Długo nie mogłam zasnąć, przeżywając
zgaszenie mego wewnętrznego płomienia smoczym oddechem. Czułam przeszywające
moją norkę wibracje i ekscytację ściskającą mnie całą niczym ramiona kochanka.
Z jednej strony byłam zmęczona i chciałam spać, lecz z drugiej aż nadto
pobudzona, by móc zamknąć oczy. Mój partner nie miał takich problemów; Chase
spał obok jak zabity, po tym jak upolował mnie nocą z wprawą drapieżnika.
Nie przykryliśmy się, mając nadal rozpalone nagie ciała. Zmarzliśmy gdzieś nad
ranem i wtedy, choć spałam, poczułam, że Chase mnie otula. Obudziliśmy się mniej
więcej po południu, chyba w tym samym czasie. Patrząc się na niego w milczeniu,
kiedy oświetlało go słońce wpadające przez balkon, ogarnęłam, że stał się dla
mnie jeszcze przystojniejszy. Nie kontrolując się, wsuniętą pod kołdrę dłonią
wyszukałam jego węża, który sterczał, więc go ścisnęłam. Przyciągnął mnie do
siebie i bez słowa wszedł we mnie znowu, jakby tylko na to czekał przez cały
sen. Nie protestowałam, bo choć nocny seks był w pełni zaspokajający,
otworzywszy oczy po prostu chciałam więcej.
- Chcesz być moja? – szepnął mi do ucha
pytaniem, kiedy się przytulaliśmy, na jakie mogłam odpowiedzieć w jeden
sposób.
- Tylko twoja.
Długo nie potrafiłam otrząsnąć się z
miłosnego amoku szczęścia. Nie wiedziałam czemu, ale moją odwagę na więcej słów
poskramiała ochota na skromność. Ciągle się rumieniłam, czując niewyjaśniony
wstyd, jakby teraz, po seksie z Nefrytowym, moje ciało zapragnęło być dla niego
bardziej dziewczęce, uległe i aż za bardzo wrażliwe. Wystarczyło jedno jego
spojrzenie, bym się płoszyła jak owca przed wilkiem. Łapał mnie wtedy za
podbródek i torturował, każąc wytrzymywać jego spojrzenie i bliskość.
Cokolwiek się ze mną działo, nie umiałam tego wytłumaczyć ani tym bardziej
zrozumieć.
Zanim opuściłam pałac Nefrytowego
Cesarza, pocałowałam go czule w usta, i zapytałam, czym mogłabym najlepiej go
zadowolić, gdy powrócę. Miałam nadzieję, że będzie kontynuować wprowadzanie
mnie w swoją Sztukę Miłosną pełną jego fetyszy i nie pomyliłam się.
– Odwiedź mnie ubrana jak chińska
księżniczka – zażądał. – Bądź uległa jak konkubina. Użyj tych samych perfum i
tej samej cienistej farbki wokół oczu, i przyjdź boso.
Niestety choć bardzo nie chciałam,
musiałam wracać do Klasztoru i wymyśleć po drodze szybko jakąś dobrą wymówkę,
dlaczego nie było mnie przez całą noc. Zupełnie nie wiedziałam co powiem
chłopakom, w dodatku wracałam bez niczego, bo oba Wu zostały u Chase’a. Mimo
tego, idąc przez las, cały czas się uśmiechałam. Zupełnie bez powodu. Ogarniała
mnie tak wielka, wewnętrzna radość, której nie potrafiłam wytłumaczyć, że gdyby
nie wstyd, że Chase mógł się już do porządku doprowadzić i zacząć oglądać mnie
przez swoją szklaną kulę, śpiewałabym razem z ćwierkającymi ptaszkami. Miałam
ochotę skakać, iść do Klasztoru tanecznym krokiem, zbierać kwiaty i robić sobie
z nich wianek. Działo się tak ze mną zawsze podobnie, gdy dochodziłam w łóżku,
jednak jeszcze nigdy żaden orgazm dotąd nie rozpromienił mi tak silnie buzi,
jak ten z Nefrytowym. Byłam szczęśliwa, że między mną a nim nawiązał się
romans, który mieliśmy zamiar strzec niczym skarbu. Nie chodziło o sam
wspaniały orgazm i niezapomniane nocne przeżycie, ale o fakt, że ja byłam jego,
a on był mój. Należenie do swojego mężczyzny jest najcudowniejszą rzeczą jaka
może spotkać w życiu kobietę.
Szczerze cieszyłam się z tego, że
zostałam chińską konkubiną, niż japońską gejszą, gdyż te drugie były zwykłymi
prostytutkami, nie mogącymi liczyć na więcej niż jedną noc z tym samym
mężczyzną. Spodobało mi się, że Chase był bardzo zdecydowany i wiedział,
czego chce, a także jego spółkowanie ze mną z dodatkiem miodu. Nie mogłam się
doczekać, żeby poznać więcej jego fetyszy, nie mogłam doczekać się naszego
ponownego spotkania. To był dzień mający otworzyć najszczęśliwszy okres mego
życia.
***
Po drodze spotkałam w lesie swoją drużynę,
która zaniepokojona o mój los, postanowiła wyruszyć do pałacu. Zobaczywszy mnie
wracającą całą i zdrową, rzucili się na mnie, żeby mnie wycisnąć. Raimundo
przytulał się najmocniej. Kiedy zapytali, co się ze mną stało, powiedziałam, że
do końca z księciem pertraktowałam o Wu, aż postanowiliśmy stoczyć pojedynek, w
którym straciłam oba Wu. Spojrzeli się na mnie wówczas krzywo, wyzywająco i z
żalem o to, że tak ich zawiodłam, ja jednak wolałam, by myśleli o mnie źle z
tych powodów, niż przyznać im się do czego między mną a Nefrytowym tak naprawdę
doszło. Wiedziałam, że wtedy na pewno nigdy mi nie wybaczą, Raimundo może nawet
zdecydowałby wyrzucić mnie z drużyny, a tak to pogniewają się kilka dni, po
czym im przejdzie. Nawet Mistrz Fung, którego kochałam miłością, na którą mój
ojciec nigdy nie zasłużył, stał mi się na jakiś czas obojętny.
Gdy zbliżał się wieczór, nieustannie
próbowałam wymknąć się z Klasztoru. Którędykolwiek bym nie wyszła, natrafiałam
na któregoś z chłopaków, zmuszona szybko odpowiadać na ich pytanie: dokąd się
wybieram o tej porze. Nie chcąc za bardzo ryzykować, postanowiłam pozostać do
czasu, aż nadejdzie właściwy moment. Swój smutek, że kolejną noc spędzę sama,
próbowałam zabić pocieszeniem, że skoro nie podałam księciu daty, kiedy na
pewno wrócę, on również będzie tęsknić i wzrośnie w nim apetyt na moje ciało.
Nawet jeśli w czasie rozłąki zdecyduje znaleźć pocieszenie w innej, na mnie
nadal będzie zmuszony czekać. A ja na niego. Obustronna cena bycia rarytasem.
Miałam wielkie problemy z zaśnięciem, z
którymi wcześniej się nie mierzyłam. Nie mogłam zmrużyć oka po trochu z
ekscytacji po seksie i radości po orgazmie – rozumiałam już czemu Smoczy Książe
chodzi tak często uśmiechnięty, zwyczajnie często przeżywa najwspanialsze
uniesienia ciała i ducha. Innym powodem odpędzającym mi sen z powiek była
nieprzyjemność wynikająca ze spania w samotności. Czułam chłód na swym ciele,
choć w pomieszczeniu panowała typowa temperatura pokojowa. Pragnęłam być
otulona męskimi ramionami, czuć podbródek na swej szyi i spleść się pod kołdrą
nogami. Zamiast tego zostałam skazana na samotną noc, przyprawiającą o
cierpienia gorsze od tych, jakie wynieść można podczas walki. Musiałam
wytrzymać tak trzy dni.
Odkąd stałam się jego, przestałam
zwracać jakąkolwiek uwagę na flirty ze strony innych mnichów. Wszyscy stali mi
się całkowicie obojętni, znalazłam w sobie nawet większą siłę do tego, by ich
bezlitośnie spławiać. Zastanawiałam się, czy i Chase dochowuje mi wierności.
Obawiałam się, że nie, choć miło było widzieć kruka od niego, który przysiadając,
gdzie się dało, obserwował mnie prawie całymi dniami. Czas w Klasztorze mijał
wolno. Ćwiczyłam dużo, by zapomnieć o samotności. Raimundo nie odstępował mnie
prawie że na krok, a kiedy zapytałam go o powód jego zbyt częstych odwiedzin,
odpowiedział, że się o mnie niepokoi.
- Wyglądasz jakoś inaczej… Jakby zaszła
w tobie zmiana. Wszystko w porządku?
Słyszałam o tym nie raz, że po
rozdziewiczaniu dziewica zmienia się pod względem fizycznym i psychicznym.
Poniekąd ostatecznie dojrzewa, stając się oficjalnie kobietą i chociaż
uprawiając seks z Nefrytowym nie miałam błony dziewiczej, wmawiałam sobie, że
to z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Wspólne zdarzenie z Mistrzem Guo
pragnęłam wyciąć z pamięci jak niechciany kleks na pergaminie. Miałam nadzieję,
że jeśli o tym zapomnę i dalej nikomu nie będę się do tego przyznawać,
magicznie stanie się, iż to wydarzenie nigdy nie miało miejsca.
Ponieważ Mistrz Fung nadal pozostawał w
śpiączce, a ktoś musiał uczyć nas do kolejnych egzaminów, przybył do nas Mistrz
Guan, który zaoferował podzielić się swą wiedzą. Miło było znów go zobaczyć i
musiałam przyznać, że zajęcia z nim były fajne. Za dnia sympatyczny, szybko z
nami wszystkimi bardzo się zaprzyjaźnił, a podczas treningów zimy i bezlitosny.
Posłużył mi świetnie, bo pewnego wieczora odwrócił uwagę chłopaków podczas
kolacji. Wymknęłam się po cichu, lecz wcześniej zajrzałam jeszcze do świątyni,
aby zabrać stamtąd Złote Pazury Tygrysa. Uznałam bowiem, że skoro jest ciemno
na zewnątrz, las, który muszę przebyć, by znaleźć się na włościach księcia
Heylinu, będzie niebezpieczny. Nie miałam pewności, czy zjawią się przed nim
koty, żeby mnie eskortować. Nie chciałam ryzykować, a poza tym tak było
szybciej i wygodniej. Niecierpliwiłam się już za bardzo, by dogodzić Smokożercy
i sobie w roli, w której mnie pragnął.
- Wreszcie jesteś – powiedział, jak
tylko moja stopa stanęła na wypolerowanych do połysku posadzkach w pałacu.
Zachwyciłam się słyszalnym w głosie Chase’a stęsknieniem.
Szybko spochmurniał widząc mnie w
xiaolińskich szatach, kiedy obiecałam mu pojawić się w stroju chińskiej
księżniczki. Wskazałam mu swoją torbę i wyjaśniłam, że nie mogłam ryzykować,
więc jeśli pozwoli, przebiorę się u niego. Zaprowadził mnie tym razem do swojej
sypialni, której wspaniałego wyglądu nie odzwierciedliły żadne moje
wcześniejsze wyobrażenia.
Zaczynając od tego, że była ogromna,
posiadała całe mnóstwo dekoracji ze złota i czarnego, połyskującego kamienia;
różne wzory nawiązujące swoją formą do smoczej przeplatały się przez kolumny i
balustrady. Podłogę nie zakrywał żaden dywan, była pusta, czysta i strasznie
zimna. Od razu przestał mi się podobać pomysł z chodzeniem po niej boso. Łóżko
stało na środku z baldachimem z niebieskich zasłon, z kolei pościel była
bordowa i z satyny. Oprócz tego były też szafki, a to wszystko, ta część relaksacyjna
odgrodzona została niskim murkiem od małych schodków do położonej nieco niżej
części pomieszczenia. Tam w podłodze umieszczona została ogromna wanna w kształcie
koła. Sypialnia miała też drzwi ze szkła prowadzące na balkon bez balustrady
skąd można było obserwować cały pałac. Stamtąd leciały inne schody w dół, prosto
do ogrodów treningowych, w jakich jeszcze nie byłam. Sypialnia ta położona
blisko serca wulkanu, zawsze panowało tam ciepło, i tym bardziej nie mogłam
zrozumieć, czemu podłoga wydaje się być z lodu. Zatrzymaliśmy się przed
łóżkiem, a drzwi, przez które przeszliśmy, zatrzasnęły się z hukiem.
- Przebieraj się – rozkazał. Z
uśmiechem odwróciłam się do niego, stawiając na ziemi torbę. Wyjęłam kupione
hanfu koloru czerwono-złotego. Zobaczyłam, że Chase nie zamierza wyjść a
dopilnować, bym zdjęła z siebie szaty mnicha. Wcale nie ułatwił mi zadania, bo
rozbieranie się przed nim do naga, gdy stał przy mnie i patrzył na wszystko, co
chciał, mocno mnie onieśmielało, nawet jeśli moje ciało nie było już dla niego
tajemnicą. Cała zarumieniona w miarę szybko zawiązałam na sobie hanfu i
oznajmiłam, że jestem gotowa. Oczy zdążyłam wymalować w Klasztorze, jak i
wyperfumować się piżmem, który musiał drażnić Chase’a od początku, gdy się
zjawiłam. Nagle podszedł do mnie, odsunął włosy z mojej szyi i trwał tak,
wdychając mnie. Piżmo okazało się jego słabym punktem, pomyślałam, że dzięki
niemu mogę sprawić kiedyś, by to on był uległy mi, choć w zasadzie już teraz
górowałam, sprawiając, że tracił dla mnie głowę.
Aby to osiągnąć wpierw musiałam
udowodnić mu, że to on ma kontrolę na mnie i zlikwidować jego obawy, iż go
zabałamucę, a bardzo wierzyłam w sukces. Demonstrując próbkę mojej uległości,
uklękłam przed nim, nadal przy mnie stojącym, rozpięłam mu spodnie i wzięłam
jego członka do ust. Cały czas przełamywałam się, bo skromność i wstyd
próbowały mnie zniewolić. Delikatnie ssałam tak długo, aż Chase stęknął z
rozkoszy.
Podciągnął mnie do góry, po czym wziął
na ręce. Trzymając nad sobą, zaniósł mnie do łóżka niczym boginię, w jakiej
może być zakochany i nieskończenie posłuszny. Nastąpiła kolejna z wielu
mających nadejść jeszcze wspólnych nocy. Tym razem nie zostałam rozebrana.
Chase podwinął mi hanfu do góry, uwalniając moje nogi i w ten sposób wziął
mnie, w dodatku namiętniej niż za pierwszym naszym razem. Fascynowałam się nim
i jego Sztuką Miłości. Potrafił zatracić się w kobiecym ciele w sposób, jakby
czynił to z tysiącletnią praktyką, która przerodziła się w pasję i pełne
podziwu, głębokie zamiłowanie do ciał płci przeciwnej. Wielbił każdy skrawek
mnie, uwielbiał krągłość małżowiny mych uszu, półksiężyc ust, kolor moich oczu,
zagłębienie u nasady szyi, małe piersi, a zwłaszcza moje drobne stópki. Był oczarowany
delikatnością sylwetki japońskiej kobiety, jaką, jak twierdził, nie odznaczają
się niewiasty żadnej inne nacji. Smoczy Książę kochał się w swym wyimaginowanym
ideale, którego byłam ziszczeniem, pięknością z chińskich legend o ciele tak
kruchym, że kładąc się na mnie, można mnie było zmiażdżyć, a jednak wykazywałam
się siłą i wewnętrznie byłam wojowniczką. Uważał, że kobieta, która w łóżku
jest krucha jak porcelana, zaś na polu bitwy silna jak mężczyzna, jest godna
jego łoża na więcej niż tysiąc nocy.
Pewien mądry mędrzec Sou Ji Gan
próbował raz spisać księgę ze wszystkimi myślami będącymi w głowach dwóch
kopulujących ze sobą kochanków. Według niego jeżeli para wojowników decyduje
się na seks między sobą, powstaje magiczny, ponad cielesny rytuał, a nasienie
mężczyzny i soki kobiety nabierają niepowtarzalnych właściwości leczniczych
oraz zwiększających siłę. Wierzyłam, że ziarno smoka jest jeszcze wspanialsze i
może nawet zdolne uczynić mnie niepokonaną, dlatego też poprosiłam Chase’a,
żeby pozwolił mi go skosztować, dochodząc w moich ustach. Oczy zapłonęły mu
wówczas z podniecenia. Spełnił moją prośbę, a ja do dziś nie zapomnę gorzkiego
smaku, który szybko połknęłam, nim zdołał zniechęcić mnie do powtarzania tychże
finałów.
Po stosunku zostałam u niego do białego
rana, choć wiedziałam, że dużo ryzykuję. Bałam się, że komuś, na przykład
Keiko, mógł zaświtać nocą w głowie pomysł, by zajrzeć do mnie, a wtedy wyszłoby
na jaw, że się wymykam. Chase, jakby nie zważając na to, iż mogę mieć poważne
kłopoty, próbował namówić mnie, bym zjadła z nim śniadanie. Rozpaczliwie
pożegnałam go i zapytałam, czy nie byłoby możliwości, aby to on zaglądał do
Klasztoru. Wyraził niechęć, choć był to jedyny sposób, żeby uniknąć kłopotów,
nie przestając dalej pielęgnować naszego związku. Wyjaśnił, że nienawidzi
Klasztoru i poprzysiągł sobie, że jego stopa nigdy tam nie stanie, chyba że po
to, by Klasztor zniszczyć. Zdecydowaliśmy się więc na związek na odległość,
wierząc, że to tylko wzmocni nasze uczucie. W efekcie nie zobaczyliśmy się aż
przez dwa tygodnie.
Ciężko mi było znieść każdą rozłąkę z
Nefrytowym, płakałam za każdym razem, żegnając się z nim. Nie tylko dokuczała
mi tęsknota za nim samym, ale nieprzerwanie pragnęłam ponownie pod nim legnąć.
Z czasem to drugie pragnienie osłabło, lecz nie samotność. Pragnęłam znów go
usłyszeć, znów z nim rozmawiać znów tulić się do jego silnego ciała. Brakowało
mi jego uśmiechu, spojrzenia, zwłaszcza tego pełnego aprobaty, gdy wykazuje się
swoją wiedzą. Pierwsze razy, w których się żegnaliśmy były najgorsze i wtedy
właśnie mój płacz był najsilniejszy. Bałam się wielu powodów: że Chase zdradzi
mnie w międzyczasie, nie będzie za mną tęsknić, wróci do Tomoko, lub całkowicie
się ode mnie odwróci, a ja skończę jak wykorzystana zwyczajnie dziewczyna. Nie
chciałam być znów ofiarą, dlatego błagałam bogów i przodków, abym nie myliła
się, wierząc w jego uczucie do mnie. W modłach nie potrafiłam jednak znaleźć
spokoju, zwłaszcza wtedy, kiedy nie widzieliśmy się aż cały miesiąc.
***
Przez te całe dwa tygodnie rozłąki
próbowałam odwrócić swą uwagę od tęsknoty, skupiając się na trenowaniu. Mistrz
Guan dostrzegał mój smutek i nieprzerwanie pytał się, co mi dolega. Przed nim i
przed wszystkimi musiałam skrywać swój sekret, kłamiąc w żywe oczy. Podczas
samotnych nocy dokuczały mi wyrzuty sumienia. Tylko z Keiko postanowiłam być
bezwzględnie szczera i któregoś dnia wyznałam jej o swojej przygodzie. Słuchała
mnie z wielkimi, pełnymi przerażenia oczami, jakbym popełniła okrutną zbrodnię,
co w sumie zahaczało o prawdę, bo stałam się dziewczyną wroga Xiaolin. Zapytała
mnie, czy nie oszalałam, lub czy Nefrytowy czymś mnie nie zaszantażował. Nie
chciała wierzyć, że mnie kocha, ani że ja jego. Ręcząc o swoim uczuciu do niego
zadałam jej ból, po którym utraciłam ją na kilka dni. Nie myślałam, zwierzając
jej się, a przecież Keiko sama się we mnie kochała. Wyznawszy przyjaciółce, że
oddałam serce księciu Heylin, ugodziłam ją sztyletem w serce. Mimo wszystko po
tych kilku dniach lizania ran, wróciła do mnie, obiecując chronić mnie do końca
życia. Nadal nie uważała, by mój związek z Nefrytowym wyszedł mi a dobre, ale
postanowiła dopilnować, aby nikt więcej się o tym nie dowiedział i żebym nie
wpadła w Klasztorze w kłopoty. Byłam jej nieskończenie wdzięczna, nawet jeśli
nigdy nie przestała namawiać mnie do wybicia sobie Chase’a z głowy.
- On cię kiedyś zrani tak, że się nie
podniesiesz. Jest z Heylinu i dla niego nie będziesz się liczyć, gdy na
przykład wam obojgu będzie coś zagrażać. Poświęci cię by przeżyć bez wahania.
Nigdy cię szczerze nie pokocha, bo tacy jak on nie potrafią prawdziwie kochać.
Ja nie wierzyłam w jej słowa i
przekonywałam się czymś zupełnie odwrotnym. Uważałam, że znam go zdecydowanie
lepiej od niej. Mimo wszystko to co powiedziała tak utkwiło mi w głowie, że kiedy
wreszcie się z Chase’m zobaczyłam, zapłakana upadłam mu w ramionach i
wyjaśniłam, że boli mnie serce. Zabrał mnie wtedy do wanny i razem się
wykąpaliśmy. Nie pytał co mi dolega, w zasadzie słowem się nie odzywał tylko
pielęgnował mnie i starał, bym się rozluźniła i uspokoiła. Dopiero po kolacji
zapytał mnie o moje zmartwienie. A ja, jakby po tym, co powiedziała mi Keiko,
ograniczyłam się do wyjaśnienia mu, że boli mnie ta tęsknota za nim. Podświadomie
czułam, że powinnam być z nim szczera od
początku, ale tak jak pominęłam Mistrza Guo, tak milczałam na inne
niekomfortowe tematy, które mogłyby mnie położyć przed Nefrytowym w złym
świetle. To był błąd, który w przyszłości mnie kosztował…
Aczkolwiek tamtego wieczora, choć Chase
wyczuł, że pomijam istotne fakty, tak jakby wszystkiego sam się domyślił. Dla
mnie skazał wszystkie swoje konkubiny na śmierć, za wyjątkiem mojej siostry,
która nadal nie wracała z wymiaru Delta. Nie prosiłam go o to, ale w głębi
czułam ulgę. Usłyszawszy o konkubinach chciałam zapytać czy dochowywał mi
wierności, nie będąc pewna, czy chce wiedzieć. W końcu zła odpowiedź mogła
boleć. Po zastanowieniu postanowiłam zaryzykować; odpowiedział, że tylko ze mną
będzie się kochać do końca swych dni.
- Jak chcesz to robić… przecież nie
jestem nieśmiertelna jak ty – spytałam, smutniejąc.
- Więc uczynię cię nieśmiertelną, gdy
będziesz gotowa.
Zatkało mnie, gdy to powiedział. Czy to
możliwe, bym aż tak go sobą uwiodła? Jeśli tak, to musiałam być naprawdę
niezła, bo nie zajęło mi to dużo czasu. Czasem owszem, dopadały mnie
wątpliwości, czy to wszystko nie jest jakimś podstępem z jego strony i że wcale
go nie zdobyłam, ale z każdym kolejnym spotkaniem, które potem odbywały się
przez cztery tygodnie co tydzień, udowadniał mi, ile dla niego znaczę.
Chase sam uwodził mnie swoim niepowtarzalnym
urokiem osobistym, oraz wyglądem smoka. W tych najlepszych chwilach był
serdeczny i dowcipny, pełen życia i nieskończenie wymagający.
– W łóżku masz pachnieć wyłącznie
piżmem – mawiał.
Do tego stopnia przepadał za tym
zapachem, że całkiem zrezygnowałam z olejku chryzantemowego i odtąd już zawsze
woń piżma przypominała mi o Chasie.
Często po miłosnych zapasach trzymał
mnie w objęciach tak blisko, że z trudem oddychałam. Wtedy górę brało nade mną
moje dawne ja, czułam się zdławiona, w pułapce, zniewolona przez mężczyznę.
Jeśli broniłam się, przyciskał mnie do siebie jeszcze mocniej i mówił:
– Nie umiera się z miłości, to
niemożliwe, przecież wiesz, Kimiko.
Ja już o tym wiedziałam, ale on być
może dopiero siebie przekonywał. Przy mnie uczył się miłości, a w jego przypadku
było to trudne. Choć bywał opiekuńczy, złościł się, kiedy czasem potrzebowałam
prywatności, jakiej on nie chciał mi dać. Tłumaczyłam sobie, że to z tęsknoty
tak się zachowywał, oraz że to przez nią stawał się tak chorobliwie zazdrosny.
***
Podczas mojego siódmego powrotu do
niego po całym miesiącu nie widzenia się, Chase na wstępie przygwoździł mnie do
ściany. Zaskoczona i wystraszona zarazem zapytałam, o co mu chodzi, a on
wściekle mi się przyjrzał, po czym wsunął we mnie dwa palce, nie przestając
przyglądać się memu ciału. Gdy wyjął rękę i zobaczył, iż dopiero pod wpływem
jego dotyku zrobiłam się mokra, puścił mnie. Zapytałam o powód tej napaści, a
on wyjaśnił, że widział mnie zamykającą się w pokoju z Mistrzem Guanem, toteż
chciał sprawdzić, czy nadal cieknie ze mnie śluz po zdradzie. Z racji, że
jednak żadnej zdrady się nie dopuściłam, nie znalazł po sprawdzeniu mi krocza
żadnych dowodów przeciwko mnie. Opowiedziałam mu, że w zamkniętym pokoju
ćwiczyłam z Mistrzem Guanem medytację, która miałaby mi pomóc oczyścić umysł ze
zmartwień. Widział we mnie potencjał i nie chciał, żeby moje smutki (wynikające
z tęsknoty) spowalniały mnie. Uznałam, że zazdrość Nefrytowego o mnie jest
urocza i próbowałam zapewnić go, że Mistrz Guan mnie tylko uczy i nigdy nic
między mną a nim nie zajdzie.
- Poleciałaś na mnie, skąd mogę
wiedzieć, że i on ci się nie podoba? – pytał, wciąż zdenerwowany.
- On jest brzydszy i o wiele starszy od
ciebie, więc dla mnie zdecydowanie za stary. On mi tylko zastępuje Mistrza
Funga, zrozum.
Myślałam wtedy, że go przekonałam do
swoich niezłamanych uczuć, ale grubo się myliłam. To był dopiero początek
mających nadejść problemów. Gdy potem położyliśmy się do łóżka, Chase wziął
mnie brutalnie, jakby chciał pokazać przez to, jak bardzo jestem tylko jego. Przekręcił
mnie na brzuch, unieruchomił, przygniótł i przeleciał. I chociaż podobało mi
się to i otrzymałam znacznie więcej rozkoszy, rano obudziłam się obolała do tak
opłakanego stopnia, iż nie byłam w stanie zjawić się na treningu. Co gorsza
miałam sine i czerwone ślady na ciele, które rzucały się w oczy, chociaż szaty
xiaolińskie miały długie nogawki i rękawy.
Jak się okazało, Chase kochał się w
sposób równie skomplikowany jak jego natura. Gdy się dąsał, co zdarzało się od
czasu do czasu, brał mnie powoli, jakby zastanawiając się, czy w ogóle mnie
pragnie, a kiedy było już po wszystkim, w jednej chwili wstawał z łózka.
Zazwyczaj nasza bliskość ponownie wprawiała go w dobry humor. Cieszyłam się z
tych chwil. Lubił kochać się na różne sposoby, brał mnie, kiedy najmniej się
tego spodziewałam, jakby chciał podkreślić swoje podważalne prawo do mojej
osoby. Najbardziej jednak uwielbiał brać mnie od tyłu, bo mówił, że wtedy
najlepiej wyczuwa całą długość pochwy. Uważałam tę pozycję za strasznie
wyuzdaną i to sprawiało, że zalewałam się rumieńcem za każdym razem, gdy
wypinałam się do niego, dodatkowo przyjemność, którą odczuwałam, była dwa razy
silniejsza niż w przypadku każdej innej. To właśnie seks od tyłu dawał mi
najwięcej różnorakich emocji; czułam ból, gdy wbijał się we mnie po sam koniec,
iż mogłabym krzyczeć „dość”, ale też i niesłychaną rozkosz zarazem z każdym
jego pchnięciem, iż jedyne co chciałam wprawdzie robić to zaciskać go w sobie i
nie wypuszczać. Towarzyszyły mi tak sprzeczne i skrajne odczucia, że nie
potrafiłam tego ogarnąć; darłam się, nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, jedną
stopą byłam w raju, drugą w piekle. Czułam się przez niego rozrywana, ale w
żaden sposób doznanie mi to nie przeszkadzało, gdyż na końcu zawsze
szczytowałam, co aż powinno być niemożliwe.
Moje życie nabrało nieoczekiwanego
obrotu. Nadal byłam szczęśliwa i cieszyłam się każdym dniem, choć każdy dzień
mógł oznaczać kłopoty. Z jednej strony groziły mi kary w Klasztorze, wygnanie,
lub co gorsza ścięcie głowy, gdyby Mistrzowie dowiedzieli się o moim
związku z Nefrytowym. Z drugiej groził mi sam Nefrytowy, bo jego chora zazdrość
przerodziła się do tego, że uznał, że powinien obwieścić całemu światu, że
jestem jego. Nie bacząc więc na to, że mogę mieć kłopoty, znaczył moje ciało
czerwonymi śladami. Byłam na niego za to wściekła. Nie rozumiałam, z czego ta
jego zazdrość wynika, czy to z mojej przeszłości, czy dlatego, że widział, jak
koledzy próbują do mnie zarywać, czy po prostu mi nie ufał, bo wiedział, że nie
jestem z nim szczera. Lecz jeśli to ostatnie jest tym powodem, to dlaczego
miałby wówczas w ogóle ze mną być? Tkwiłam w kropce bez żadnej odpowiedzi.
W końcu nadeszły moje dziewiętnaste
urodziny i ten dzień jako pierwszy stracił na szczęśliwych barwach. Wypadły w
piątek, a że data moich narodzin była wszystkim dobrze znana, urządzono mi
imprezę niespodziankę. Omi, Raimundo i Clay martwili się o mnie, dostrzegali
moje smutki, a nawet od jakiegoś czasu stałam się dla nich bardziej zamknięta,
toteż chcieli mnie jakoś pocieszyć.
- Jesteście kochani – powiedziałam im,
widząc ich starania. Przez cały dzień nie tylko byli dla mnie mili,
powstrzymywali się od złośliwych komentarzy, ale i spełniali każdą moją
zachciankę. Co prawda pragnęłam ten dzień spędzać tylko i wyłącznie z
Nefrytowym, tak niestety nie udało się.
Mistrz Guan zwolnił nas wszystkich z
treningu, po czym włączył głośno muzykę ze stereo. Wraz z Keiko upiekł mi tort,
a kiedy mi go przyniesiono w ogrodzie, w którym rozgrywała się impreza,
zdążyłam zobaczyć, jak czarny kruk, który dotychczas siedział na drzewie,
odleciał. Przez chwilę się tym przeraziłam, ale obiecałam sobie, że nie będę
się martwić Chase’m zaś bawić, bo to mój dzień. Bawiłam się więc wesoło i
jadłam dużo wraz z przyjaciółmi. Od każdego z nich dostałam prezenty. Od Keiko
piękne kimono w niebieskim kolorze, od Raimunda nową część Błotnych Zombie, na
którą złożył się z Clayem, od Omiego mnóstwo słodyczy, które zjadł mi Dojo, a
od Mistrza Guana pozytywkę grającą starą, japońską melodię, przez większą część
z narodu zapomnianą, ale ważną, dla każdej kobiety, która pragnęła w życiu
prawdziwej miłości. Zakomponowała ją niegdyś kochanka wielkiego cesarza, który
rzadko kiedy miał dla niej czas, przez swoje totalitarne ambicje. Pewnego dnia
z tęsknoty powiesiła się, a kiedy cesarz ją odnalazł, sam również dokończył żywota,
dopiero wówczas ogarniając, jak ważna dla niego była. Melodia była smutna i kończyła
się tragiczną nutą, lecz nieprzerwanie pobrzmiewała w niej nadzieja, że choć czasem
jest ciężko, nie wolno nam przestać wierzyć, iż mimo wszystko nie ma nic
piękniejszego na świecie od należenia do swojego mężczyzny.
_______________________________________________________
I jak? :) Miałam małe opóźnienie, za które przepraszam. Jak widać są dwie strony medalu, gdy jest się dziewczyną Chase'a Younga. Tomoko może nie było w tym rozdziale, ale nie martwcie się o nią, powróci na pewno ;)
Ściskam Was wszystkich mocno i pozdrawiam!
Spodziewałam się, że to Kimi będzie zazdrosna, a tu proszę. :D
OdpowiedzUsuńChase ma ciekawe huśtawki nastroju. xD Narazie napiszę, że to z zazdrością o Guana było obłędne. Chase zazdrosny... <3 Zależy mu, żaden podstęp!
WENY!
Wiem, czego się spodziewałaś i dobrze dla mnie, bo mogłam Cię zaskoczyć :D
UsuńPodobało Ci się to? To poczekaj na więcej xD Nie no... jasne... dlaczego to miałby niby być podstęp? :)
Ja sie tak mega jaram tym co tu tworzysz... Kazdy rozdział tak bardzo przezywam, mam wrazenie jakby to dzialo sie naprawde. To wrazenie mam glownie dlatego, ze akcja opowiadana jest z perspektywy Kimiko. Jak ona przezywa Chase'a to ja tak bardzo razem z nia. Tak jakby ta historia miala miejsce i sie serio wydarzyla, a Kimi to teraz relacjonuje. No i taka prawda w sumie - probuje powiedziec, ze odbieram to opko strasznie prawdziwie. Cokolwiek napiszesz, ja to przyjme z otwartymi rekomam. Zwyczajnie zapominam, ze to opko. Xd Opisujesz prosto i tak trafnie, że wzdychan, bo mi tak nie wychodzi. Ja muszę sie napocic przy opisach, by choc trochę stworzyc klimat a i tak uwazam, że u mnie nie ma zadnego klimatu, gdy porownuje opko do Twojego. U Cb klimat strasznie mocno idzie wyczuć, obracam sie w nim i dlugo po przeczytaniu rozdzialu nie moge wrocic do rzeczywistosci. Kocham to opowiadanie. Sprobuj tylko kiedys przestac pisac a Cie znajde i skrzywdze! Jak moglas chciec zamknac bloga? Z taka historia? Zaraz do tresci i wydarzen przejde, jeszcze tylko trochę Ci powzdycham. Jestem Ci mega wdzieczna, ze wybralas temat na opko właśnie taki, że Kimi jest w klasztorze i nie tworzylas alternatyw jak ja to robie. Sama nabieran weny, żeby napisac opko w pierwszej osobie i tez z Kimi w klasztorze i jej takim rozmysleniami. Zajebiscid czyta mi sie mysli Kimi tutaj. Moze to dlatego właśnie, ze sa taka czescia opowiadania, a nie oddzielnym elementem zawartym w cudzyslowiu. Wszystkie postacie masz tez tak zajebiscie wykreowane. Kimi, pomimo jej wad, jest urocza. Kibicuje jej i lubie ja, bo jednak wydaje mi sie prawdziwa. Nikt ni jest idealny. Pozostalych bohaterow tez masz zajebistych. Matko przecież Twoj Chase to mistrzostwo! <3 Wiez miedzy nim a Kimi, ktora zaczelas kreować jest cudna, juz ja kocham. Wiez z kolei jaka stworzylas miedzy Kimi a Keiko jest tez taka prawdziwa, ze zazdroszcze! Masz tak uporzadkowane relacje, naturalne, o nikim nie zapominasz... U mnie to wszystko dzieje sie tak z dupy. XD Wiem, bardzo Ci slodze, ale chce już nastepny rozdział wiec wylewam wszystko, co we mnie siedzi. Musisz wiedzieć, ze to opko to material na ksiazke! :D
OdpowiedzUsuńNadal mam ochotę zamknąć bloga :)
UsuńA za pochwały serdecznie dziękuję :) Dodają weny, choć ja wiem, że Ty tak specjalnie. Wad mam dużo i nie próbuj zaprzeczać :) I siebie za surowo nie oceniaj, bo głupoty gadasz. ;)
UsuńZaprzeczam. Na wszystko jestem ślepa, kiedy opko ma tak zajebistą historię. xd
UsuńNawet mnie nie denerwuj! Nie waz sie!
OdpowiedzUsuńHistoria może skończyć sie na 15 rozdziale :P
UsuńCOOOO?! To żart, prawda?! To zdecydowanie za krótko! Minimum 20 rozdziałów. Minimum!
UsuńCzy mogę już dostac nastepne rozdziały? No ile można czekac..!
OdpowiedzUsuńHihihi ^^ Daty wywieszone. Apeluję o cierpliwość :) Opłaci się. Tak myślę, hah ^^
UsuńA nie da się tego przyspieszyć? Z cierpliwością u mnie ciężko... D: Plis, plis, plis. No nie daj się tak plisować. xd
UsuńNo więc uwaga komentuję! xd
OdpowiedzUsuńJestem podjarana tym, że Kimi jest taka podjarana i tak jej dobrze po seksie z Nefrytowym. Hyh, Chase zasnął jak zabity. xD No tak, jego przeżywani jest tak wielkie u Kimi, tyle się już w życiu naseksił... XD Jestem jak najbardziej za i happy, że Kimi jest taka happy. Chciała śpiewać i wianki robić, wracając do Klasztoru! XD Bardzo odczułam po tym zdaniu tę jej radość. :D A to zdanie: chcesz być moja? Łoaaah. <3 Spróbowałaby tylko odmówić!XD
Jara mnie też to, ze Chase zażyczył sobie, by Kimi odwiedziła go ponownie, ubrana jak chińska księżniczka. Chociaż została jego konkubiną, to jednak on ma zamiar traktować ją zacnie, co udowodnił później, gdy wrócił...! Wziął ją jak boginie. A ta, mimo skromności, która próbuje nią zawładnąć dała radę zrobić lodzika. Zuch dziewczyna. :3 Zapunktuje tym na pewno. xD I serio punkty sie przydadzą skoro zapowiadasz, że Tomoko ma wrócić...
Kontynuując to, co mi się podobało: Chase zabił dla Kimi swoje konkubiny?! Achh! <333 Taka Raylie powinna brać z ciebie przykład!XD W ogóle to zajebiście obłędne, jaki Chase jest zazdrosny. Gdy wsadził jej tę rękę, aż podskoczyłam. xD To pewnie wina tego piżma. Zwariował przez to. xD
To niesamowite, co się z nim dzieje. Jak ją w nocy przytula, jak sie do niej zwraca. Kimi naprawdę musiała mocno go zauroczyć. Albo to wszystko jest jednym wielkim podstępem, jakiego się obawiam...
Teraz przejdę do rzeczy, które mi się nie podobały.
Czyli wszystkie gadki szmatki Keiko, że Chase ja zrani. Mam nadzieje, że nie są prorocze. Lepiej, żeby nie były!
Smutno mi też z powodu ich związku na odległość. Ciężko znieść takie rozłąki. :( Zwłaszcza jak rozłąka trwa az miesiąc... masakra. :< Zazdrość Chase'a jest więc zrozumiała no. Chociaż o Guana...? xd No błagam... Chase, kochany głuptasku... Guan to nie jest konkurencja dla ciebie! On ci do pięt nie dorasta!
Kimi musiałaby być skończoną idiotką, żeby sie zgodzić na jakieś flirty z nim. xd Zreszta ona nawet przestała zwracać uwage na innych chłopaków teraz. <3 Tylko Chase jej w głowie. <3
Szkoda, że urodziny wypadły tak, a nie inaczej. Chase mógłby sie przełamać i przybyć do Kimi. :( Oby Kimi też znalazła jakiś sposób, żeby sie wymknąć... Ciekawe, co dostanie od księcia. xd Bo dostanie, prawda?!
A ta historia pozytywki urzekająca. Błagam niech nie okaże się żadną alegorią. XD
Czytało mi się bombowo, wiec proszę szybko o następny rozdział. Przyspiesz publikacje, błagam! <3
WENY!