poniedziałek, 11 kwietnia 2016

11. "Chińska księżniczka i zwiastun zmory zazdrości"



Długo nie mogłam zasnąć, przeżywając zgaszenie mego wewnętrznego płomienia smoczym oddechem. Czułam przeszywające moją norkę wibracje i ekscytację ściskającą mnie całą niczym ramiona kochanka. Z jednej strony byłam zmęczona i chciałam spać, lecz z drugiej aż nadto pobudzona, by móc zamknąć oczy. Mój partner nie miał takich problemów; Chase spał obok jak zabity, po tym jak upolował mnie nocą z wprawą drapieżnika. Nie przykryliśmy się, mając nadal rozpalone nagie ciała. Zmarzliśmy gdzieś nad ranem i wtedy, choć spałam, poczułam, że Chase mnie otula. Obudziliśmy się mniej więcej po południu, chyba w tym samym czasie. Patrząc się na niego w milczeniu, kiedy oświetlało go słońce wpadające przez balkon, ogarnęłam, że stał się dla mnie jeszcze przystojniejszy. Nie kontrolując się, wsuniętą pod kołdrę dłonią wyszukałam jego węża, który sterczał, więc go ścisnęłam. Przyciągnął mnie do siebie i bez słowa wszedł we mnie znowu, jakby tylko na to czekał przez cały sen. Nie protestowałam, bo choć nocny seks był w pełni zaspokajający, otworzywszy oczy po prostu chciałam więcej.
- Chcesz być moja? – szepnął mi do ucha pytaniem, kiedy się przytulaliśmy, na jakie mogłam odpowiedzieć w jeden sposób.
- Tylko twoja.
Długo nie potrafiłam otrząsnąć się z miłosnego amoku szczęścia. Nie wiedziałam czemu, ale moją odwagę na więcej słów poskramiała ochota na skromność. Ciągle się rumieniłam, czując niewyjaśniony wstyd, jakby teraz, po seksie z Nefrytowym, moje ciało zapragnęło być dla niego bardziej dziewczęce, uległe i aż za bardzo wrażliwe. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, bym się płoszyła jak owca przed wilkiem. Łapał mnie wtedy za podbródek i torturował, każąc wytrzymywać jego spojrzenie i bliskość. Cokolwiek się ze mną działo, nie umiałam tego wytłumaczyć ani tym bardziej zrozumieć.
Zanim opuściłam pałac Nefrytowego Cesarza, pocałowałam go czule w usta, i zapytałam, czym mogłabym najlepiej go zadowolić, gdy powrócę. Miałam nadzieję, że będzie kontynuować wprowadzanie mnie w swoją Sztukę Miłosną pełną jego fetyszy i nie pomyliłam się.
– Odwiedź mnie ubrana jak chińska księżniczka – zażądał. – Bądź uległa jak konkubina. Użyj tych samych perfum i tej samej cienistej farbki wokół oczu, i przyjdź boso.
Niestety choć bardzo nie chciałam, musiałam wracać do Klasztoru i wymyśleć po drodze szybko jakąś dobrą wymówkę, dlaczego nie było mnie przez całą noc. Zupełnie nie wiedziałam co powiem chłopakom, w dodatku wracałam bez niczego, bo oba Wu zostały u Chase’a. Mimo tego, idąc przez las, cały czas się uśmiechałam. Zupełnie bez powodu. Ogarniała mnie tak wielka, wewnętrzna radość, której nie potrafiłam wytłumaczyć, że gdyby nie wstyd, że Chase mógł się już do porządku doprowadzić i zacząć oglądać mnie przez swoją szklaną kulę, śpiewałabym razem z ćwierkającymi ptaszkami. Miałam ochotę skakać, iść do Klasztoru tanecznym krokiem, zbierać kwiaty i robić sobie z nich wianek. Działo się tak ze mną zawsze podobnie, gdy dochodziłam w łóżku, jednak jeszcze nigdy żaden orgazm dotąd nie rozpromienił mi tak silnie buzi, jak ten z Nefrytowym. Byłam szczęśliwa, że między mną a nim nawiązał się romans, który mieliśmy zamiar strzec niczym skarbu. Nie chodziło o sam wspaniały orgazm i niezapomniane nocne przeżycie, ale o fakt, że ja byłam jego, a on był mój. Należenie do swojego mężczyzny jest najcudowniejszą rzeczą jaka może spotkać w życiu kobietę.
Szczerze cieszyłam się z tego, że zostałam chińską konkubiną, niż japońską gejszą, gdyż te drugie były zwykłymi prostytutkami, nie mogącymi liczyć na więcej niż jedną noc z tym samym mężczyzną. Spodobało mi się, że Chase był bardzo zdecydowany i  wiedział, czego chce, a także jego spółkowanie ze mną z dodatkiem miodu. Nie mogłam się doczekać, żeby poznać więcej jego fetyszy, nie mogłam doczekać się naszego ponownego spotkania. To był dzień mający otworzyć najszczęśliwszy okres mego życia.

***

Po drodze spotkałam w lesie swoją drużynę, która zaniepokojona o mój los, postanowiła wyruszyć do pałacu. Zobaczywszy mnie wracającą całą i zdrową, rzucili się na mnie, żeby mnie wycisnąć. Raimundo przytulał się najmocniej. Kiedy zapytali, co się ze mną stało, powiedziałam, że do końca z księciem pertraktowałam o Wu, aż postanowiliśmy stoczyć pojedynek, w którym straciłam oba Wu. Spojrzeli się na mnie wówczas krzywo, wyzywająco i z żalem o to, że tak ich zawiodłam, ja jednak wolałam, by myśleli o mnie źle z tych powodów, niż przyznać im się do czego między mną a Nefrytowym tak naprawdę doszło. Wiedziałam, że wtedy na pewno nigdy mi nie wybaczą, Raimundo może nawet zdecydowałby wyrzucić mnie z drużyny, a tak to pogniewają się kilka dni, po czym im przejdzie. Nawet Mistrz Fung, którego kochałam miłością, na którą mój ojciec nigdy nie zasłużył, stał mi się na jakiś czas obojętny.
Gdy zbliżał się wieczór, nieustannie próbowałam wymknąć się z Klasztoru. Którędykolwiek bym nie wyszła, natrafiałam na któregoś z chłopaków, zmuszona szybko odpowiadać na ich pytanie: dokąd się wybieram o tej porze. Nie chcąc za bardzo ryzykować, postanowiłam pozostać do czasu, aż nadejdzie właściwy moment. Swój smutek, że kolejną noc spędzę sama, próbowałam zabić pocieszeniem, że skoro nie podałam księciu daty, kiedy na pewno wrócę, on również będzie tęsknić i wzrośnie w nim apetyt na moje ciało. Nawet jeśli w czasie rozłąki zdecyduje znaleźć pocieszenie w innej, na mnie nadal będzie zmuszony czekać. A ja na niego. Obustronna cena bycia rarytasem.
Miałam wielkie problemy z zaśnięciem, z którymi wcześniej się nie mierzyłam. Nie mogłam zmrużyć oka po trochu z ekscytacji po seksie i radości po orgazmie – rozumiałam już czemu Smoczy Książe chodzi tak często uśmiechnięty, zwyczajnie często przeżywa najwspanialsze uniesienia ciała i ducha. Innym powodem odpędzającym mi sen z powiek była nieprzyjemność wynikająca ze spania w samotności. Czułam chłód na swym ciele, choć w pomieszczeniu panowała typowa temperatura pokojowa. Pragnęłam być otulona męskimi ramionami, czuć podbródek na swej szyi i spleść się pod kołdrą nogami. Zamiast tego zostałam skazana na samotną noc, przyprawiającą o cierpienia gorsze od tych, jakie wynieść można podczas walki. Musiałam wytrzymać tak trzy dni.
Odkąd stałam się jego, przestałam zwracać jakąkolwiek uwagę na flirty ze strony innych mnichów. Wszyscy stali mi się całkowicie obojętni, znalazłam w sobie nawet większą siłę do tego, by ich bezlitośnie spławiać. Zastanawiałam się, czy i Chase dochowuje mi wierności. Obawiałam się, że nie, choć miło było widzieć kruka od niego, który przysiadając, gdzie się dało, obserwował mnie prawie całymi dniami. Czas w Klasztorze mijał wolno. Ćwiczyłam dużo, by zapomnieć o samotności. Raimundo nie odstępował mnie prawie że na krok, a kiedy zapytałam go o powód jego zbyt częstych odwiedzin, odpowiedział, że się o mnie niepokoi.
- Wyglądasz jakoś inaczej… Jakby zaszła w tobie zmiana. Wszystko w porządku?
Słyszałam o tym nie raz, że po rozdziewiczaniu dziewica zmienia się pod względem fizycznym i psychicznym. Poniekąd ostatecznie dojrzewa, stając się oficjalnie kobietą i chociaż uprawiając seks z Nefrytowym nie miałam błony dziewiczej, wmawiałam sobie, że to z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Wspólne zdarzenie z Mistrzem Guo pragnęłam wyciąć z pamięci jak niechciany kleks na pergaminie. Miałam nadzieję, że jeśli o tym zapomnę i dalej nikomu nie będę się do tego przyznawać, magicznie stanie się, iż to wydarzenie nigdy nie miało miejsca.
Ponieważ Mistrz Fung nadal pozostawał w śpiączce, a ktoś musiał uczyć nas do kolejnych egzaminów, przybył do nas Mistrz Guan, który zaoferował podzielić się swą wiedzą. Miło było znów go zobaczyć i musiałam przyznać, że zajęcia z nim były fajne. Za dnia sympatyczny, szybko z nami wszystkimi bardzo się zaprzyjaźnił, a podczas treningów zimy i bezlitosny. Posłużył mi świetnie, bo pewnego wieczora odwrócił uwagę chłopaków podczas kolacji. Wymknęłam się po cichu, lecz wcześniej zajrzałam jeszcze do świątyni, aby zabrać stamtąd Złote Pazury Tygrysa. Uznałam bowiem, że skoro jest ciemno na zewnątrz, las, który muszę przebyć, by znaleźć się na włościach księcia Heylinu, będzie niebezpieczny. Nie miałam pewności, czy zjawią się przed nim koty, żeby mnie eskortować. Nie chciałam ryzykować, a poza tym tak było szybciej i wygodniej. Niecierpliwiłam się już za bardzo, by dogodzić Smokożercy i sobie w roli, w której mnie pragnął.
- Wreszcie jesteś – powiedział, jak tylko moja stopa stanęła na wypolerowanych do połysku posadzkach w pałacu. Zachwyciłam się słyszalnym w głosie Chase’a stęsknieniem.
Szybko spochmurniał widząc mnie w xiaolińskich szatach, kiedy obiecałam mu pojawić się w stroju chińskiej księżniczki. Wskazałam mu swoją torbę i wyjaśniłam, że nie mogłam ryzykować, więc jeśli pozwoli, przebiorę się u niego. Zaprowadził mnie tym razem do swojej sypialni, której wspaniałego wyglądu nie odzwierciedliły żadne moje wcześniejsze wyobrażenia.
Zaczynając od tego, że była ogromna, posiadała całe mnóstwo dekoracji ze złota i czarnego, połyskującego kamienia; różne wzory nawiązujące swoją formą do smoczej przeplatały się przez kolumny i balustrady. Podłogę nie zakrywał żaden dywan, była pusta, czysta i strasznie zimna. Od razu przestał mi się podobać pomysł z chodzeniem po niej boso. Łóżko stało na środku z baldachimem z niebieskich zasłon, z kolei pościel była bordowa i z satyny. Oprócz tego były też szafki, a to wszystko, ta część relaksacyjna odgrodzona została niskim murkiem od małych schodków do położonej nieco niżej części pomieszczenia. Tam w podłodze umieszczona została ogromna wanna w kształcie koła. Sypialnia miała też drzwi ze szkła prowadzące na balkon bez balustrady skąd można było obserwować cały pałac. Stamtąd leciały inne schody w dół, prosto do ogrodów treningowych, w jakich jeszcze nie byłam. Sypialnia ta położona blisko serca wulkanu, zawsze panowało tam ciepło, i tym bardziej nie mogłam zrozumieć, czemu podłoga wydaje się być z lodu. Zatrzymaliśmy się przed łóżkiem, a drzwi, przez które przeszliśmy, zatrzasnęły się z hukiem.
- Przebieraj się – rozkazał. Z uśmiechem odwróciłam się do niego, stawiając na ziemi torbę. Wyjęłam kupione hanfu koloru czerwono-złotego. Zobaczyłam, że Chase nie zamierza wyjść a dopilnować, bym zdjęła z siebie szaty mnicha. Wcale nie ułatwił mi zadania, bo rozbieranie się przed nim do naga, gdy stał przy mnie i patrzył na wszystko, co chciał, mocno mnie onieśmielało, nawet jeśli moje ciało nie było już dla niego tajemnicą. Cała zarumieniona w miarę szybko zawiązałam na sobie hanfu i oznajmiłam, że jestem gotowa. Oczy zdążyłam wymalować w Klasztorze, jak i wyperfumować się piżmem, który musiał drażnić Chase’a od początku, gdy się zjawiłam. Nagle podszedł do mnie, odsunął włosy z mojej szyi i trwał tak, wdychając mnie. Piżmo okazało się jego słabym punktem, pomyślałam, że dzięki niemu mogę sprawić kiedyś, by to on był uległy mi, choć w zasadzie już teraz górowałam, sprawiając, że tracił dla mnie głowę.
Aby to osiągnąć wpierw musiałam udowodnić mu, że to on ma kontrolę na mnie i zlikwidować jego obawy, iż go zabałamucę, a bardzo wierzyłam w sukces. Demonstrując próbkę mojej uległości, uklękłam przed nim, nadal przy mnie stojącym, rozpięłam mu spodnie i wzięłam jego członka do ust. Cały czas przełamywałam się, bo skromność i wstyd próbowały mnie zniewolić. Delikatnie ssałam tak długo, aż Chase stęknął z rozkoszy.
Podciągnął mnie do góry, po czym wziął na ręce. Trzymając nad sobą, zaniósł mnie do łóżka niczym boginię, w jakiej może być zakochany i nieskończenie posłuszny. Nastąpiła kolejna z wielu mających nadejść jeszcze wspólnych nocy. Tym razem nie zostałam rozebrana. Chase podwinął mi hanfu do góry, uwalniając moje nogi i w ten sposób wziął mnie, w dodatku namiętniej niż za pierwszym naszym razem. Fascynowałam się nim i jego Sztuką Miłości. Potrafił zatracić się w kobiecym ciele w sposób, jakby czynił to z tysiącletnią praktyką, która przerodziła się w pasję i pełne podziwu, głębokie zamiłowanie do ciał płci przeciwnej. Wielbił każdy skrawek mnie, uwielbiał krągłość małżowiny mych uszu, półksiężyc ust, kolor moich oczu, zagłębienie u nasady szyi, małe piersi,  a zwłaszcza moje drobne stópki. Był oczarowany delikatnością sylwetki japońskiej kobiety, jaką, jak twierdził, nie odznaczają się niewiasty żadnej inne nacji. Smoczy Książę kochał się w swym wyimaginowanym ideale, którego byłam ziszczeniem, pięknością z chińskich legend o ciele tak kruchym, że kładąc się na mnie, można mnie było zmiażdżyć, a jednak wykazywałam się siłą i wewnętrznie byłam wojowniczką. Uważał, że kobieta, która w łóżku jest krucha jak porcelana, zaś na polu bitwy silna jak mężczyzna, jest godna jego łoża na więcej niż tysiąc nocy.
Pewien mądry mędrzec Sou Ji Gan próbował raz spisać księgę ze wszystkimi myślami będącymi w głowach dwóch kopulujących ze sobą kochanków. Według niego jeżeli para wojowników decyduje się na seks między sobą, powstaje magiczny, ponad cielesny rytuał, a nasienie mężczyzny i soki kobiety nabierają niepowtarzalnych właściwości leczniczych oraz zwiększających siłę. Wierzyłam, że ziarno smoka jest jeszcze wspanialsze i może nawet zdolne uczynić mnie niepokonaną, dlatego też poprosiłam Chase’a, żeby pozwolił mi go skosztować, dochodząc w moich ustach. Oczy zapłonęły mu wówczas z podniecenia. Spełnił moją prośbę, a ja do dziś nie zapomnę gorzkiego smaku, który szybko połknęłam, nim zdołał zniechęcić mnie do powtarzania tychże finałów.
Po stosunku zostałam u niego do białego rana, choć wiedziałam, że dużo ryzykuję. Bałam się, że komuś, na przykład Keiko, mógł zaświtać nocą w głowie pomysł, by zajrzeć do mnie, a wtedy wyszłoby na jaw, że się wymykam. Chase, jakby nie zważając na to, iż mogę mieć poważne kłopoty, próbował namówić mnie, bym zjadła z nim śniadanie. Rozpaczliwie pożegnałam go i zapytałam, czy nie byłoby możliwości, aby to on zaglądał do Klasztoru. Wyraził niechęć, choć był to jedyny sposób, żeby uniknąć kłopotów, nie przestając dalej pielęgnować naszego związku. Wyjaśnił, że nienawidzi Klasztoru i poprzysiągł sobie, że jego stopa nigdy tam nie stanie, chyba że po to, by Klasztor zniszczyć. Zdecydowaliśmy się więc na związek na odległość, wierząc, że to tylko wzmocni nasze uczucie. W efekcie nie zobaczyliśmy się aż przez dwa tygodnie.
Ciężko mi było znieść każdą rozłąkę z Nefrytowym, płakałam za każdym razem, żegnając się z nim. Nie tylko dokuczała mi tęsknota za nim samym, ale nieprzerwanie pragnęłam ponownie pod nim legnąć. Z czasem to drugie pragnienie osłabło, lecz nie samotność. Pragnęłam znów go usłyszeć, znów z nim rozmawiać znów tulić się do jego silnego ciała. Brakowało mi jego uśmiechu, spojrzenia, zwłaszcza tego pełnego aprobaty, gdy wykazuje się swoją wiedzą. Pierwsze razy, w których się żegnaliśmy były najgorsze i wtedy właśnie mój płacz był najsilniejszy. Bałam się wielu powodów: że Chase zdradzi mnie w międzyczasie, nie będzie za mną tęsknić, wróci do Tomoko, lub całkowicie się ode mnie odwróci, a ja skończę jak wykorzystana zwyczajnie dziewczyna. Nie chciałam być znów ofiarą, dlatego błagałam bogów i przodków, abym nie myliła się, wierząc w jego uczucie do mnie. W modłach nie potrafiłam jednak znaleźć spokoju, zwłaszcza wtedy, kiedy nie widzieliśmy się aż cały miesiąc.

***

Przez te całe dwa tygodnie rozłąki próbowałam odwrócić swą uwagę od tęsknoty, skupiając się na trenowaniu. Mistrz Guan dostrzegał mój smutek i nieprzerwanie pytał się, co mi dolega. Przed nim i przed wszystkimi musiałam skrywać swój sekret, kłamiąc w żywe oczy. Podczas samotnych nocy dokuczały mi wyrzuty sumienia. Tylko z Keiko postanowiłam być bezwzględnie szczera i któregoś dnia wyznałam jej o swojej przygodzie. Słuchała mnie z wielkimi, pełnymi przerażenia oczami, jakbym popełniła okrutną zbrodnię, co w sumie zahaczało o prawdę, bo stałam się dziewczyną wroga Xiaolin. Zapytała mnie, czy nie oszalałam, lub czy Nefrytowy czymś mnie nie zaszantażował. Nie chciała wierzyć, że mnie kocha, ani że ja jego. Ręcząc o swoim uczuciu do niego zadałam jej ból, po którym utraciłam ją na kilka dni. Nie myślałam, zwierzając jej się, a przecież Keiko sama się we mnie kochała. Wyznawszy przyjaciółce, że oddałam serce księciu Heylin, ugodziłam ją sztyletem w serce. Mimo wszystko po tych kilku dniach lizania ran, wróciła do mnie, obiecując chronić mnie do końca życia. Nadal nie uważała, by mój związek z Nefrytowym wyszedł mi a dobre, ale postanowiła dopilnować, aby nikt więcej się o tym nie dowiedział i żebym nie wpadła w Klasztorze w kłopoty. Byłam jej nieskończenie wdzięczna, nawet jeśli nigdy nie przestała namawiać mnie do wybicia sobie Chase’a z głowy.
- On cię kiedyś zrani tak, że się nie podniesiesz. Jest z Heylinu i dla niego nie będziesz się liczyć, gdy na przykład wam obojgu będzie coś zagrażać. Poświęci cię by przeżyć bez wahania. Nigdy cię szczerze nie pokocha, bo tacy jak on nie potrafią prawdziwie kochać.
Ja nie wierzyłam w jej słowa i przekonywałam się czymś zupełnie odwrotnym. Uważałam, że znam go zdecydowanie lepiej od niej. Mimo wszystko to co powiedziała tak utkwiło mi w głowie, że kiedy wreszcie się z Chase’m zobaczyłam, zapłakana upadłam mu w ramionach i wyjaśniłam, że boli mnie serce. Zabrał mnie wtedy do wanny i razem się wykąpaliśmy. Nie pytał co mi dolega, w zasadzie słowem się nie odzywał tylko pielęgnował mnie i starał, bym się rozluźniła i uspokoiła. Dopiero po kolacji zapytał mnie o moje zmartwienie. A ja, jakby po tym, co powiedziała mi Keiko, ograniczyłam się do wyjaśnienia mu, że boli mnie ta tęsknota za nim. Podświadomie czułam, że powinnam być  z nim szczera od początku, ale tak jak pominęłam Mistrza Guo, tak milczałam na inne niekomfortowe tematy, które mogłyby mnie położyć przed Nefrytowym w złym świetle. To był błąd, który w przyszłości mnie kosztował…
Aczkolwiek tamtego wieczora, choć Chase wyczuł, że pomijam istotne fakty, tak jakby wszystkiego sam się domyślił. Dla mnie skazał wszystkie swoje konkubiny na śmierć, za wyjątkiem mojej siostry, która nadal nie wracała z wymiaru Delta. Nie prosiłam go o to, ale w głębi czułam ulgę. Usłyszawszy o konkubinach chciałam zapytać czy dochowywał mi wierności, nie będąc pewna, czy chce wiedzieć. W końcu zła odpowiedź mogła boleć. Po zastanowieniu postanowiłam zaryzykować; odpowiedział, że tylko ze mną będzie się kochać do końca swych dni.
- Jak chcesz to robić… przecież nie jestem nieśmiertelna jak ty – spytałam, smutniejąc.
- Więc uczynię cię nieśmiertelną, gdy będziesz gotowa.
Zatkało mnie, gdy to powiedział. Czy to możliwe, bym aż tak go sobą uwiodła? Jeśli tak, to musiałam być naprawdę niezła, bo nie zajęło mi to dużo czasu. Czasem owszem, dopadały mnie wątpliwości, czy to wszystko nie jest jakimś podstępem z jego strony i że wcale go nie zdobyłam, ale z każdym kolejnym spotkaniem, które potem odbywały się przez cztery tygodnie co tydzień, udowadniał mi, ile dla niego znaczę.
Chase sam uwodził mnie swoim niepowtarzalnym urokiem osobistym, oraz wyglądem smoka. W tych najlepszych chwilach był serdeczny i dowcipny, pełen życia i nieskończenie wymagający.
– W łóżku masz pachnieć wyłącznie piżmem – mawiał.
Do tego stopnia przepadał za tym zapachem, że całkiem zrezygnowałam z olejku chryzantemowego i odtąd już zawsze woń piżma przypominała mi o Chasie.
Często po miłosnych zapasach trzymał mnie w objęciach tak blisko, że z trudem oddychałam. Wtedy górę brało nade mną moje dawne ja, czułam się zdławiona, w pułapce, zniewolona przez mężczyznę. Jeśli broniłam się, przyciskał mnie do siebie jeszcze mocniej i mówił:
– Nie umiera się z miłości, to niemożliwe, przecież wiesz, Kimiko.
Ja już o tym wiedziałam, ale on być może dopiero siebie przekonywał. Przy mnie uczył się miłości, a w jego przypadku było to trudne. Choć bywał opiekuńczy, złościł się, kiedy czasem potrzebowałam prywatności, jakiej on nie chciał mi dać. Tłumaczyłam sobie, że to z tęsknoty tak się zachowywał, oraz że to przez nią stawał się tak chorobliwie zazdrosny.

***

Podczas mojego siódmego powrotu do niego po całym miesiącu nie widzenia się, Chase na wstępie przygwoździł mnie do ściany. Zaskoczona i wystraszona zarazem zapytałam, o co mu chodzi, a on wściekle mi się przyjrzał, po czym wsunął we mnie dwa palce, nie przestając przyglądać się memu ciału. Gdy wyjął rękę i zobaczył, iż dopiero pod wpływem jego dotyku zrobiłam się mokra, puścił mnie. Zapytałam o powód tej napaści, a on wyjaśnił, że widział mnie zamykającą się w pokoju z Mistrzem Guanem, toteż chciał sprawdzić, czy nadal cieknie ze mnie śluz po zdradzie. Z racji, że jednak żadnej zdrady się nie dopuściłam, nie znalazł po sprawdzeniu mi krocza żadnych dowodów przeciwko mnie. Opowiedziałam mu, że w zamkniętym pokoju ćwiczyłam z Mistrzem Guanem medytację, która miałaby mi pomóc oczyścić umysł ze zmartwień. Widział we mnie potencjał i nie chciał, żeby moje smutki (wynikające z tęsknoty) spowalniały mnie. Uznałam, że zazdrość Nefrytowego o mnie jest urocza i próbowałam zapewnić go, że Mistrz Guan mnie tylko uczy i nigdy nic między mną a nim nie zajdzie.
- Poleciałaś na mnie, skąd mogę wiedzieć, że i on ci się nie podoba? – pytał, wciąż zdenerwowany.
- On jest brzydszy i o wiele starszy od ciebie, więc dla mnie zdecydowanie za stary. On mi tylko zastępuje Mistrza Funga, zrozum.
Myślałam wtedy, że go przekonałam do swoich niezłamanych uczuć, ale grubo się myliłam. To był dopiero początek mających nadejść problemów. Gdy potem położyliśmy się do łóżka, Chase wziął mnie brutalnie, jakby chciał pokazać przez to, jak bardzo jestem tylko jego. Przekręcił mnie na brzuch, unieruchomił, przygniótł i przeleciał. I chociaż podobało mi się to i otrzymałam znacznie więcej rozkoszy, rano obudziłam się obolała do tak opłakanego stopnia, iż nie byłam w stanie zjawić się na treningu. Co gorsza miałam sine i czerwone ślady na ciele, które rzucały się w oczy, chociaż szaty xiaolińskie miały długie nogawki i rękawy.
Jak się okazało, Chase kochał się w sposób równie skomplikowany jak jego natura. Gdy się dąsał, co zdarzało się od czasu do czasu, brał mnie powoli, jakby zastanawiając się, czy w ogóle mnie pragnie, a kiedy było już po wszystkim, w jednej chwili wstawał z łózka. Zazwyczaj nasza bliskość ponownie wprawiała go w dobry humor. Cieszyłam się z tych chwil. Lubił kochać się na różne sposoby, brał mnie, kiedy najmniej się tego spodziewałam, jakby chciał podkreślić swoje podważalne prawo do mojej osoby. Najbardziej jednak uwielbiał brać mnie od tyłu, bo mówił, że wtedy najlepiej wyczuwa całą długość pochwy. Uważałam tę pozycję za strasznie wyuzdaną i to sprawiało, że zalewałam się rumieńcem za każdym razem, gdy wypinałam się do niego, dodatkowo przyjemność, którą odczuwałam, była dwa razy silniejsza niż w przypadku każdej innej. To właśnie seks od tyłu dawał mi najwięcej różnorakich emocji; czułam ból, gdy wbijał się we mnie po sam koniec, iż mogłabym krzyczeć „dość”, ale też i niesłychaną rozkosz zarazem z każdym jego pchnięciem, iż jedyne co chciałam wprawdzie robić to zaciskać go w sobie i nie wypuszczać. Towarzyszyły mi tak sprzeczne i skrajne odczucia, że nie potrafiłam tego ogarnąć; darłam się, nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, jedną stopą byłam w raju, drugą w piekle. Czułam się przez niego rozrywana, ale w żaden sposób doznanie mi to nie przeszkadzało, gdyż na końcu zawsze szczytowałam, co aż powinno być niemożliwe.
Moje życie nabrało nieoczekiwanego obrotu. Nadal byłam szczęśliwa i cieszyłam się każdym dniem, choć każdy dzień mógł oznaczać kłopoty. Z jednej strony groziły mi kary w Klasztorze, wygnanie, lub co gorsza ścięcie głowy, gdyby Mistrzowie dowiedzieli się o moim związku z Nefrytowym. Z drugiej groził mi sam Nefrytowy, bo jego chora zazdrość przerodziła się do tego, że uznał, że powinien obwieścić całemu światu, że jestem jego. Nie bacząc więc na to, że mogę mieć kłopoty, znaczył moje ciało czerwonymi śladami. Byłam na niego za to wściekła. Nie rozumiałam, z czego ta jego zazdrość wynika, czy to z mojej przeszłości, czy dlatego, że widział, jak koledzy próbują do mnie zarywać, czy po prostu mi nie ufał, bo wiedział, że nie jestem z nim szczera. Lecz jeśli to ostatnie jest tym powodem, to dlaczego miałby wówczas w ogóle ze mną być? Tkwiłam w kropce bez żadnej odpowiedzi.
W końcu nadeszły moje dziewiętnaste urodziny i ten dzień jako pierwszy stracił na szczęśliwych barwach. Wypadły w piątek, a że data moich narodzin była wszystkim dobrze znana, urządzono mi imprezę niespodziankę. Omi, Raimundo i Clay martwili się o mnie, dostrzegali moje smutki, a nawet od jakiegoś czasu stałam się dla nich bardziej zamknięta, toteż chcieli mnie jakoś pocieszyć.
- Jesteście kochani – powiedziałam im, widząc ich starania. Przez cały dzień nie tylko byli dla mnie mili, powstrzymywali się od złośliwych komentarzy, ale i spełniali każdą moją zachciankę. Co prawda pragnęłam ten dzień spędzać tylko i wyłącznie z Nefrytowym, tak niestety nie udało się.
Mistrz Guan zwolnił nas wszystkich z treningu, po czym włączył głośno muzykę ze stereo. Wraz z Keiko upiekł mi tort, a kiedy mi go przyniesiono w ogrodzie, w którym rozgrywała się impreza, zdążyłam zobaczyć, jak czarny kruk, który dotychczas siedział na drzewie, odleciał. Przez chwilę się tym przeraziłam, ale obiecałam sobie, że nie będę się martwić Chase’m zaś bawić, bo to mój dzień. Bawiłam się więc wesoło i jadłam dużo wraz z przyjaciółmi. Od każdego z nich dostałam prezenty. Od Keiko piękne kimono w niebieskim kolorze, od Raimunda nową część Błotnych Zombie, na którą złożył się z Clayem, od Omiego mnóstwo słodyczy, które zjadł mi Dojo, a od Mistrza Guana pozytywkę grającą starą, japońską melodię, przez większą część z narodu zapomnianą, ale ważną, dla każdej kobiety, która pragnęła w życiu prawdziwej miłości. Zakomponowała ją niegdyś kochanka wielkiego cesarza, który rzadko kiedy miał dla niej czas, przez swoje totalitarne ambicje. Pewnego dnia z tęsknoty powiesiła się, a kiedy cesarz ją odnalazł, sam również dokończył żywota, dopiero wówczas ogarniając, jak ważna dla niego była. Melodia była smutna i kończyła się tragiczną nutą, lecz nieprzerwanie pobrzmiewała w niej nadzieja, że choć czasem jest ciężko, nie wolno nam przestać wierzyć, iż mimo wszystko nie ma nic piękniejszego na świecie od należenia do swojego mężczyzny.


_______________________________________________________

I jak? :) Miałam małe opóźnienie, za które przepraszam. Jak widać są dwie strony medalu, gdy jest się dziewczyną Chase'a Younga. Tomoko może nie było w tym rozdziale, ale nie martwcie się o nią, powróci na pewno ;)
Ściskam Was wszystkich mocno i pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. Spodziewałam się, że to Kimi będzie zazdrosna, a tu proszę. :D

    Chase ma ciekawe huśtawki nastroju. xD Narazie napiszę, że to z zazdrością o Guana było obłędne. Chase zazdrosny... <3 Zależy mu, żaden podstęp!
    WENY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, czego się spodziewałaś i dobrze dla mnie, bo mogłam Cię zaskoczyć :D
      Podobało Ci się to? To poczekaj na więcej xD Nie no... jasne... dlaczego to miałby niby być podstęp? :)

      Usuń
  2. Ja sie tak mega jaram tym co tu tworzysz... Kazdy rozdział tak bardzo przezywam, mam wrazenie jakby to dzialo sie naprawde. To wrazenie mam glownie dlatego, ze akcja opowiadana jest z perspektywy Kimiko. Jak ona przezywa Chase'a to ja tak bardzo razem z nia. Tak jakby ta historia miala miejsce i sie serio wydarzyla, a Kimi to teraz relacjonuje. No i taka prawda w sumie - probuje powiedziec, ze odbieram to opko strasznie prawdziwie. Cokolwiek napiszesz, ja to przyjme z otwartymi rekomam. Zwyczajnie zapominam, ze to opko. Xd Opisujesz prosto i tak trafnie, że wzdychan, bo mi tak nie wychodzi. Ja muszę sie napocic przy opisach, by choc trochę stworzyc klimat a i tak uwazam, że u mnie nie ma zadnego klimatu, gdy porownuje opko do Twojego. U Cb klimat strasznie mocno idzie wyczuć, obracam sie w nim i dlugo po przeczytaniu rozdzialu nie moge wrocic do rzeczywistosci. Kocham to opowiadanie. Sprobuj tylko kiedys przestac pisac a Cie znajde i skrzywdze! Jak moglas chciec zamknac bloga? Z taka historia? Zaraz do tresci i wydarzen przejde, jeszcze tylko trochę Ci powzdycham. Jestem Ci mega wdzieczna, ze wybralas temat na opko właśnie taki, że Kimi jest w klasztorze i nie tworzylas alternatyw jak ja to robie. Sama nabieran weny, żeby napisac opko w pierwszej osobie i tez z Kimi w klasztorze i jej takim rozmysleniami. Zajebiscid czyta mi sie mysli Kimi tutaj. Moze to dlatego właśnie, ze sa taka czescia opowiadania, a nie oddzielnym elementem zawartym w cudzyslowiu. Wszystkie postacie masz tez tak zajebiscie wykreowane. Kimi, pomimo jej wad, jest urocza. Kibicuje jej i lubie ja, bo jednak wydaje mi sie prawdziwa. Nikt ni jest idealny. Pozostalych bohaterow tez masz zajebistych. Matko przecież Twoj Chase to mistrzostwo! <3 Wiez miedzy nim a Kimi, ktora zaczelas kreować jest cudna, juz ja kocham. Wiez z kolei jaka stworzylas miedzy Kimi a Keiko jest tez taka prawdziwa, ze zazdroszcze! Masz tak uporzadkowane relacje, naturalne, o nikim nie zapominasz... U mnie to wszystko dzieje sie tak z dupy. XD Wiem, bardzo Ci slodze, ale chce już nastepny rozdział wiec wylewam wszystko, co we mnie siedzi. Musisz wiedzieć, ze to opko to material na ksiazke! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal mam ochotę zamknąć bloga :)

      Usuń
    2. A za pochwały serdecznie dziękuję :) Dodają weny, choć ja wiem, że Ty tak specjalnie. Wad mam dużo i nie próbuj zaprzeczać :) I siebie za surowo nie oceniaj, bo głupoty gadasz. ;)

      Usuń
    3. Zaprzeczam. Na wszystko jestem ślepa, kiedy opko ma tak zajebistą historię. xd

      Usuń
  3. Nawet mnie nie denerwuj! Nie waz sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia może skończyć sie na 15 rozdziale :P

      Usuń
    2. COOOO?! To żart, prawda?! To zdecydowanie za krótko! Minimum 20 rozdziałów. Minimum!

      Usuń
  4. Czy mogę już dostac nastepne rozdziały? No ile można czekac..!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi ^^ Daty wywieszone. Apeluję o cierpliwość :) Opłaci się. Tak myślę, hah ^^

      Usuń
    2. A nie da się tego przyspieszyć? Z cierpliwością u mnie ciężko... D: Plis, plis, plis. No nie daj się tak plisować. xd

      Usuń
  5. No więc uwaga komentuję! xd
    Jestem podjarana tym, że Kimi jest taka podjarana i tak jej dobrze po seksie z Nefrytowym. Hyh, Chase zasnął jak zabity. xD No tak, jego przeżywani jest tak wielkie u Kimi, tyle się już w życiu naseksił... XD Jestem jak najbardziej za i happy, że Kimi jest taka happy. Chciała śpiewać i wianki robić, wracając do Klasztoru! XD Bardzo odczułam po tym zdaniu tę jej radość. :D A to zdanie: chcesz być moja? Łoaaah. <3 Spróbowałaby tylko odmówić!XD
    Jara mnie też to, ze Chase zażyczył sobie, by Kimi odwiedziła go ponownie, ubrana jak chińska księżniczka. Chociaż została jego konkubiną, to jednak on ma zamiar traktować ją zacnie, co udowodnił później, gdy wrócił...! Wziął ją jak boginie. A ta, mimo skromności, która próbuje nią zawładnąć dała radę zrobić lodzika. Zuch dziewczyna. :3 Zapunktuje tym na pewno. xD I serio punkty sie przydadzą skoro zapowiadasz, że Tomoko ma wrócić...
    Kontynuując to, co mi się podobało: Chase zabił dla Kimi swoje konkubiny?! Achh! <333 Taka Raylie powinna brać z ciebie przykład!XD W ogóle to zajebiście obłędne, jaki Chase jest zazdrosny. Gdy wsadził jej tę rękę, aż podskoczyłam. xD To pewnie wina tego piżma. Zwariował przez to. xD
    To niesamowite, co się z nim dzieje. Jak ją w nocy przytula, jak sie do niej zwraca. Kimi naprawdę musiała mocno go zauroczyć. Albo to wszystko jest jednym wielkim podstępem, jakiego się obawiam...
    Teraz przejdę do rzeczy, które mi się nie podobały.
    Czyli wszystkie gadki szmatki Keiko, że Chase ja zrani. Mam nadzieje, że nie są prorocze. Lepiej, żeby nie były!
    Smutno mi też z powodu ich związku na odległość. Ciężko znieść takie rozłąki. :( Zwłaszcza jak rozłąka trwa az miesiąc... masakra. :< Zazdrość Chase'a jest więc zrozumiała no. Chociaż o Guana...? xd No błagam... Chase, kochany głuptasku... Guan to nie jest konkurencja dla ciebie! On ci do pięt nie dorasta!
    Kimi musiałaby być skończoną idiotką, żeby sie zgodzić na jakieś flirty z nim. xd Zreszta ona nawet przestała zwracać uwage na innych chłopaków teraz. <3 Tylko Chase jej w głowie. <3
    Szkoda, że urodziny wypadły tak, a nie inaczej. Chase mógłby sie przełamać i przybyć do Kimi. :( Oby Kimi też znalazła jakiś sposób, żeby sie wymknąć... Ciekawe, co dostanie od księcia. xd Bo dostanie, prawda?!
    A ta historia pozytywki urzekająca. Błagam niech nie okaże się żadną alegorią. XD
    Czytało mi się bombowo, wiec proszę szybko o następny rozdział. Przyspiesz publikacje, błagam! <3
    WENY!

    OdpowiedzUsuń