poniedziałek, 25 kwietnia 2016

12. "Wiersz chikamatsu i wielki plan zagłady Xiaolin"



Po wybiciu godziny dwudziestej przeraziłam się nie na żarty. Cały dzień spędziłam z przyjaciółmi i wszystko wskazywało na to, że impreza tak szybko się nie skończy. Chłopacy chcieli szaleć do północy i wznieść za mnie wtedy kolejny toast. Próbowałam wybić im to z głowy, ale ciężko było, bowiem szybko zaczynali nabierać podejrzeć. Byli jak Wielki Mur chiński, którego nie da się obejść.  Wiedziałam, że Chase ciągle na mnie czeka, i że teraz jest ostatnia pora na to, żeby go odwiedzić nim pójdzie spać, przy okazji zły na mnie za to, że o nim „zapomniałam”. Wymyśliłam więc wymówkę, powiedziałam że okropnie boli mnie brzuch i muszę chwilę się położyć z miską przy macie. Dodałam, że jeśli w ciągu godziny nie wrócę, to znaczy że choroba rozłożyła mnie, a ja, by z nią walczyć, wybrałam jedyną możliwą obronne, czyli ucieczkę w do krainy latających po kosmosie smoków. Nie mogli mnie zatrzymać zaś musieli uszanować mą decyzje. To były w końcu moje urodziny. Na moją prośbę bawili się dalej, wszyscy oprócz Keiko, która nie kupiła mojej bajki. Powiedziała, że chętnie dotrzyma mi w pokoju towarzystwa, przytrzyma za rękę i doda otuchy. Spróbowałam zasłonić się tym, że kiedy będę zwracać potrawki z teksasu przyrządzone na grillu przez Claya, nie chcę, aby ona była przy mnie i to widziała. W końcu odpuściła do pewnego stopnia; przyrzekła, że jeśli nie wrócę, po godzinie przyjdzie do mnie i sprawdzi, jak się czuję. Nie miałam co jej błagać o zmianę zdania – wiedziałam, że nawet trzęsienie ziemi nie ugnie woli mej przyjaciółki. Ona po prostu chciała i musiała się przekonać, że jej podejrzenie, iż chce się znów wymknąć do ukochanego, jest słuszne. Jej upartość i zawziętość dorównywały lisowi wpadającemu do kurnika.
Pazury Tygrysa cały czas swobodnie trzymałam w pokoju, gdyż na szczęście nikomu nie były nigdy potrzebne. Kiedy weszłam do środka, zapaliłam świeczki na szafce przy użyciu swojej mocy, ale po sekundzie z powrotem same zgasły. Myślałam, że mi się przewidziało i moje oczy wciąż nęka dym po grillu, więc spróbowałam drugi raz i stało się to samo. Nagle drzwi za mną same się zasunęły szelestem dmuchanych prze wiatr liści metasekwoji, a ja nie miałam już wątpliwości co do tego, że ktoś mimo swej przysięgi i ciężkiego charakteru, postanowił mnie odwiedzić. Poczułam, że ze wzruszenia nogi się pode mną uginają, niczym po ciężkim treningu z Mistrzem Guanem. Chase nie dał mi upaść, łapiąc mnie w objęcia i stawiając pod ścianą. Pocałował mnie stęskniony, mocno do mnie przypierając. Prawie mnie pożerał, jakbym była jego ulubionym tanghulu. Zachciało mi się płakać.
- Przyszedłeś – wyjąkałam w przerwach między pocałunkami. – Chociaż mówiłeś, że twoja stopa nigdy tu nie stanie… Przyszedłeś…
- Masz dziś urodziny, a ja uwielbiam przyjęcia urodzinowe.
- Ty? – zaśmiałam się, szarpiąc go za czarną tunikę, którą pragnęłam z niego zerwać. – Przecież jesteś nieśmiertelny.
- Właśnie dlatego.
- Więc wyjątkowo przyszedłeś… ale dla mnie?
Nim odpowiedział na me pytanie, które skończyło się długim złączeniem naszych ust, powoli wsunął mi dłoń do spodni, by oczywiście sprawdzić, czy nie ma powodów do awantury. W końcu jego śledzący mnie kruk szybko się uwinął i nie miał możliwości sprawdzenia, czy nie zapuszczam się do jakiś pokoi z Guanem, czy z kimkolwiek innym.
- Dla ciebie – odpowiedział, z zadowoleniem wyjmując suchą rękę. To był minus, za który chciałam się obrazić, ten jego kolejny objaw braku zaufania, ale nie pozwolił mi, czyniąc mi po chwili niespodziankę. - Co mówił Sou Ji Gan? – Zaczął ściągać mi spodnie, a po nich majtki, zostawił mnie tylko w bluzce. Niespodziewanie wziął mnie na ręce i pilnując, bym plecami nadal dotykała ściany, usadowił mnie sobie na barkach. Moje nogi zawisły w dół, zadrżałam, domyślając się, co planuje zrobić. Zapiszczałam podekscytowana niczym bambusowa piszczałka.
- Soki kobiety to pokarm dla smoków… - Gdy to powiedziałam zanurzył się głową między moje gorące uda. Abym bardziej przeżywała moje urodziny i zapamiętała je jako wyjątkowe, po raz pierwszy sprezentował mi rozkosz, w jakiej wylizywał mi norkę, pieszcząc ją językiem i pocałunkami. Z zachwytu mruczałam, chociaż nie przestałam się bać, że ktoś nas może przyłapać. W pewnej chwili zrobiłam się taka podniecona, iż nogi niebezpiecznie zaczęły mi wierzgać jak opętane. Nie potrafiłam ich uspokoić, cała dygotałam jak ryba świeżo wyciągnięta z wody. Zupełnie straciłam panowanie nad sobą. - Spadnę! – zawołałam.
- To się mnie złap. – polecił mi. Chciałam go usłuchać, ale złapanie się go było jakimś naruszeniem zasad, jakich dotychczas się trzymałam. On, wielki książę oferowałam mi pieszczoty, kiedy ja byłam zwykłą mniszką. Był dla mnie autorytetem i fascynowałam się nim, dlatego też nie śmiałam go dotknąć w taki sposób, do jakiego byłam zmuszana. A chodziło o oparcie dłoni na jego głowie, złapanie się jego wspaniałych włosów, które były dla mnie czymś zakazanym, rarytasem, na jaki nie zasługiwał ktoś tak byle jaki, jak ja. Musiałam się jednak przełamać, aby rozkosz mogła trwać aż do mojego finałowego jęknięcia. Mój wspaniały Smokożerca, mój pan, któremu byłam bezgranicznie oddana, nie przestał ani na moment mnie zadowalać, jakbym nie była dla niego żadnym ciężarem. Znów poczułam się jak chińska bogini.
Kiedy skończył i postawił mnie z powrotem na ziemi, ogarnęła mnie taka żądza, że nie umiałam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, żeby go pchnąć na matę. Chciałam z nim to robić, tu i teraz, w moim pokoju. To była dziwna reakcja, choć w moim przypadku normalna; wynikała z poświęcenia, jakiego Chase dla mnie dokonał. On nienawidził Xiaolin, widziałam to po nim, że źle się czuł, będąc na terenie Klasztoru, a jednak przybył, bo wiedział, że mi samej może być ciężko wymknąć się do niego tego dnia. Przełamał w sobie bariery, co było wyzwaniem dla typów, takich jak on. Typów z ciężkim, trudnym i ukształtowanym charakterem przez całe tysiąc pięćset lat. Kiedy sobie o tym myślałam, ogień we mnie wzrastał, a nogi drżały od samodzielnego zaciskania się mojej norki. Pragnęłam tej nocy dominować i przeczuwałam, że Chase zrobi dla mnie kolejny wyjątek ze względu na moje święto. Postanowiłam się jednak powstrzymywać, by ten wieczór za szybko się nie skończył. Było mi ciężko, ale spróbowałam zająć nas czymś innym i ostudzić mój temperament.
Zostawiłam go na chwilę, by przynieść nam tortu. Ubrałam się i użyłam Opończy Cieni, aby nikt mnie nie zauważył i zapytał, dlaczego, skoro dobrze się poczułam, że sięgam po ciasto, nadal chowam się w swoim pokoju. Chłopaki upili się nieco, nawet Mistrz Guan wypił za dużo wina, więc bez problemu wróciłam do Nefrytowego z dwoma kawałkami czekoladowego tortu. Na miejscu jednak zastałam same ciemności i doznałam wrażenia, że pokój jest pusty, a Chase się ulotnił. Zawołam go od razu, przestraszona, że zostałam porzucona. Na szczęście odezwał się i dostrzegłam go buszującego w mojej szafie. Zapaliłam znów świeczkę; Nefrytowy chował się w cieniach pokoju i był niemalże niewidoczny. To był dobry sposób na wypadek, gdyby ktoś nieproszony wszedł do pomieszczenia. Jeżeli tylko chciał, mógł stać się niewidzialny. Potrafił do perfekcji się kamuflować, oraz do perfekcji robić bałagan w zaledwie pięć minut. Po postawieniu talerzyków zauważyłam, że powyrzucał niektóre moje sukienki i kimona z szafy. Wskazał następnie stos ciuchów, który się uzbierał i stanowczym tonem obwieścił mi swój kolejny rozkaz, jakiego musiałam się trzymać.
- To możesz przy mnie nosić, gdy mnie odwiedzasz. Z kolei to założysz teraz. – Rzucił mi czerwoną sukienkę z czarną koronką, która była krótka, obsypana brokatem oraz przeznaczona na dyskoteki. Myślałam, że nie lubił widzieć mnie w zachodnim ubraniach, a tylko w takich, w jakich prezentowałam się niczym chińska księżniczka. Mimo wszystko ubrałam tę kieckę i po chwili stało się dla mnie jasne, że Chase chciał, abym oglądając się w lustrze, zrozumiała, że z tak odsłoniętymi nogami wyglądam zbyt seksownie, iż mnie samej zrobiło się wstyd. Brak przyzwyczajenia do noszenia tego typu kiecek pomógł mi to zrozumieć; zazwyczaj ubrana skromnie przy księciu, zakryta, aby me ciało odsłaniane było tylko dla niego, czułam się głupio, jakbym publicznie wyszła do wszystkich naga. Nie wolno mi nosić takich ubrań w miejscach publicznych, nawet jeśli były dla wszystkich zrozumiałe. Większa część mojego ciała była tak odsłonięta, że Nefrytowy oznajmił, że niedobrze robi mu się na myśl: „ile facetów, patrząc na mnie, chciało wsadzić mi swojego kutasa.” Dodał, że mogę tak chodzić przy nim, ale przy innych mam się ubierać stosownie, czyli skromnie. Pozostałam w tym stroju do końca naszego spotkania. Chase lubił, kiedy się dla niego przebierałam w różne wdzianka i odgrywałam rolę raz gejszy, raz konkubiny, najczęściej księżniczki, zaś w tym wydaniu jeszcze mnie nie widział i napawał oczy tym widokiem.
Żałowałam, że nie mogę Chase’a poczęstować czymś jeszcze poza samym kawałkiem ciasta. Za każdym razem, gdy przybywałam z wizytą, kolacje w pałacu – na wyraźne jego polecenie – zamieniały się w wystawne bankiety, a na stole pojawiały się kolejne wykwintne dania tak obfite, że można by nakarmić nimi tysiące eunuchów z Zakazanego Miasta, lub całą kocią armię. Rozkoszy podniebieniu dostarczały najlepsze ryby, mięsa i wina. Pewnego razu nakazał podanie mnóstwa tygrysich krewetek, wiedząc, że było to ulubione danie mojej siostry i obstawiał, że zapełni do syta także mój żołądek. Niestety po niecałej godzinie łapczywego napychania się nimi, wystąpiły u mnie objawy zatrucia pokarmowego. Brzuch rozbolał mnie straszliwie, cera pozieleniała i przez kilka godzin szarpały mną gwałtowne mdłości.
Chase niechętnie zjadł ze mną tort i nie było to spowodowane tym, że nie lubił ciast. Ten wypiek przygotował Guan, o czym on doskonale wiedział. Każdy kawałek kosztował bardzo wolno, długo smakował, niepewnie biorąc łyżeczkę do ust, jakby obawiając się trucizny. Ciężko mu było przełknąć coś, co przyrządził jego rywal i w efekcie zostawił niezjedzoną ponad połowę swojej porcji. Stwierdziłam, że dobrze mu zrobi rozmowa ze mną, mi samej zależało bardzo na tym, bo go rozluźnić i sprawić, by poczuł się u mnie komfortowo, inaczej nigdy więcej nie zechce ponownie tu przyjść.
- Wierzysz w reinkarnacje? – zapytałam więc.
- Nie.
- A gdybyś wierzył, jak myślisz, kim byś był w poprzednim wcieleniu?
Zastanowił się.
- Dinozaurem.
Kochałam jego żarty. Rozbawiał mnie w najbardziej potrzebujących śmiechu momentach, w mik zapominałam o przykrościach jakie mi wcześniej potrafił sprawić. Kiedy słowo nie wystarczało, zabierał się do czynów. Doskonale wiedział, że mam potworne łaskotki na brzuchu, a on z racji, że obca mu była litość, dmuchał w mój brzuch i palcami drażnił wrażliwe miejsca. Za każdym razem śmiałam się i płakałam. Wiele razy byłam bliska tego, żeby zmoczyć majtki moczem, ale Chase jakby wyczuwał zagrożenie i w porę robił przerwy, dając mi odsapnąć. Doszło w końcu do tego, że wystarczyło, by się tylko nachylił twarzą do mojego brzucha, a ja już sama zaczynałam się spinać i śmiać, choć nic mi jeszcze nie zrobił. Miał ze mnie niezły ubaw, a ja spijałam jego uśmiech niczym życiodajny nektar. Gdybyśmy nie byli wówczas w Klasztorze w moje urodziny, zapewne również pokusiłby się o łaskotanie mnie. Musiało mu brakować takiego zbliżenia, więc chyba dlatego też wtedy wylizał mnie na tej ścianie.
Pomimo lekko złego humoru wynikającego z przebywania na terenie Klasztoru, złożył mi życzenia i wręczył prezent – przepięknie wyrzeźbioną broszkę przedstawiającą smoka – netsuke, przytrzymującą skórzaną sakiewkę, w której znajdował się spisany na zrolowanym papierze wiersz Chikamatsu – siedemnastowiecznego japońskiego dramaturga. Poemat mówił o wierności i honorze. Tylko on mógł mi podarować coś takiego.
Takie wspaniałe netsuke musiało kosztować majątek. Choć swym prezentem Chase wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej wyraził swą miłość, wiedziałam, że jest to kolejne przesłanie, bym lepiej była mu wierna i pamiętała o honorze, inaczej źle się to dla mnie skończy. Zbędne ostrzeżenie, przecież ja i tak nie widziałam świata poza nim. Podziękowałam mu i pocałowałam go. Do ucha szepnęłam mu przypomnienie, iż jestem tylko jego i na zawsze jego pozostanę. Nic mi na to nie odpowiedział, za to zmienił temat.
- Wiesz, że masz pokój obok mojego?
Zdziwiłam się, nabierając jednocześnie uśmiechu.
- Obok mojego nie ma żadnego pokoju.
Po remoncie pokoje w Klasztorze zmieniły się w małe domki, stojące w delikatnych odstępach między sobą, a złączone jednym tarasem. Naprzeciwko miałam ogród z oczkiem wodnym i mojego domku nie otaczało nic oprócz drzew. Moje lokum kończyło skrzydło domków wysuwające się z izby z kuchnią i pomieszczeniem jadalnym. Najbliżej miałam do pokoju Raimunda, równocześnie też najdalej do łazienki. Zapytałam więc go, gdzie niby znajdował się kiedyś jego pokój, a on oznajmił, że na prawo od moich drzwi, czyli tam, gdzie taras urywał się dla trawy, na której nie stało nic oprócz smoczej rzeźby. Zrobiło mi się żal, że tylko tyle zostało po pokoju Nefrytowego, a z drugiej zaskoczyła mnie jego doskonała pamięć.
- Nigdy nie lubiłem tych mat – powiedział cicho, gdy leżeliśmy razem. Zwrócony do mnie bokiem jedna ręką podpierał sobie głowę, a drugą głaskał mnie do snu. Miałam wrażenie, że próbuje mnie uśpić. Wiedziałam, że jeśli tylko zamknę oczy i zasnę, Chase będzie mógł wreszcie wrócić do siebie. Chociaż cieszyliśmy się, że jest ze mną po rozłące, nadal męczył się, przebywając w Xiaolin. Obserwując go niemalże dostrzegałam kryjącą się w jego zapalonych oczach ochotę na to, żeby to wszystko, może nawet łącznie z moim pokojem, wysadzić w powietrze. Łapałam go wówczas za rękę i próbowałam odwrócić jego myśli od ścieżki zniszczenia. Cały najeżył się, zaciskając pięści, prężąc mięsnie i sztywniejąc, kiedy ktoś z zewnątrz mnie zawołał, niszcząc nasz wspólny, nawet romantyczny czas. Po chwili ten ktoś zapukał do drzwi. Chase drgnął, chcąc ruszyć w ich kierunku i możliwe, że zrobić coś, co mogłoby mi zaszkodzić, ale w porę go powstrzymałam. Był jak taki byk, któremu wystarczyło pokazać  czerwoną chustę, aby wpadł w szał. Poprosiłam go, by zniknął na chwilę w cieniu, jak to potrafi robić, a sama poszłam w szlafroku sprawdzić, kim jest ten gość.
Okazała się nim Keiko, o której zapomniałam, a przecież uprzedzała mnie, iż przyjdzie do mnie zajrzeć. Lekko odsunęłam drzwi i przez maleńką szparę oznajmiłam jej, że czuje się średnio i właśnie zasypiałam. Keiko pokręciła głową, po czym wepchnęła mi się do środka.
- Potrzebujesz mojej opieki – powiedziała, choć zaprzeczałam i próbowałam ją wygnać. Jeśli zobaczy Chase’a będzie ogień. Nagle Keiko zatrzymała się na środku pokoju i popatrzyła na to, co leżało przy macie. Na dwa talerzyki, o których kompletnie zapomniałam. Stała w milczeniu a ja razem z nią i zastanawiałam się, czy już się domyśliła. Wreszcie westchnęła przeciągle i spytała otwarcie: - On tu jest? - Nie wiedziałam zupełnie, co jej odpowiedzieć. Bałam się, że jeśli przytaknę, zrobi awanturę lub powiadomi Guana, a kłamać najlepszej przyjaciółce nie wypadało. Moje milczenie i tak stało się wymowne. – Kimiko, czy ty zwariowałaś? Jeśli to się wyda… Czy ty wiesz, czym ryzykujesz i w co się pakujesz?
- Przecież nic się nie dzieje… - wymamrotałam cicho.
Keiko pokręciła głową, ostrzegając mnie po raz kolejny, że to się źle dla mnie skończy. Wyszła potem bez słowa i więcej już do mnie wieczorami nie zaglądała. Chase wyszedł z cienia i powiedział mi tylko, że Keiko go „wkurwia”. Wróciliśmy na matę i nie rozmawialiśmy już za bardzo. W zasadzie czuwaliśmy, czy ktoś jeszcze zaraz do mnie nie zajrzy. Nie kochaliśmy się  wiec, bo raz, że nie chcieliśmy ryzykować, a dwa: żadne z nas nie miało ochoty. Temperament i pożądanie, które chciałam przyćmić tylko na chwilę, rozpłynęło się na dobre jakby było tylko ulotnym zapachem pełnika. Chase został ze mną do końca, aż zasnęłam, wciąż ubrana w tę głupią kieckę. Kiedy nad ranem się obudziłam, pozostał po nim tylko prezent i sterta ciuchów dozwolonych.

***

Po tym wszystkim wszyscy wróciliśmy do pracy. Zbliżał się wielki egzamin na Smoka, po którym miałam ukończyć naukę w Xiaolin. Jeżeli bym chciała, mogłabym uczyć się dalej i przystępować do egzaminu na Starszego Smoka, a potem na Mistrza. Kosztowałoby mnie to dobre czterdzieści lat, dlatego stwierdziłam, że na razie zadowolę się samym tytułem Smoka. Później przyszłość, którą wiązałam z Chasem miała zadecydować, co zrobię dalej. Po zdaniu egzaminu planowałam wreszcie wyprowadzić się i zamieszkać z Nefrytowym, chociaż reszta drużyny chciała zostać. Byli przekonani, że zostanę z nimi, bo oczywiście nikomu nie mówiłam, że się wyniosę. Ponadto przygotowywałam się na to, że zostanę nieśmiertelna, jak mi to Chase obiecał, a wówczas wiedziałam, że albo będę musiała z przyjaciółmi na dobre się pożegnać i zniknąć, albo do wszystkiego im się przyznać, ale to również groziło tym, że ich stracę. Keiko już teraz zaczęła tak jakby mnie unikać. Raz złapałam ją na korytarzu i zapytałam, co się dzieje, a ona odparła, że musi wylizać złamane serce, jednak poprzysięgła, że nigdy się ode mnie nie odwróci, tylko potrzebuje trochę czasu spędzić w samotności. Miałam ochotę gniewać się za nią na to, że próbowała w ten pewien sposób szantażować mnie i skłaniać do tego, bym wybrała miedzy nią a Nefrytowym. Nie chciałam tracić ani przyjaźni, ani miłości, dlatego było mi ciężko i przeżywałam jej głupie okresy. Miałam jej za złe, że do końca nie potrafiła zaakceptować mojego związku. Ja bym nie robiła jej takich pretensji, gdyby ona zakochała się w mężczyźnie, czego jej życzyłam. Keiko nie potrafiła pojąć, że to, co nas łączyło, było tak naprawdę zabawą na ponure dni.
Chase również wrócił do swojej pracy. Po urlopie, który wziął podświadomie po tym, jak pierwszy raz poszedł ze mną do łóżka, nadszedł czas powrotu do złego knucia,  jak podbić świat. Spotykaliśmy się różnie, czasem co tydzień, a czasem co trzy. Za każdym razem, kiedy do niego przybywałam, Chase akurat był po walce albo z Hannibalem, albo z Wuyą i z Jackiem. W końcu postanowił nie zwlekać, aż Xiaolin odwali za niego brudną robotę zgodnie z przysłowiem, że jeśli chcesz, by coś zostało dobrze zrobione, zrób to sam. I tak o to pewnego dnia Hannibala ponownie uwięził w świecie Yin-Yang, nie znając przepisu na jego totalne unicestwienie. Wuyi permanentnie odebrał moc i skazał na wygnanie do świata Zachodu, w którym musiała sobie radzić jako żebraczka, czego nie mogła znieść, więc się powiesiła. Jackowi pozwolił żyć, ale zamknął w więzieniu i odebrał cały majątek, który postanowił wykorzystać. Nefrytowy zaczął dużo pertraktować z politykami z różnych stron świata. Zawierał z nimi umowy, podsycał ambicje, podsuwał plany, aż ostatecznie stworzył całą sieć opozycji, wielkich partii w każdym kraju, które podległe były jego woli. Miał plan by najpierw opanować cały Zachód, a potem Chiny i Japonię; oba kraje wschodu chciał zostawić sobie na deser. Wiedział, że Xiaolin o tym, co cały czas robi zorientuje się dopiero wtedy, kiedy zaatakuje jego kraj przodków i pragnął dopilnować, aby wcześniej mu nie przeszkadzał. Ja oczywiście nikomu nic nie mówiłam, nikogo nie ostrzegałam, więc w zaufaniu Chase przepowiadał mi, co wkrótce zrobi.
Czasem bałam się, kiedy słyszałam jak opowiadał raz za razem, że już niebawem zniszczy mój dom, który nauczał mnie Kung Fu. Dziwnie się czułam, wyobrażając sobie realizacje jego postanowień związanych z tym, co zrobi każdej osobie, z którą się przyjaźniłam. Nie wiedziałam czyją stronę trzymać, ani czy powinnam zostać neutralna. Przecież Chase, którego kochałam, chciał zniszczyć moją przybraną rodzinę. Nie zamierzał oszczędzać nikogo, jakby moje uczucia się dla niego nie liczyły. Po części pragnęłam go wspierać w dążeniu do celu, ale moje moralne ja upominało mnie, że to, co on robi jest złe, a w mym obowiązkiem jest go powstrzymać. Byłam jego konkubiną, ale smokiem ognia z Xiaolin też. Sama bałam się aż do histerii, czy ta nienawiść nie zaślepi go kiedyś i nie zdecyduje, żeby mnie również zniszczyć. Nocami, gdy on spał, doznawałam ponownie tych obaw i bałam się do niego przytulić. Nefrytowy Pałac, który przez jakiś czas był mi domem, zaczął stawać mi się obcym miejscem, terenem wroga, więc zatracałam umiejętność poruszania się po nim swobodnie. Kiedy zaś zdarzało się, że z Chasem się kochałam, spoglądałam na jego dłonie, wyobrażając  sobie w strachu, że w każdej chwili może zacisnąć je na mej szyi.  A on, wszystko wiedzący, zachowywał się, jakby niczego nie zauważył.
Stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli powiem mu otwarcie, czego się boję. Wybrałam porę po kolacji, kiedy szliśmy razem się wykąpać. W wannie, kiedy masowałam go od przodu mydłem, gdy on z odchyloną głową się relaksował, zapytałam, czy mnie także zalicza do grona swoich wrogów. Popatrzył na mnie zdziwiony, więc dodałam, że martwię się, że mnie również pragnie zniszczyć, tak jak cały Xiaolin. Patrzyłam, jak przez chwilę wodzi wzrokiem po wodzie i zrozumiałam, że do niego dopiero teraz dotarło, że przecież ja też jestem mnichem i ani razu nie zastanowił się, co powinien ze mną zrobić. Żyliśmy ze sobą tak długo w relacji pan i konkubina, że zapomnieliśmy, iż stoimy po dwóch stronach barykady.
Zapłakałam, bo nie przestawał milczeć. Po chwili jednak zabrał włosy z mojej twarzy, przytulił i powiedział:
- Ty jesteś moją księżniczką. Pozostań mi wierna, a nigdy cię nie skrzywdzę.
Jego słowa mocno zapadły mi w pamięć. Nadal jednak nie byłam przekonana, czy aby nie staje się znów złą, obrzydliwą osobą, godząc się na cierpienie moich przyjaciół. Po tej rozmowie Chase na całe szczęście zrezygnował z zabijania ich, domyślając się, jak mogę się czuć. Miał zamiar tylko zniszczyć Xiaolin, czyli Klasztor zrównać z ziemią, Mistrzów unicestwić, ale mnichom pozwoliłby żyć, a nawet dołączyć do niego. Oferował dokończenie treningu na Smoka pod jego okiem. Kiedy to usłyszałam sama wpadłam na pomysł, by to Chase mnie szkolił do tego egzaminu. Nie wiedziałam jeszcze na co się godzę. On sam próbował mnie przestrzec, że to będą śmiertelnie wyczerpujące treningi, lecz ja nie zwracałam na to uwagi. Za bardzo nakręcała mnie perspektywa, że mogę zostać uczennicą najwspanialszego wojownika, który zgłębił wszystkie tajniki Kung Fu. Jego samego podniecała wizję, że może mnie wyszkolić. Niestety istniała przeszkoda, której nie umiałam przeskoczyć. Byłam wciąż zobowiązana do tego, żeby wracać do Klasztoru a to oznaczało, że nie było czasu, jaki mogłabym zagospodarować na trenowanie z Nefrytowym. Nie przestałam rozmyślać nad tym, jak rozwiązać ten problem, co przyczyniło się do tego, że treningi z Mistrzem Guanem zaczęłam sobie lekceważyć. Chase’owi oczywiście jak najbardziej to pasowało. Jakby w nagrodę za to, że tak staram się stracić wszelki kontakt z Mistrzem, podczas aktywowania się jakiegoś Wu, zaczął częściej się pojawiać. Nie po to jednak, aby zabrać nam artefakt. Za każdym razem, kiedy ja stawałam do pojedynku, pozwalał mi wygrać, iż w końcu chłopaki zaczęli nabierać podejrzeć, dlaczego tylko ja jestem w stanie z nim „wygrać”. Na szczęście stwierdzili tylko, że muszę być naprawdę wyjątkowa.  

***

Keiko wróciła do mnie i znów zaczęłyśmy się przyjaźnić. Do niczego nie dochodziło, jako że Chase nieustannie mnie obserwował, a ja nie chciałam go zdradzać. Keiko dowiedziawszy się, że przestałam przykładać się do treningów, tylko bardziej zaczęła mnie pouczać na temat tego co dobre, a co złe. Upierała się przy swoim, że Chase ma na mnie zły wpływ, a raz nawet zagroziła mi, że jeśli nie zdam egzaminu, o wszystkim powie Mistrzom. Wówczas zdenerwowałam się na nią i po raz pierwszy pokazałam swe drugie oblicze, wyhodowane w Heylinie. Uderzyłam Keiko w twarz i nakrzyczałam na nią, że jeśli to zrobi, słono za to zapłaci. Nie wiem, co mnie opętało, ale szybko uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam, że moja najdroższa przyjaciółka płacze. Padłam przed nią na kolana i zaczęłam przepraszać. Wybaczyła mi, lecz już więcej nie odzywała się na ten drażliwy temat związany z moimi treningami i Nefrytowym. I chociaż byłam wdzięczna za to, że dłużej tego nie komentuje, nadal miałam żal o to, że nie potrafi Chase’a zaakceptować.
 Przez wiele następnych dni, gdy spoglądałam w lustro zastanawiałam się, kim jestem. Czy nadal byłam tą małą dziewczynką poszkodowaną przez los? A może teraz ja stałam się mścicielem, a wszyscy wokół mnie ofiarami? Obiecałam sobie, że będę dobra,  jednak trzymałam się złej strony – sypiałam z Heylinem. Nie wiedziałam, czy powinnam to olać i po prostu żyć własnym życiem, cieszyć się szczęściem, które wreszcie mi dano, czy może powrócić do starego, smutnego i nic nieznaczącego. Pytałam los o to, dlaczego szczęśliwa mogę być tylko wtedy, kiedy trzymam z Heylinem. Dlaczego Xiaolin skazywał mnie na cierpienie? Może od początku moim przeznaczeniem było być z Heylinem i teraz ciężko było mi opuścić całkowicie dotychczasowe gniazdo? Dlaczego ci dobrzy musieli cierpieć i pokutować, a źli pławić się w dostatku i na wszystko sobie pozwalać? Moje rozmyślania kończyły się tym, że nie można być idealnym. Pocieszałam się, że Chase nie jest w pełni zły, a więc wolno było mi go kochać. Gdybym była w związku z Hannibalem wówczas miałabym prawo nazywać się okrutną osobą, lecz nie przy Chasie. On był po prostu sobą i nie przejmował się zdaniami innych. Pragnął przeżyć życie jak najlepiej, bo nie wierząc w reinkarnacje wiedział, że ma się życie tylko jedno. Postanowiłam brać z niego dalej przykład. Przecież tak bardzo mnie fascynował.
W końcu nim się obejrzałam, byliśmy ze sobą już całe dziesięć miesięcy. Wytrzymaliśmy tyle czasu na rozłąkach, żadna odległość nie przeszkodziła w pielęgnowaniu naszego uczucia. W trakcie tego czasu Mistrz Fung odzyskał przytomność, ale nie wrócił do trenowania. Pozwolił Guanowi przygotować nas do egzaminu Smoka. Chase źle zareagował na tę wiadomość. Wściekł się jeszcze bardziej, kiedy usłyszał, że Guan postanowił nauczać nas indywidualnie, bo wtedy lepiej nas przeszkoli niż na treningach grupowych. Próbowałam uspokoić Nefrytowego, ale nie chciał mnie słuchać. Podczas mojego pierwszego indywidualnego treningu z Guanem jego kruk nie odstępował mnie ani na krok. I tak było podczas każdego kolejnego razu. To, co działo się z kolei parę dni później, kiedy odwiedzałam Chase’a, zaczynało mnie przerażać.
- Tu cię dotykał. – Zaczepił mnie nagle, kładąc dłoń na moich brzuchu, blisko biustu. – I tu. – Drugą dłoń wsunął mi między nogi, tak jak Guan to zrobił, lecz on po prostu chciał poprawić pozycję moich nóg. – Jeżeli on jeszcze raz cię tak dotknie, pójdę go zabić.
Był gotowy stanąć do pojedynku o mnie, chociaż nie było takiej potrzeby. Nie dawał się za nic przekonać, że Guan wcale się mną nie interesuje. Mimo wszystko przy następnych treningach starałam się unikać bliskiego kontaktu z Mistrzem. Za każdym razem, kiedy próbował podejść i poprawić mą postawę, natychmiast odsuwałam się z piskiem:
- W porządku, wiem, co zrobiłam źle.
Na jakiś czas udało mi się sprawić, by Guan z dystansu poprawiał mi ułożenie nóg i ciała.
- Musisz się wypiąć… Bardziej.
Obawy Chase’a odbiły się na mej psychice, że po takich zdaniach, po których Guan dodatkowo zaczynał mnie okrążać, nabierałam podejrzeć, iż może faktycznie coś jest na rzeczy.
- Czego on cię właściwie uczy? – pytał mnie Nefrytowy, pogrążając mnie w większych zmartwieniach. – To nie przypomina żadnego trenowania Kung Fu. Nie uczy cię technik, a pozycji i ogląda cię w nich. W jaki sposób ma ci się to przydać? – Niby Chase od początku kwestionował nauki Guana, twierdząc, że czyni to beznadziejnie, a cały poziom nauczania w Xiaolin upadł.
Pewnego dnia Mistrz Guan zarządził dziwnie, aby nasz kolejny trening nie odbywał się na placu, a w zamkniętym pomieszczeniu. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jak Chase na to reaguje, słysząc to przez kruka. Spróbowałam odmówić, w sensie przekonać, byśmy pozostali na dworze, aby Nefrytow był spokojniejszy. Ale Guan uparł się przy swoim. Pomieszczenie miało dwa małe okienka, a w środku maty do ćwiczeń. Przez jedno z okienek zauważyłam, że czarny kruk przysiada na parapecie. Dziwiłam się, że natrętność ptaka nie zwróciła jeszcze uwagi Mistrza. Po chwili stało się coś, czemu musiałam stanowczo odmówić.
- Najpierw rozciągniemy mięśnie. Chcę żebyś oparła dłonie o ścianę, zgięła się w pasie i wypięła tył. Tak, jakbyś chciała przesunąć ścianę. Chodź, ja ci pomogę.
Zaczęłam się najpierw wahać, nie wiedząc czy ryzykować, czy nie. Czułam na sobie wzrok Chase’a, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z jakiegoś cienia i udusi mnie za zdradę. Nie chciałam dać się jednak głupim obawom zwariować, więc spróbowałam się obrócić przodem do ściany i wykonać pozycję. Ale kiedy poczułam dłoń Mistrza Guana na moim biodrze, niczym porażona prądem stanęłam na baczność, zabierając swój tyłek z jego pola widzenia.
- Co się dzieje, Kimiko? – spytał. – Przecież chcę ci tylko pomóc.
- Naprawdę nie trzeba. Tak w ogóle to brzuch mnie boli.
- Brzuch? Pomasować ci go?
- Nie! – krzyknęłam, choć wcale nie chciałam i nie powinnam się wydzierać. Moje uniesienie zdziwiło Mistrza Guana. Ukradkiem zerknęłam na okno i zobaczyłam, że kruk odleciał. Wiedziałam już co to znaczy. Wyobraziłam sobie tylko, jak Chase zrywa się z tronu, z którego mnie oglądał, by wymierzyć sprawiedliwość.



_________________________________________________

Możecie uznać, że przesadzam z tą zazdrością, ale jeden rozdział musiałam temu poświęcić. Od przyszłego zrobi się nieco inaczej. Mam przez to na myśli, że gorzej. Ale nie martwcie się. To największa bomba jest jeszcze daleko, więc nie drżyjcie, jeśli to robicie. :) Dajcie znać co myślicie o Guanie, będzie mi to potrzebne, bo jeszcze nie wiem, co z nim zrobić w przyszłości xd
Jakby ktoś nie wiedział co to tanghulu to proszę link. 
Ja w Chinach jadłam tylko czereśnie w karmelu i w czekoladzie. Gorąco polecam, bo chociaż to owoc ma smak słodyczy i jest nawet chrupkie :D 

5 komentarzy:

  1. Chcesz wiedzieć, co o tym myślę? Ok. *pada na kolana*
    Błagam! Niech Guan nie będzie drugim mistrzem Guooo!!!!XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstań, moja droga, wstań xD Szkoda kolan. :D

      Usuń
    2. Właśnie, że nie szkoda! :x
      Jeeeej, Kimiko chyba miała najlepsze jak dotąd w swoim życiu urodziny, bo spędzone z Chase'em! :D Na początku owszem bałam się, że nie zdoła się wymknąć i będzie aferka, ale uf,wszystko dobrze się potoczyło. Och, Chase, Ty twardzielu i ciężki typie! xD Jednak się przełamałeś! Brawa dla ciebie. To mały krok dla jaszczurki, ale wielki dla Kimiko. I jeszcze zrobił prześwietną minetę na ścianie, ach jaka szkoda, że nie udało się świętować niczym więcej. xD
      A zatem z tym chikamatsu chodziło o wiersz! I to wiersz o wierności i honorze... Wciąż z tego brechtam. XD W tym sensie, że to taki chaseowaty prezent, zwłaszcza w tym opku, gdzie Chase jest takim zazdrośnikiem. :D Czego on się tak boi? Przecież Kimi nie jest debilką, żeby go zostawiać, co nie? Jasne, że nie. Oni jak nic się kochają!:Q
      Z czego miałam jeszcze beczke to z tego jak Chase nie mógł zjeść ciasta od Guana. :D Ten fragment był po prostu boski. XD Chase wydał mi się taki słodki, a jednocześnie wyszło jakim on i Guan są rywalami. Aczkolwiek Guan chyba nie podchodzi do tej rywalizacji tak poważnie, jak właśnie księciuniek. Spokojnie Czesiek, to ciasto nie mogło być zatrute skoro wszyscy je jedli. :D Aj, trochę martwię się o jego psyche.
      Będę Ci teraz mega komplementować, ale kolejny fragment, w którym Kimi mówi jak to on źle się czuje na terenie klasztoru też był superowy. Wyobraziłam sobie jak musiały targać nim uczucia... Na jego miejscu pewnie bym się tak nie kontrolowała i pozwoliła sobie coś wysadzić. xD Lecz Chase pamiętał, żeby uszanować ich małą, słodką tajemnicę. :D
      Dalsze sceny z ciuszkami powywalanymi z szafy, historią z pokojem obok siebie (<3), czy z dinozaurem również ściskałam do serducha. Jaram się ich relacją ogólnie. Wiadomo, mają swoje problemy, tudzież ta zazdrość no i muszą utrzymywac wszystko w sekrecie, tak jednak łączy ich naprawde prawdziwa namiętność, wspólne zainteresowania, no i kurcze, oni nawet się łaskoczą. <3 To dobry znak, kiedy para nawzajem może się rozweselać i tak ze sobą bawić. To znak, że są ze sobą naprawdę blisko. :D Och, a chamiko parka tutaj jest aż 10 miesięcy! <3 Jeszcze trochę i rocznica!
      Netsuke i Tenghulu wywguglałam. Zazdroszczę Ci wiedzy - ja to nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. xD
      Szkoda, że musiała wejść Keiko i rozwalić sobą ten słodki chamikowy klimat. Zaczyna mnie denerwować coraz bardziej. Chase'a też wkurwia. Tylko Kimiko jakaś rozdarta chodzi.
      Ona częściej powinna też mówić Chase'owi o swoich problemach. Cieszę się, że w tej wannie się otworzyła. Jeny, po co jej te tajemnice? One szkodzą związkom! Zdanie"Ty jesteś moją księżniczką" - chyba doskonale potwierdza, że on ją kocha na swój sposób. Tak długo, aż będzie mu wierna i niech taka pozostanie. Przy okazji piszczałam, gdy to powiedział. A plan ma zajebisty. Będę mu kibicować, kiedy będzie niszczyć Xiaolin i kasować mistrzów jednego po drugim. :D Mistrza Funga będzie mi tylko szkoda, teraz się nawet obudził... Choć z drugiej strony skazał Kimiko na indywidualne nauczanie z Guanem a to koszmar, zwłaszcza, kiedy się chodzi z Chase Yongiem. xD Śmiałam się, że skoro Chase tak kwestionuje naukę w Xiaolin to może powinien wziąć tam etat mistrza-nauczciela?XD Kimi zostawałby zawsze po lekcjach.
      No, mam nadzieję, że Chase już tam pędzi, żeby zabić Guana, acz trochę go szkoda, no bo jednak Guan wydaje się taki... niewinny mimo wszystko. xD Nie rób z niego pedzia. Nie rób! xD
      To chyba tyle, choć mogłabym się wypowiadać na temat Twoich rozdziałów pewnie w nieskończoność.
      WENY <333
      PS Jak 3 maja nie będzie rozdziału to Cię ukatrupię. Może być wcześniej, ale nie później. xD

      Usuń
  2. Mój komentarz się nie dodał?! Grr...

    Dobra, to jeszcze raz. Byłaś w Chinach? :Q Zazdro! :D

    Jestem już w 99% pewna, że książę naprawdę zakochał się w swojej księżniczce. Facet, który jest tak zazdrosny o dtugiego, że nawet nie może zjeść ciasta przygotowanego przez rywala, szpieguje swoją dziewczynę i sprawdza poziom wilgotności w jej majtkach, musi być obsesyjnie zakochany, no chyba że... Chase traktuje Kimiko jako okaz, który zdobył, z drugiej strony... Nie, na pewno się zakochał. xD Podobnie jak Kimi doceniam jego gest postawienia nóżki na ziemi wroga. Dla niej. <3 Szczerze mówiąc, trzymałam kciuki, zeby ktoś ich przyłał na psotach. Wtedy skończyłoby się udawanie. I ten, niech Keiko spada. Totalnie jara mnie wizja, w której Kimi oświadcza, że nie zostanie w klasztorze, żeby spędzić w nim następne 40 lat, tylko idzie przeprowadzić się do przyszłego męża-knującego polityka. Zawsze wyobrażałam sobie ją jako taką neutralną, to znaczy wierną przyjaciołom z Xiaolin i równocześnie lojalną wobec faceta z Heylin. Moja Kimi mogłaby się uczyć od Twojej wierności wobec swego pana. xD Twoja martwi się tylko losem przyjaciół, ale tak de facto swym milczeniem przyzwala na niecne działania Chase'a. Aha, czyli są już ze sobą 9 miesięcy i wciąż nie spłodzili cesarzewicza? Skandal! :D Uu, wygnanie na wstrętny Zachód musiało być koszmarem dla Wuyi tak btw. Oby Chase pogruchotał Guanowi kości, chociaż... Obecność Guana nie działa na mnie tak jak Sraia czy pedofila. Może dlatego że bliżej mu do eunucha niż łowcy serc niewieścich? XD W sumie jest z nim ubaw, bo Chase się wtedy złości. Choć od dwóch ostatnich rozdziałów widzę go jako okropnego awanturnika.

    Weny.:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam. :) W te wakacje. Między innymi stąd moja wena na pisanie bloga o Chinach. Byłam też w Japonii, w Tajlandii. To tyle z krajów Azjatyckich :)
      Może być w niej zakochany, a może mieć też nierówno pod sufitem. x) Pamiętaj, że to opisuje Kimiko, a więc jest to tylko z jej punktu widzenia. Czasem może trochę przegiąć, kiedy wspomina jakieś wydarzenie, które mocno ją denerwowało. Ubarwić.
      Nie jest też łatwo pokazać Chase'a w opowiadaniu. Staram się myśleć o nim tak poważniej, wyjść poza kreskówkę. Wtedy dostrzegam, że ta postać jest trudna i stanowi dla mnie wyzwanie do opisywania jej stylu bycia. Niezła przy tym zabawa :)
      Możesz spokojnie wierzyć w to, że się zakochał. Jednak czy ta jego miłość będzie zdrowa? :) Tylko żebyś nie cierpiała za bardzo, jeżeli Cię rozczaruję.
      Naprawdę trzymałaś za to kciuki? Ale to nie dobrze, jeżeli skończy się udawanie. Życzysz Kimiko kłopotów? :D
      Keiko nie spadnie, niestety :) Na pewno nie na razie. A może zostanie z nami do końca...?
      Moja Kimiko też nie jest ideałem, nie przesadzajmy. :) W zasadzie to właśnie staram się, żeby nie wychodziła na ideał. Kiedy ona opisuje rozdziały to czasem może być za bardzo szczera w mówieniu o swoich wadach. Trzeba to wtedy traktować właśnie jakbyśmy same pisały pamiętnik. Wtedy też mówimy jakie to byłyśmy głupie, chociaż przy innych zachowujemy pozory :D
      Jara Cię taka wizja? Okej... xD Tylko potem nie rzucaj we mnie pomidorami. Nie mówię, że to się nie wydarzy tylko... A sama zobaczysz. x)
      Tak, jej milczenie jest bardzo ważne. Co będzie jeżeli jednak tupnie nóżką? Zapamiętaj to teraz i czytając następne rozdziały zastanawiaj się, co by było, gdyby tupnęła nóżką. I poprawka. Są ze sobą 10 miesięcy i pędzą dalej :D
      Mają płodzić potomka? xD Nie widzi mi się robienie im dzieci.
      Po przeczytaniu tego komentarza mogę Cię zapewnić, że następny rozdział Cię zaskoczy :)

      Usuń