku, kiedy wypije się za dużo
jaśminowej herbaty. I los wreszcie się do mnie uśmiechnął w kwestiach
sercowych, mianowicie Nefrytowy zainteresował się moją osobą.
Nie jestem teraz w stanie przypomnieć
sobie dnia, w którym się zorientowałam, że zaszła u niego zmiana w stosunku do
mnie. Pamiętam ten pierwszy raz jak przez mgłę, wiem tylko, że było to podczas
kolejnej wyprawy po Sheng Gong Wu, które pozwalało odbierać na pewien czas
czyjąś duszę – a więc zmuszało do waśni przez swoją potężną moc. Chase Young
pragnął je posiąść i spotkaliśmy się w tym samym lesie w Tajlandii. Ja miałam
inny cel: zdobyć tego mężczyznę dla siebie. Spotykając go odniosłam wrażenie,
że nawet nie będę musiała się starać.
- Smoki z Xiaolin – przywitał nas jak
zwykle jako pierwszy. – Radze odejść teraz po dobroci. Jestem zmęczony waszym
uprzykrzaniem mi życia. Dobrze wiemy, że i tej potyczki nie wygracie, a więc
wracać dzieciaczki do szkoły.
- Kto się wyzywa, ten się tak sam
nazywa! – zawołał Omi. To nie była najlepsza reprymenda. Chase jej nie
skomentował poza uniesieniem jednej brwi do góry.
Wtedy się zaczęło. Odczułam żar jego
zainteresowania. Czasami patrzył na mnie z taką intensywnością, że wydawało się
to oczywiste, że inni też to zobaczą. Poczułam na sobie wzrok Chase'a; nasze
oczy spotkały się i przez krótką chwilę nie odrywały się od siebie;
najwyraźniej otwierała się przede mną szansa. Pewna, iż zbałamucenie Chase'a
nie zabierze mi dużo czasu, pamiętałam, by działać powoli, gdyż pospieszywszy
się równie szybko mogłabym go zniechęcić. Łatwo tracimy apetyt, zbyt łapczywie
zaspokajając głód. Ale również naturalnie, by myślał, że teraz to on kompletnie
mnie już nie interesuje. Niech się o mnie stara, jeśli faktycznie mnie chce. Po
wymianie zdań, wywiązała się między nami wszystkimi gonitwa. Wyszłam z księciem
na prowadzenie. Nasze dłonie w tym samym momencie dotknęły Sheng Gong Wu,
stanęliśmy do pojedynku. Chase ustalił zasady. Były banalnie proste, co mnie
nieco zdenerwowało, bo uznałam, że nadal ma mnie za słabą i chce mi dać fory.
Mieliśmy ścigać się, skacząc po drzewach, walcząc ze sobą jednocześnie.
Dostrzegłam jedną zaletę w tych zasadach: ponieważ będziemy w ciągłym ruchu,
chłopacy nie usłyszą o czym z Chase’m mogę rozmawiać. A faktycznie rozmowa
miała miejsce i jej nigdy nie zapomnę.
- Słyszałem, że poczyniłaś postępy. Może
zechcesz się popisać? – zaproponował, przeskakując z jednej gałęzi na druga.
Był szybszy i zwinniejszy ode mnie, ale ja byłam bystrzejsza. Jednak brakło mi
odporności na jego zaloty… A ta propozycja musiała być jedną z nich, bo
zarumieniłam się w momencie.
- Nie muszę – odparłam. Słyszałam
kibicujących mi chłopaków, wciąż byliśmy zbyt blisko nich, a czułam, żee tylko
będąc sam na sam, coś naprawdę zacznie się dziać. – Mógłbyś przestać mnie
śledzić – dodałam, gdy się oddaliliśmy. Uniknęłam ciosu ze strony Nefrytowego.
Wylądował na tej samej gałęzi, co ja. Odwracając się do mnie, nie przestał się
złośliwie uśmiechać.
- Nie mogę. Za bardzo podnieca mnie
podglądanie tego, co nocą wyczyniasz. Nawet to z tą drugą Japoneczką…
Czyli przeczucie mnie nie myliło! Z
jakiegoś niezrozumiałego dla siebie bulwersu strzeliłam w niego kulą ognia. I w
sumie dobrze, że dałam się ponieść, bo Chase pomyślał, że jestem na jego
haczyku i wygrywa, kiedy to ja kontrolowałam całą sytuacje. Nie zaskakiwał mnie
swoim zachowaniem. Wiedziałam jak wykorzystać to na swoją korzyść. Pamiętałam,
że musze zgrywać niczego nieświadomą dziewczynę, która chce mu się opierać, ale
daje się ponieść jego słowom, bo jest na nie wrażliwa, a jego osoba jednak na
nią działa. Niech uważa mnie za dziewczynę zagubioną w swoich uczuciach, z
kolei w tym samym czasie skupiałabym się na wygraniu jego serca. O pojedynku
chyba oboje zapomnieliśmy. Zaczęła się gra na flirty.
- Powinieneś Smokożerco zająć się
innymi kobietami, atrakcyjniejszymi i ciekawszymi.
- Skąd pewność, że właśnie z taką nie
rozmawiam? Wątpisz w siebie?
- Wątpię w inteligencję niektórych
mężczyzn.
- W moją?
- Możliwe. Nadal wielbisz moje perfumy,
bez których żyłbyś w smutnym przekonaniu o swojej porażce z Jack’iem?
- Wielbie co innego w tym momencie.
To były nie do końca zrozumiałe
podteksty zarezerwowane tylko dla wtajemniczonych. Padało ich całe mnóstwo, z
mojej i z jego strony. Zamierzałam zwlekać, podsycając jego miłosne zapały, aby
na długo po tym, jak mnie posiądzie, pozostał przekonany o wyjątkowości
rarytasu, który go znęcił. Dręcząca mnie w Klasztorze nuda prysła, kiedy
zaczęłam snuć uwodzicielskie plany. Ponieważ Chase miał za swój upadek zapłacić
olbrzymią cenę, zdecydowałam, że łatwiej mi przyjdzie osiągnąć cel, rozkochując
go w sobie. Musiałam zostać panią uczuć tego mężczyzny, aby dla mnie nie
zawahał się zaryzykować wszystko, co dotąd było mu drogie. Do podobnego
oddania, które jest zazwyczaj wynikiem przywiązania lub dowodem lojalności,
przeważnie dochodzi dopiero po wielu latach. Ale w sprzyjających
okolicznościach także przez miłość rodzącą się w krótkim czasie można odnieść
zwycięstwo.
Wciąż byłam młoda, miałam zaledwie
osiemnaście lat, wiec wierzyłam, że nie powinnam mieć z tym większych
problemów. Jeśli przekonanie Omiego nie było słuszne i Chase nie żyje w
celibacie, na pewno nie oprze się urokowi mojego ciała czy niebieskim oczom, w
których pływa demon. Bardziej martwiłam się brakiem pewności, czy całe
podrywanie okaże się w ogóle jego warte; przystojni mężczyźni nie zawsze
okazywali się dobrymi kochankami, a czasem nawet byli po prostu beznadziejni.
Miałam nadzieję, że Chase w pełni wykorzystał możliwości jakie daje mu bycie
księciem Heylin i przez ostatnie tysiąc pięćset lat zabawił się z tyloma
kobietami, iż ze mną będzie mieć spory arsenał seksualnych umiejętności do
zaoferowania. Liczyłam, że Chase będzie tym, przy którym osiągnięcie orgazmu
stanie się dla mnie zajęciem monotonnym. Nastolatki uprawiają seks, bo chcą
czuć się ważne, doceniane, kochane. Poczucie własnej wartości mierzą liczbą
facetów, których złapały na swój seksapil. Są łatwym łupem dla doświadczonych
amatorów seksu. Ja chciałam uwolnić się od ochoty na seks i pokochać inne
wartości właśnie dzięki niemu. Postanowiłam powierzyć się człowiekowi, którego
tak naprawdę nie znałam.
I udało mi się.
***
Chase przegrał, Wu spoczęło w moich
rękach. Po przegranej ulotnił się szybko, może ze wstydu, że stało się to z
dziewczyną, a może dlatego, że wyczytał w moich oczach, iż jeśli zaraz nie
przestanie pożerać mnie tym wzrokiem, spłonę śmiertelnym rumieńcem i zostanie
po mnie popiół. Moja drużyna przez parę minut nie opuściła jeszcze Tajlandii,
tak bardzo wszyscy cieszyli się moim zwycięstwem. Powróciliśmy do domu i
świętowaliśmy do późnego wieczora przy ognisku i w fontannie z rzeźbą
jadeitowego smoka w asyście ryb. Na więcej sobie nie pozwoliliśmy, gdyż
następnego dnia trzeba było być wypoczętym, a poza tym nie chciałam sama z tym
aż tak przesadzać.
Szybko zrozumieliśmy, że wygrane Wu o
nazwie Kość Dusz możemy wykorzystać na swoją korzyść. Chase jej pragnął, bo
mogła mu poważnie zaszkodzić. Pragnął tak bardzo, że był w stanie się
negocjować. Raimundo wpadł na pomysł, że powinniśmy pójść z Nefrytowym na układ
i się wymienić – nasze Wu za jego Łuskę Życia, która obudzimy Mistrza Funga.
Nie mogliśmy iść tam razem, ktoś musiał przy Mistrzu ciągle czuwać – sam Dojo
nie wystarczał.
- Chase dowie się wcześniej, że ktoś do
niego zmierza z Kością Dusz i domyśli się w jakim celu – mówił smok wiatru. –
Wyśle koty, żeby porwać Mistrza Funga i w ten sposób zmusi nas do oddania mu
Kości bez potrzeby oddawania nam Łuski. Dlatego troje z nas musi pilnować
Mistrza a jedna osoba udać się do niego. Nie zaatakuje jednego posłańca, gdyż
to niehonorowe. Ktoś chętny?
Bez zastanowienia podniosłam rękę.
- Ty? – zdziwił się Raimundo.
- Tak. Nie boje się. Pokonałam go
podczas pojedynku, więc dam radę i teraz.
- Jestem za – powiedział Clay.
- A ja nie – zaprzeczył Omi. – Chase od
zawsze chciał mieć mnie po swojej stronie. Mi nic nie zrobi i chętniej będzie
rozmawiać ze mną niż z jakąś dziewczyną.
- Omi – syknęłam, hamując pięści.
- No co?
- Kimiko – powiedział Rai. – Jesteś
pewna?
- Tak, jestem.
Przekonałam wszystkich i nikt nie
wątpił, gdy wychodziłam z Klasztoru, że jestem jedyną osobą, która do tego się
nadaje. Pomyśleć, że osiągnęłam to tylko dlatego, iż zwalczyłam złe pokusy, by
przyłożyć się do treningów. Po to, aby później i tak tym złym pokusom ulec.
***
Zamiast olejku chryzantemowego, który
zwykle stosowałam, delikatnie natarłam szyję i nadgarstki piżmem wyrażającym
pożądanie. Oczy podkreśliła czarną farbką, włosy spięłam w koński ogon i jak
gdyby nigdy nic, ubrałam się w xiaoliński strój, choć gdybym tylko mogła,
założyłabym gipao. Nie kimono, bo jeśli jakieś resztki japońskiej kultury nadal
wtedy we mnie żyły, nie byłam ich świadoma. Moje serce kochało się w kulturze chińskiej i przez swój wygląd oraz
zachowanie chciałam to wyrazić, w nadziei, że zdobędę u Chase’a uznanie. Przez
długi czas szykowałam się, a potem szłam do niego przekonana, że wszystko
układa się po myśli mojej drużyny. Ani przez moment nie przyszła mi do głowy
możliwość, że los aż za bardzo się do nas uśmiechnął, że cuchnie fikcją lub
ukartowanym podstępem. Przekonanie, iż przechytrzyliśmy Chase’a Younga i to my,
a nie on, jesteśmy na zwycięskiej pozycji oślepiło nas. Oślepiło mnie. Wcale
nie byłam od niego bystrzejsza, przecież to on żył dłużej ode mnie, mając
więcej doświadczenia na karku. Teraz, gdy to wspominam, zastanawiam się jak
mogłam być taka głupia? Czy to podniecenie, że zbliżam się do obiektu moich
westchnień tak mi zmydliło oczy?
Kiedy znalazłam się na terenie księcia
ciemności, pojawiły się koty, które zaczęły eskortować mnie do pałacu i
pilnować, bym nie zboczyła z poprawnego kursu. Nie było już mowy o tym, żeby
zawrócić. Szłam odważnie, nadal niczego nie podejrzewając. Nie ukrywałam
strachu ani nie udawałam go, nawet jeśli przez moment towarzyszyło mi uczucie,
jakbym była eskortowaną cesarzową na ścięcie głowy. Nie wiedziałam, co mnie
czeka tak naprawdę. Układam sobie w głowie mnóstwo planów, jak wybrnąć z najróżniejszych
sytuacji, jakich sztuczek użyć, aby osiągnąć upragniony cel. Nie mogłam uspokoić
drżenia rąk, ani przeczuć, które złośliwie szeptały kłamstwa do mych uszu, iż
niby koty się ze mnie śmieją. Myślę za dużo, stwierdziłam. Aż znalazłam się w
pałacu i przestałam myśleć o czymkolwiek.
Powitał mnie człowiek, którego
nazwałabym sekretarzem, lub szambelanem księcia ciemności. Nie posiadał śmiesznych
czapek, jakie zwykli nosić urzędnicy tej kategorii w dawnych dynastiach, ale za
to jego nefrytowe szaty spinały srebrne klamry, czyniąc go wpasowującym się do
otoczenia.
- Z jaką sprawą do naszego pana
przychodzisz? – zapytał. Nim odpowiedziałam, długo trzymałam zawieszony wzrok
na jego długich włosach z warkoczykami. W sumie uprzytomniłam sobie, że nie z
nim chcę rozmawiać.
- Pozwolisz, że powiem mu o tym
osobiście?
Nagle po pałacu rozniósł się śmiech.
Rozejrzałam się po wielkiej komnacie, w której stałam, i która zdawała się mieć
dach zawieszony kilkaset kilometrów nade mną oraz zlewać się z białą łuną
rozświetlającą błękitno-zielone kafelki, jakimi przestrzeń cała, oprócz
marmurowych, licznych schodów, była wyłożona. Wiedziałam do kogo należał ten
śmiech, ale nie mogłam nigdzie dostrzec jego źródła. Rozglądając się po
balkonach i wyższych piętrach, spodziewałam się ujrzeć gdzieś czarny zarys
postaci, może opierającej się o jakąś kolumną, a może schodzącą do mnie.
Nigdzie go jednak nie widziałam i poczułam się źle z myślą, że obserwuje mnie z
jakiejś kryjówki, że jestem jak wystawiona na otwartym polu sarna, którą w
każdej chwili można postrzelić. Będąc poniekąd obnażana przez ukryty gdzieś
wzrok Chase’a Younga, czułam się równocześnie, jakbym stała naga. Zrobiło mi
się wstyd od mojej śmiałości.
Szambelan stojący przede mną chrząknął.
- Przekaż wpierw mi, a potem nasz pan
zdecyduje, czy chce się z tobą widzieć. – Po jego słowach koty ciaśniej mnie
otoczyły i zaczęły warczeć. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, chcąc dalej
ryzykować, ale pomyślałam, że to może być jakiś test ze strony księcia
ciemności. Taką miałam przynajmniej nadzieję.
- Powiem mu o tym osobiście –
powiedziałam, nie brzmiąc dość przekonująco. Pomimo jednak tego, że trząsł mi
się głos, usłyszałam, że ktoś nagle po schodach do nas schodzi. Obejrzałam się
na prawo i faktyczni zobaczyłam Chase’a, który wyłonił się ze swej kryjówki i
szedł do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Kimiko Tohomiko, córa Japonii, smok
ognia. Nieoczekiwana wizyta…
W dłoniach trzymał czarkę, która
musiała zawierać eliksir. Mówił z dziwną dozą pewności siebie, kiedy skończył
odwrócił się, nakazując mi tym samym iść za nim. Uczyniłam to, jednocześnie
tracąc całą własną pewność siebie. Coś ewidentnie było nie tak. Miałam
wrażenie, że jestem jak ryba w sztucznym stawie, która wie, że nie ma dokąd
uciec, a jeśli wpadnie do wody haczyk, głupio się na niego rzuci. Miałam złe
przeczucia, które nasiliły się bardziej po wejściu do… biblioteki. Byłam pewna,
że zabierze mnie do sali tronowej, bo tam przyjmował gości i załatwiał z nimi
wszystkie sprawy. Domyśliłam się, że sprawa nabierze charakteru nieformalnego…
No tak, jesteśmy sami, pomyślałam.
- Podoba ci się? – spytał, zerkając
przez ramię, kiedy wchodziliśmy do ogromnego, okrągłego pomieszczenia.
Szmaragdowe wrota otworzyły się same, prawie wszystko działało się tu same
przez panującą wszędzie magię księcia. Fakt, że byłam w sieci jego czarów,
które w każdej chwili mogły zaatakować mnie, nie dodawał mi otuchy. W zasadzie nigdzie
nie mogłam już otuchy znaleźć, nawet pokrzepianie siebie, iż mam artefakt, jaki
Nefrytowy pragnie, nie pomagało. Do tego dochodziło jeszcze to, że mężczyzna, z
którym przebywam, wie, że o nim fantazjuje… że go pragnę. Co mógł myśleć sobie,
kiedy do niego przyszłam? Co mógł czuć, kiedy wprowadził mnie do biblioteki, chcąc
mnie nią oczarować? Cokolwiek planował, wiedziałam jedno: jestem dla niego
niesłychaną rozrywką, jako że on jest moją słabością.
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, po
wejściu mnie zamurowało. Wszystkie ściany zakrywały wysokie, piętrowe
biblioteczki z milionami książek i zwoi. Środek pomieszczenia dzieliło równie wysokie,
witrażowe okno bez zasłon. Wszystko tutaj jawiło mi się jak z bajki, piękne,
lśniące, utrzymywane w nieskazitelnym porządku. Zakochałam się w tych starociach
od pierwszego wejrzenia.
- Rozumiem, że to zachwyt na twej
twarzy – uśmiechnął się do mnie, zatrzymując na środku komnaty. Chase śledził
mnie od początku, gdy pojawiłam się w Klasztorze. Nie byłam wyjątkiem, co
prawda, na temat wszystkich zbierał informacje. O mnie dowiedział się mniej
więcej tego, że kocham czytać wszystko, co jest związane z Chinami. Ale po co?
Po co chciał wywołać u mnie zachwyt? To ja powinnam go oczarowywać, to ja
miałam być tą, która go uwiedzie, nie na odwrót. Przecież poprzysięgłam sobie,
że nie dam więcej żadnemu mężczyźnie nade mną dominować, pomyślałam.
Pokręciłam głową, zamykając usta i ocucając
się.
- Ja z kolei nie rozumiem po co mnie tu
przyprowadziłeś. Nie zapytasz nawet, dlaczego przybyłam?
- Nie muszę. Wiem, po co przyszłaś. –
No tak, on zawsze wszystko wie. Zwłaszcza na mój temat… Och, nie chciałam być
dla niego jak otwarta księga!
- O, naprawdę?
Zaczęłam bardziej się niepokoić, ale do
końca wmawiałam sobie, że nic złego się nie dzieje, że nad wszystkim panuje,
chociaż trzęsłam się. A co jeśli Chase przejrzał moje zagrywki? Co jeśli zaraz
znów mnie pogrąży?
Zbliżył się powoli, biorąc kolejny łyk.
Przyjrzał mi się. Stałam prosto, nie wiedząc czy coś mówić, jak się zachować.
Sposób w jaki na mnie działał pobudzał mnie, przyspieszał mój oddech, odcinał
mnie od świata. Co on mi do cholery robił? Czy to magia? Nagle zaczął mnie
okrążać wolnym krokiem. Szybko się zatrzymał, kiedy znalazł się blisko mojej
szyi – musiał poczuć piżmo. Wznowił swój spacer wokół mnie.
- Przyszłaś z Kością Dusz, chcesz ją
wymienić za Łuskę Życia. – Stanął przede mną, napawając się moim kolejnym
zdziwieniem. – Nie interesuje mnie twoje Wu.
- Jak to? Przecież walczyłeś o nie.
Chciałeś je zdobyć. – Zobaczyłam, że zwiększa mu się uśmiech i
przygryzłam dolną wargę. Wpatrując się w jego złote, piękne, lekko skośne u
zewnętrznych kącików oczy, dostałam olśnienia. – Wcale nie chciałeś je zdobyć…
Dałeś mi wygrać, żebym potem do ciebie przyszła.
- W przeciwieństwie do twojej opinii na
mój temat ja nie wątpiłem w twoją inteligencję. – uniósł czarkę, jakby
zamierzał za moje olśnienie wznieść toast. Wziął kolejny łyk i dopił cały
eliksir do końca, oddając naczynie tygrysowi, który również wyskoczył
niespodziewanie z jakiejś kryjówki.
- Dlaczego chciałeś, żebym przyszła? –
spytałam więc.
- Dlatego że chcę powiedzieć ci to
prosto w twarz. – To nie brzmiało dobrze i przestraszyłam się. Przełknęłam
ślinę.
- C… Co takiego?
Przestał się uśmiechać.
- Daj sobie ze mną spokój.
_____________________________________________________________
Chyba powróciła mi wena. :) Pozdrawiam wszystkich czytelników, komentujących i nie. Jeśli nadal będę mieć tyle energii, kolejny rozdział dam jeszcze w tym miesiącu! Życzcie mi powodzenia! :)
Życzę Ci olbrzymiego powodzenia! Jak wrócę do domu, to Ci skomciam, ale wiedz już jedno - sprawiłaś mi olbrzymią radość. Najlepszy rozdział ever. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPoważnie? :) Ale przecież źle się skończył,sądziłam, że będzie w komentarzach wieszanie na mnie kotów, jazdy... :D Poczekaj na następny, powinien być lepszy :3
OdpowiedzUsuńProszę! xp
Słowa Chase'a potrafię interpretować na wiele sposobów, dlatego to ostatnie zdanie nie załamało mnie aż tak bardzo. xD
UsuńLepszy niż ten? Chcesz mnie w wysłać zaświaty? xD
Jestem ciekawa więc jak je zinterpretowałaś :p
UsuńTo by było fajne xD
Fajne? Dzięki, dzięki. xD
UsuńKażdy akapit napawał mnie coraz większą radością. Jako że nie lubię Tomoko, ucieszyłam się, że gdzieś sobie polazła. Bardzo dobrze. Niech się szlaja po tych swoich wymiarach zołza jedna, a Kimi i jej życie prywatne zostawi w spokoju. Coś jednak czuję, że wróci. Pipy takie jak ona zawsze wracają.
Jeszcze bardziej ucieszyło mnie, że Kimiko i Keiko są w separacji. Bardzo dobrze, dziewczęta, dajcie sobie chwilę odpoczynku od siebie, tak gdzieś wieczność byłaby w sam raz. xd
Tyle szczęścia mi dajesz, gdy Japonka mówi o sobie, jak to kocha Chiny i zależy jej na Nefrytowym Księciuniu, jego względach, jak to chce być jego. <3 O tym, jak marzy o stosunku z facetem, a w tym samym akapicie dodałaś, że Chase wreszcie zainteresował się nią... zainteresował! Ha, i każdy chce teraz współpracować z naszą silną, odmienioną, zajebistą Kimi. No ok, póki co tylko Wuya wyraziła takową chęć, lecz wszytko może się stać. :3 Wgl głupia ona jest, bo przecież Kimi ma olej w głowie w przeciwieństwie do takiego Sraimunda.
Teraz wyprzedzę nieco fakty, bo prawdziwą bombę zrzuciłaś, przechodząc do wymiany zdań między smoczkiem, a smokożercą... Wiesz, co Ty mi zrobiłaś? XD Jak wcześniejszy rozdział naszpikowałaś wredotą ze strony Younga tak tutaj kompletna zmiana. Nawet przyznał, że go podnieca (!!!) to, co ona robi pod pierzyną, a i zabawy z Keiko nie przeszkadzają! Wgl pisałaś też, że obserwował Kimi, gdy to zjawiła się w klasztorze. Czy on wie o Gao? ;Q Jeju, tak koszmarnie podoba mi się taktyka obrana przez Kimiko. Ona ma plan, by usidlić księcia i widać, jak jej na tym zależy. Go, go, dziewczyno! Co dokładnie wielbi Chase w tym momencie jeśli nie perfumy? ;Q Oj, jak ta baba może wątpić w umiejętności księcia? Ja jej dam. + Mimo wszystko kibicuje Kimi, by jednak nie była łatwym łupem; niech flirty trwają długo. Niech ta gra wstępna, że tak to ujmę, trwa tyle, by podsycać apetyt tych dwojga. <3
Wysłałaś Kimi w paszczę jaszczureczki, co sprawiło, że uśmiechnęłam się mocniej. Chłopcy myśleli o niej jako o posłańcu, szlachetna misja, blabla, a Kimi już pewnie kminiła, jak się przygotuje na tę... randkę. Muhahaha. :D Zuch dziewczyna, Chase'a kręci piżmo. Świetnie, że tak wywyższa kulturę chińską (czyt: obiektu westchnień) ponad własną. Księciu będzie miło. ^ ^ Fragment o podstępie podziałał na mnie dwojako, bo z jednej strony ukazuje Chase'a jako sprytnego manipulatora, za co należy się medal, z drugiej... A jeśli on się bawi z Kimi i wcale ona mu się nie podoba, a tylko chce się nią posłużyć do niecnych celów? :C
Oliwy do ognia podejrzeń dolały obawy, czy aby przypadkiem eskortujące ją kotki nie śmiały się z niej... No nic, poczekamy, zobaczymy. Akcja z szambelanem bardzo przypadła mi do gustu. Pokazałaś temperament dziewczyny oraz upór. Musiała spodobać się tym księciu, musiała!
Nie spodziewałam się, że zaprowadzi ja do biblioteki; prędzej lochów, jadalni, sali tronowej, sypialni, a tu proszę. Niech jej podsunie kilka fajnych książek o Chinach i może o sztuce miłości. XD W końcu jaszczureczka wie, iż córa Japonii go pragnie.
Uu, serio? On wie tylko tyle, ze przyszła do niego z wymianą Wu? A nie przeczuwa... czegoś jeszcze? Że po prostu chciała się spotkać, pogadać, herbaty się napić, ciasteczko przegryźć... No ok, Chase wszystko wie. Serio nie wierzę, by mógł jej powiedzieć: „daj sobie ze mną spokój, bo jesteś za słaba dla mnie” (choć... kto go tam wie :<). Prędzej: „jestem niebezpiecznym facetem, mogę odgryźć ci głowę” (ale najmniej w to wierzę xD). Albo może: „teraz ci tak powiem, żebyś stawała się coraz lepsza, a kiedyś nawet przyłączysz się do mnie” (ooo tak, ten scenariusz bardziej mi się podoba). Chyba że planujesz coś w stylu: „zmanipuluje nią, zniszczę ich drużynę od środka”. Kurde, nie wiem. Tu wszystko jest podejrzane, niepewne i totalnie hot.
Raz jeszcze życzę powodzenia i weny!
Przeczucia co do Tomoko cię nie mylą :p Tomoko jeszcze odegra swoją rolę, bedzie okazja żeby ją znienawidzić i polubić. Sraimund... xD Oj, strasznie go nie lubisz. Przez Wuyę chciałam bardziej pokazać, jak bardzo Kimiko stała się silniejsza. Wszyscy chcą się teraz z nia zadawac, właśnie... Nawet Chase ją dostrzegł :p W poprzednim rozdziale był wredny, bo nie lubi słabeuszy. Akurat wydaje mi się postacią, która słabymi gardzi, nazywa insektami, jak właśnie Jacka, a silniejszych docenia. Kimiko byla silna do czasu aż zaczęła się zaniedbywać, to mu się nie spodobało. Jedyna baba która jest smokiem i tak daru niedocenia, hańba ;p
UsuńCzy Chase wie o pedo Mistrzu? Dowiesz się w swoim czasie :p Jeżeli napisałam, ze obserwował odkąd pojawiła się w Klasztrze to mało precyzyjnie widać, co poprawię. Jak wiemy Chase zna się z Kimko od dwóch lat i od dwóch lat wysyła kruka. Widać za brakło mi precyzyjności, w następnym rozdziale jaśniej to nakreślę. Co dokładnie wielbił Chase? No ją całą, jej siłę, jej osobę, która wreszcie wzięła się w garść i wykorzystuje swój potencjał zamiast się marnować.
Ano, wie go pragnie. W tej kwestii nie ma co dziewczyna ściemniać :p Raczej by nie przyszła do wroga ciasteczko przegryźć, poza tym Chase sam ukartował, żeby do niego potem przyszła z tym Wu :)
Oj, oooj, czuję, że następy rozdział będzie dla ciebie..... ciosem.
Totalnie hot xD To komplement xD
Wene to ja mam olbrzymią i chcę już strasznie dać rozdział żebyście wszyscy mogli go przeczytać i powiedzieć, co myślicie... :p Wejdę z dużą pompą!
Czy mogę prosić by następny rozdział był 19 marca? Mam wtedy urodziny.
OdpowiedzUsuńA ja mogę prosić 16 marca? Mam urodziny wtedy. XD
UsuńTia, a ja mam dzisiaj i co, dostane od was rozdziały? :p
UsuńNie wiem czy dam radę :p To ważny rozdział, w którym dużo będzie się dziać i muszę się do niego przyłożyć..
To czemu nie mówiłaś? Coś by się zorganizowało, na przykład wstrzymałabym się z publikacją do dziś. xD
UsuńWszystkiego najlepszego i chamikowego! :D Czy to nie ciekawie, że mamy urodziny właściwie w tym samym czasie? XD
Oki, to przykładaj się, nie będę poganiać. ;Q
Ale ja nie mówiłam serio :p Myślałam, że wy tak tylko gadacie, żebym dała rozdział. Nie mam dziś urodzin :p
UsuńTo nic, każdy dzień powinno się uczcić chamikowym rozdziałem z myślą, że może jakiś czytelnik obchodzi swe święto! :D Dobra, przestaję spamować, już tworzę komcia właściwego. <3
UsuńJa się bawiłam zajebiscie dobrze i proszę, proszę, proszę, żebyś miała dużo weny i czasu, by następny rozdział pojawił się szybko! Urwałaś w takim momencie, że teraz mogę gdybać i gdybać... :Q
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak długo chcesz trzymać Funga w stanie śpiączki. Hm, słabo, że wszystkie lekarstwa muszą iść przez kroplówkę. Nie mają tam zastrzyków? A może lekarz jest nie teges?:x Kto wie, może kryje się za tym jakiś spisek ze strony Jack'a albo Wuyi. Btw... Wuya.... Ona naprawdę sądziła, że Kimiko się zgodzi?xd Zapachniało mi kronikami, bo w jednym z odcinków tak sypnęła do, brr, Shadow. Nie cierpię tego damskiego klona Chase'a i błagam, nie wprowadzaj jej! Wystarczy mi juz Tomoko, która całe szczęście się ulotniła. I czuję w kościach, że i tak wróci... Oby nie za szybko! :x
Jak najbardziej cieszę się, że Kimiko wzięła się za siebie, zrobiła przerwę od Keiko i skupiła na nauce. Wiesz jak mnie to jara, gdy czytam, że to wszystko dla księcia, by ten ją zauważył? A gdy już to zrobił.... Och... Jego spojrzenie było tak intensywne w tym rozdziale, że sama je poczułam! xD Chciałam piszczeć, gdy się na nią gapił, a Kimi wałkowała o swoim planie, żeby go zabałamucić, oraz przy ich flirtach. Cóż za słowna potyczka!
Jebłam, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, gdy Chase oświadczył, iż wielbi co innego w tym momencie. Ja się pytam: co konkretnie?!?! :Q
Jebłam też, tym razem ze śmiechu, kiedy Omi powiedział do księcia tym tekstem, ze sam jest niby dzieciaczek... xd to nie była najlepsza riposta, oj nie. xd
Kiedy zaś Kimiko poszła do pałacu Nefrytowego, wyperfumowawszy się wcześniej piżmem, serce zaczęło mi szybciej bić. <3 Przez cały czas wlepiałam oczy w tekst i czekałam na coś ekstra chamikowego. No i się zmartwiłam, gdy po zabraniu jej do biblioteki Chase oznajmił, że nie jest mężczyzną dla niej. :Q Właśnie, ze jest! A ona jest dla niego!
Towarzyszący mi przez cały rozdział syndrom: klik
PISZ! DUŻO WENY! <3