środa, 23 września 2015

4. Pierwsze problemy dojrzewającej dziewczynki i ciasteczko z wróżbą

Treningi same w sobie były ciężkie, choć pierwsze miesiące na placu pierwszego roku były wystarczające, bym w miarę uporała się z ciężarem ćwiczeń. Chwile przerwy które posiadaliśmy między treningami a posiłkiem musiałam przeznaczać na sprzątanie, do którego zmuszano nas przez mistrzów; kazano utrzymywać w nienagannej czystości nie tylko nasze własne pokoje, ale również i cały Klasztor, szczęśliwie za wyjątkiem pokoi należących do nich samych. Najgorzej sprzątać było kible. Pomimo tego, że posiadałam własną toaletę, której sprzątanie zajmowało mi mniej niż godzinę, musiałam pomagać chłopcom, bo ci albo nie radzili sobie z przepychaczem, albo jak wszystko zamieniali w zabawę; i tak dopiero co umyte lustra potrafili na nowo zapaskudzić brudną wodą z sedesu. Naprawdę byli jak dzieci, które z różnych powodów nie były częścią już rodzinnych gniazd.
Pranie chodziliśmy robić nad rzekę Pí Lóng, z którą również wiązała się legenda o Nefrytowym Cesarzu. Ponoć kiedy to zszedł na Ziemię by fascynować się wyglądem dwunastu przybyłych do niego zwierząt, postanowił zorganizować wyścig, który miałby pomóc wyłonić spośród nich najwspanialszą istotę. Powiedział, że ten kto pierwszy przepłynie rwącą rzekę stanie się jego ulubieńcem i tak o to wszystkie dwanaście zwierząt rozpoczęły między sobą zaciekłą rywalizację. Cwany szczur przepłynął na grzbiecie bawoła i jako pierwszy dotarł do mety, tak więc Nefrytowy Cesarz uczynił go pierwszym Znakiem Zodiaku. Ostatnim, tj. dwunastym, została świnka, która podczas wyścigu zrobiła sobie przerwę na jadło, a także ucięła krótką drzemkę. Za każdym razem robiąc pranie powtarzałam tę legendę, żałując w duchu, że nigdy nie opowiadano mi żadnych bajek na dobranoc. Może właśnie ich brak sprawił, że przez większość swego życia lubiłam zaglądać do chińskich bajek, legend, mitów, oraz po stokroć czytać o Sheng Gong Wu.
Ponieważ mój ojciec nie przestawał wysyłać do Klasztoru pieniądze jako zapłata za nie wyrzucenie mnie na zbity pysk, Mistrz Fung przyszedł raz po mnie wieczorem i wręczył mi kopertę z chińskimi banknotami tłumacząc, że te pieniądze zawsze powinny należeć do mnie. Nie miałam zielonego pojęcia co z nimi zrobić, dopóki nie załapałam się na jedną z wycieczek do Szanghaju pod opieką Mistrza Po. Tego typu wycieczki były organizowane tylko raz w roku, tuż przed wielkim świętem powitania Nowego Roku. Zabierano dzieci mające co najmniej skończone jedenaście lat. Dla Szanghaju omal kompletnie nie straciłam głowy i choć wycieczka trwała tylko pół dnia, zdążyłam wydać w nim wszystkie pieniądze z koperty. Z czasem poznałam to miasto tak dobrze, że gdyby nawet teraz poproszono mnie o nakreślenie z pamięci jego planu, z pewnością zdołałabym to uczynić. Na tętniących życiem ulicach, gdzie bajeczne bogactwo stykało się z krańcową nędzą, gdzie za odpowiednią cenę można było rozkoszować się wszelkimi okrutnymi perwersjami, a ciała pomordowanych dzieci zamulały dno rzeki, poznałam mroczne oblicze świata, od jakiego mój ojciec chcąc nie chcąc chronił, trzymając w domu pod kloszem. Panująca tam wyjątkowa atmosfera mieszaniny cnoty i grzechu, zawisła w powietrzu niczym opium, brukając je obietnicą słodkich, tajemniczych dla mnie doznań.
W tłoku ulic trzymałam się blisko swojej grupy i Mistrza Po, który zabrał nas do niesamowitych sklepów, widziałam bogatych starych mężczyzn, przechadzających się ze swoimi pięknymi rosyjskimi metresami, a także spieszących do gospody Krwawy Zaułek marynarzy, gdzie obsługujące ich kantońskie dziewczęta nazywano "siostrami słonej wody". Podziwiałam prędkość z jaką chłopcy ciągnęli riksze, oraz połysk nowiutkich czarnych samochodów ostentacyjnie krążących wąskimi uliczkami. Raz w cieniu zaułku zobaczyłam jak policjant w nieskazitelnie czystym mundurze każe jakiejś dziewczynie wyglądającej, jakby była w moim wieku, klęknąć przed sobą. Od razu nauczyłam się odwracać głowę od tego typu sytuacji, wiedząc, że tak właśnie działa świat. W Szanghaju można było kupić wszystko, na co się tylko miało ochotę: egzotyczne jedzenie, importowane alkohole, stroje zgodne z ostatnim krzykiem mody, proszek do tępienia pluskiem, dżem truskawkowy do herbaty, smakowite brzoskwinie longhua, a także wspaniałe futra. Były tam księgarnie i salony kosmetyczne, herbaciarnie i kina, w których wyświetlano najnowsze amerykańskie i chińskie filmy. Poza tym ze sto sal balowych i siedemset burdeli. Meliny, w których palono opium, zawsze można było znaleźć w odległości nie większej niż kilka jardów, koreańscy gangsterzy prowadzili także kluby i domy uciech.
Podczas wycieczki zaopatrzyłam się w najbardziej dziewczęce ciuchy, jakie tylko zdołałam wypatrzyć, prócz tego zgodziłam się wcisnąć mi przez sprzedawczynię kosmetyki i przeróżne pachnidła do pielęgnacji ciała, które dodatkowo zapobiegały powstawaniu zmarszczkom. Krew ojca nadal we mnie krążyła, toteż na widok elektronicznych sprzętów zatrzymywałam się i zaczynałam ślinić do szyb, aż Mistrz Po mi nie uległ i nie wszedł ze mną do sklepów. Ukradkiem widziałam, jak mnisi zazdroszczą mi posiadania tylu pieniędzy, że stać mnie było na zakup nowoczesnego laptopa firmy należącej do mojego ojca. Ani trochę nie przeszkadzał mi fakt, że nie będę mieć praktycznie w ogóle czasu na używanie go, gdyż sam fakt posiadania takiego cudeńka zdołał wywyższyć mnie nad chłopcami. Co roku fundowałam sobie podobne kosztowne prezenty z okazji Chińskiego Święta Nowego Roku, a ponieważ pieniędzy miałam naprawdę dużo, z dobroci serca najmilszym dla mnie kolegom fundowałam skromne, małe gadżety, pilnując jednak bym to ja została posiadaczką najmodniejszych zabawek. Kiedy pierwsza taka wycieczka dobiegała już końca, Mistrz Po zatrzymał mnie przed jednym ze sklepów, w którym można było kupić na przykład pampersy i powiedział:
– Nie sądzisz, że powinnaś zaopatrzyć się w coś, co bardzo może ci przydać tobie, jako rosnącej dziewczynce?
Nie rozumiałam o czym do mnie mówił, patrząc na ciągnięty przeze mnie wózek z zakupami. Miałam w nim wszystko, co wydawało mi się potrzebne i niezbędne do życia, jak ciuchy, których większości nigdy nie założę ze względu na obowiązek noszenia xiaolińskiej, pomarańczowej szaty, kremy przeciwtrądzikowe i przeciwzmarszczkowe, chociaż buzie miałam pięknie czystą, zabawki technologiczne, którymi nie będę miała w ogóle czasu się bawić...
– Powinnaś kupić sobie podpaski, Kimiko. Niedługo może zacząć ci się okres.
Przymrużyłam oczy, drapiąc się po głowie, gdyż nadal nie rozumiałam, o czym Mistrz Po do mnie mówił. Mimo wszystko usłuchałam go i poprosiłam ekspedientkę o roczny zapas podpasek, które potem niedbale wrzuciłam do swojego i tak już naładowanego po brzegi wózka.
Mając dwanaście lat zaczęłam krwawić, jednocześnie przekonując się, że Mistrz Po miał rację, iż podpaski będą rzeczą, której najbardziej będę potrzebować. Żałowałam, że nie przewidział dla mnie, kiedy dokładnie nadejdzie ten dzień, bo okresu dostałam w dodatku najmniej odpowiednim momencie. Był to dzień suchy, gorący, sam środek lata, który zaczął się koszmarem, bo obudziwszy się zobaczyłam wielką kałużę krwi na swojej macie. Zaraz potem zorientowałam się, że strasznie boli mnie brzuch i pomyślałam, że jakaś klątwa moich niebieskich oczu spełnia się i zaczynam umierać. Moje przerażenie nie uszło uwadze Xiangowi, tak jak zresztą okropny smród ryby w powietrzu bijący ode mnie.
– Zawołam jakiegoś mistrza! Nie bój się, Kimiko, nie dam cię zabrać demonom!
Wybiegł na korytarz i zaczął krzyczeć, że krwawię, że umieram, że pilnie potrzebuje pomocy. Szybko do mojego pokoju zbiegli się inni mnisi. Ci starsi śmiali się ze mnie, zatykając nosy, młodsi gapili z przerażeniem sądząc, że umieram.
Xiang wpadł na Mistrza Gao, u którego zwlekałam z wizytą od ponad trzech miesięcy; zawiadomił go o tym, że krwawię i pilnie potrzebuje pomocy. Mistrz Gao wszedł do pokoju, następnie wyprosił wszystkim chłopców, a do mnie przemówił całkowicie spokojnym tonem, kiedy ja trzęsłam się jak ryba w galarecie.
– Moje gratulacje, Kimiko. Stałaś się kobietą.
Wyjaśnił mi, że tym krwawieniem nie ma potrzeby się martwić, bo widywać je będę każdego miesiąca. Polecił bym użyła zakupionych w Szanghaju podpasek, oraz zaczęła dbać o higienę dwa razy częściej, aby przykry zapach nie kosztował mnie równie przykrych uwag ze strony chłopców. Zdziwiło mnie, że nic nie wspomniał o tym, że do niego nie przychodzę i nie wiedząc czemu poczułam się źle, jakbym była wina jakiegoś straszliwego grzechu, że tak słucham go i nawet nie przepraszam, gdy on uprzejmie objaśnia mi tajniki okresu. Jeszcze przed śniadaniem, gdy tylko wyszedł, wyczyściłam matę i zmieniłam sobie pościel, a także zakleiłam majtki podpaską – o dziwo z tym poszło mi najłatwiej.
 Wraz z upływem kolejnych miesięcy zaczynało się jednak robić coraz trudniej i nawet zawarty sojusz z chłopcami nie potrafił mi pomóc. Mając trzynaście dopiero lat zaczęłam rozumieć powagę miejsca, w którym szkolę się na wojownika, a także brać pod uwagę czekającą mnie przyszłość. Po raz pierwszy czułam, że trzymam w swoich rękach swój los i tylko ode mnie zależy, czy skończę jako zwykła mniszka w innym klasztorze, pozwalając na to by całe moje życie wypełniły bezsensowne treningi, czy może udowodnię wszystkim, że dziewczyna też może dojść daleko i zostanę kimś więcej. Marzyłam spełnić kiedyś to marzenie, licząc, że ujrzę wtedy zdumione twarze mojego ojca oraz siostry. Przestałam wstydzić się tego, że jestem dziewczyną, odwidziało mi się też obcinanie włosów. Nadal byłam członkiem sekretnego klubu, który nocami spotykał się w piwnicach, choć alkohol piłam już w znacznie mniejszych ilościach niż na początku, bowiem zauważyłam, że gorzej mi potem szło na treningach. Inicjacja wciąż mnie obowiązywała i stanowiła dla mnie niewielką cenę, ponieważ sprawiała mi taką samą przyjemność jak im. Lubiłam zwłaszcza stać przed nimi obnażona do pasa, podczas gdy oni pozostawali w swych zapiętych pod szyję tunikach. Możliwe, że to Mistrz Gao miał na mnie taki wpływ, że rozbieranie się przed chłopcami nie przeszkadzało mi potem w zaśnięciu. Dopiero później, z dalszym dorastaniem, po tym jak Wan Jang odszedł do innego Klasztoru i  dowództwo przejął Yoshi, Japończyk, który urodził się z krzywym nosem i miał śmieszną przerwę między przednimi zębami, wszystko zaczęło się zmieniać.
Pewnego wieczoru zorientowałam się o swojej determinacji, by stać się kimś więcej. Razem ze wszystkimi innymi moimi rówieśnikami siedziałam przy stole i czekałam, aż pozwolą nam jeść, a do jedzenia czekała gorąca zupa z makaronem i z warzywami. Mistrzowie stali pod ścianami pilnując, by żadne z nas nie odważyło się sięgnąć po pałeczki; z zazdrosnym okiem spoglądałam na młodszych i starszych mnichów, którzy swobodnie mogli zapełniać swe gorączki. Próbowałam uciszyć burczenie w moim brzuchu, a także oddychać przez usta, aby nie czuć zapachu zupy. Wreszcie zjawił się Mistrz Fung.
– Czas abyście nauczyli się pozbywać waszych słabości – powiedział. – Głód jest waszą słabością, dezorientuje bowiem wasze umysły, zadaje ból, osłabia was. Musicie nauczyć się go uciszać, a wtedy w trudnych warunkach nie będziecie mieli problemu ze słuchaniem głosu waszego Instynktu Tygrysa. Macie dwie możliwości: zjedzcie dzisiejszą kolację i jutro pracujcie dwa razy ciężej, lub pójdzie spać z pustymi żołądkami.
Byłam głodna jak wilk, a jednak coś mi podpowiadało, bym darowała sobie kolację. Zagryzłam dolną wargę aż do krwi, wzbraniając się przed sięgnięciem po miskę z gorącą zupą. Widziałam jak część chłopców z mojego stołu zdecydowała się na to, by jednak zjeść i następnego dnia stawić czoła trudom przyszykowanym przez Mistrza Funga. Obejrzałam się na Mistrza Gao, który patrzył się na mnie i uśmiechał, jakby chciał mi telepatycznie powiedzieć, że dobrze postępuję. Mistrz Fung zapamiętał twarze tych, którzy zjedli kolację i kazał im biegać wokół Klasztoru przez noc do samego rana. Przed śniadaniem zorganizował turniej, w którym po raz pierwszy brałam udział ze swoimi rówieśnikami. Stanęłam do walki z chłopakiem, który był właśnie tym nieszczęśnikiem, co ledwo zipał po pokonanych kilometrach. Nie okazywał mi jednak litości, ani ja jemu, toteż walczyłam z nim aż padł na ziemię. Byłam brutalna i bezwzględna, a także dumna, bo wykazałam się siłą, przebiegłością, oraz przede wszystkim wytrzymałością. Głód dodał mi siły zamiast mnie osłabić. Mistrz Fung pogratulował mi zwycięstwa, jednocześnie każąc tym, co zjedli, wyciągnąć z tego lekcje.
Podobało mi się uczucie grzejące moje serce i zalewające wszystkie kończyny ogniem, a także widok leżącego przede mną pokonanego przeciwnika. Wreszcie to kobieta była lepsza od mężczyzny. Wykazałam się silniejszym sercem nie jedząc kolacji, a potem silniejszym ciałem pokonując mnicha. Głód napoił mnie gniewem, lecz również sprawił, że na wszystko byłam bardziej wrażliwsza; na otaczające mnie powietrze, dzięki czemu oddychałam sprawniej, oraz ziemię pod stopami, co uczyniło moje ruchy szybszymi. Byłam bardziej przytomna, pełniejsza energii, choć to u mnie burczało w brzuchu. Obiecałam sobie, że zawsze będę dążyć do tego, żeby być twardą; każde kary przyjmować z pokorą, by nawet z czasem stać się odporną na ból. Chciałam by głos mojego Instynktu Tygrysa stał się silny i głośny jak wybuch wulkanu lub ryk smoka.
Tego dnia awansowałam na drugi poziom w Kung Fu, wyprzedziłam więc na przykład starszego od siebie o rok Raimunda, który wciąż tkwił na pierwszym poziomie. Zauważyłam, że ten brazylijski chłopiec o wielkim nosie miał dosyć lekceważący sposób podchodzenia do wszystkich zajęć w Klasztorze, jakby wcale go nie obchodziło, czy może być posiadaczem smoka. Mimo wszystko jednak był bardzo popularny i przyjaźnił się z wieloma osobami, na przykład z Clayem, Xiangiem czy z Liweiem. Dla mnie był tylko jednym z tych napaleńców, który lubił dotykać moje rosnące szybko piersi, aż z czasem nie zaczęły podobać mi się jego flirty. Jego i innych chłopaków. Zauważyłam, że każdy z nich powoli zaczynał chcieć mnie mieć na wyłączność. Nikt nie śmiał mi już dokuczać, choć nadal większość uważała, że jestem od nich wszystkich słabsza, tak więc nie mogłam przestać o siebie walczyć.
Myślałam o tym, czy by nie spróbować zbliżyć się do Mistrza Funga, który prywatnie szkolił tylko Omiego. Może gdybym i ja trafiła pod jego skrzydła w krótkim czasie wskoczyłabym na następne poziomy. Niestety Mistrz Fung był nieuchwytny, a zamiast widywać jego widywałam co chwile Mistrza Gao, w którego oczach widziałam tęsknotę za mną oraz nieumiejętność zrozumienia, dlaczego już do niego przychodzę. Miałam przeczucie, iż prędzej czy później upomni się on o to, a ja nie będę mieć żadnego innego wyboru, jak spełnić jego zachciankę.
Kiedy po raz trzynasty witałam Nowy Rok byłam już dziewczynką, która na tyle była pewna swojej wartości, że ani trochę nie myślałam dłużej o tym, by zmieniać swoją płeć. Cieszyłam się z tego, że nie mam węża, sikanie na stojąco nie było czymś niezwykłym. Jedząc wesołą kolację z mnichami nieustannie miałam w głowie potrzebę, by jeszcze bardziej zaznaczyć to, że jestem dziewczynką, że jestem inna. Nagle Mistrz Po podszedł do stolika, przy którym siedziałam i położył na jego powierzchni misę z ciasteczkami z wróżbą kupionymi w Szanghaju. Sięgnęłam po jedno, a wylosowaną wróżbę przeczytałam na głos:
– Twoim partnerem życiowym będzie wielki wojownik o urodzie smoka.

Po czym zaczęłam się głośno śmiać razem z innymi chłopcami. Parę dni po tym wydarzeniu zapragnęłam się malować i farbować włosy, moje ciało stało się bardziej dojrzałe, a twarz nabrała rysów wzbudzających w mężczyznach podniecenie.

8 komentarzy:

  1. Zacznę od końca: ciasteczko bardzo fajne. Wielki wojownik o urodzie smoka zrobił mi dzień. Partner życiowy... partner. Nie fagas na rok, dwa, czy trzy. Na całe życie! <3
    Cudownie, że Kimiko nabiera kobiecych kształtów, dba o swój wizerunek(wgl super postąpił Mistrz F, dając jej kasę, która - notabene - należy do niej), nie przychodzi do pedo-Gao(Kimikoooo, niech ci nie będzie przykro! To zbok!), ma własne oszczędności, coś czego inni mnisi nie posiadają. Tak! Niech będzie silna, nieuległa, niech walczy o siebie, nie da pokonać kolegom! Xiang jest kochany. Szkoda tylko, że w chęci uratowania Kimiko z rąk demonów miesiączki, postawił na nogi cały klasztor, w tym tych starszych chłopców... siara taka. xD No cóż, mnisi bardzo pojęci w tych sprawach.
    Uwielbiam Twój styl, a z każdym nowym rozdziałem chcę czytać więcej i więcej. Rety, cudna historia. Oryginalna to na pewno i trzymająca w napięciu.
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, ze się ono spodoba :) Niestety ciasteczka z wróżbą jak wszystkie horoskopy mają do siebie to, że nie zawsze ich przepowiednie się spełniają.
      Nom, trochę siara ^^ Niestety Xiang nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział.
      Dziękuję :)) I tak daleko mi do Ciebie, hehe..

      Usuń
  2. O mój boże! Już kolejna notka *_* Jeju, jeju jaram się ! xD
    Ta wróżba, coś pięknego i takiego prawdziwego, bo fani chimiko nie dadzą Ci spokoju xD a ten wątek po części jest jakby proroctwem i wskazówką ^.^
    Głód O.o ? Dodaje sił ?
    Może przy pierwszych głodkówkach tak jest-bo rzeczywiście, organizm aby zdobyć pożywienie wykorzystuje zapasy glikogenu, który jest świetnym materiałem zapasowym. W parze do tego, jest więcej przypływów dopaminy w mózgu i dodatkowo przez podejmowany wysiłek produkują się endorfiny, ale na dłuższe stadium głodzenie organizmu i uznanie odczuwanie potrzeby spożycia posiłku za słabość jest czymś złym według mnie. Młody umysł Kimiko chłonie wszystko jak gąbka więc uwierzy w takie brednie ;/ Nie podoba mi się taki sposób nauczania. Trzeba nauczyć się panować nad fizjologią, ale bez przesady ! Zdrowe odżywianie przymusowo wprowadzone w szkołach (przykład-moja młodsza siostra nie ma w szkole nawet soli ani cukru >,<) może dać mnichom coś do myślenia xD Najwięcej energii ludzie mają gdy spożywają bogate śniadania i cztery zbilansowane posiłki co 4 godziny ^.^ Znam te formułki na pamięć z leczenia szpitalnego, więc się nie denerwuj, ze Ci tu prawię, okey ? xD
    Okres ? Coś strasznego i jakby to ujęła moja była dziewczyna-kobieta, która ma miesiączkę zmienia się w Godzillę xD
    Ja nie mam tego problemu ;-; (chociaż fajnie by było jakby mi w końcu po dwóch latach okres wrócił, nie -,- ? ) więc moje wredne uwagi dotyczące cyklu miesiączkowego wynikają z zazdrości xd
    I jeszcze jedno-alkohol ścina białko, więc niech się dziewczyna nie dziwi, że nie ma siły i możliwe, że zaliczyła już pierwszego kaca ? D;
    Chłopcy i mistrzu Gao trzymajcie się z dala od tej mojej niewinnej Japoneczki, bo wam jajca urwę xD glanem rzucę i wykastruję xD Trzymać się z dala od niej, a przynajmniej do póki nie pojawi się Chase xD
    Mała Kimiko dorasta, wreszcie zaczyna się malować *_* nie dziwię się, że mężczyźni wariują na widok tak uroczej dziewczyny *o*
    Czekam na next i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było mowy o głodowaniu jakimś długoterminowym, a po prostu nie zjedzeniu kolacji, by o wczesnym świcie pokazać w walce ząbki. Tak to mnisi mają stoły wypchane zdrowym żarciem przecież, całą wystawą wychwalającą chińską kuchnie.
      Również życzę weny :)

      Usuń
    2. Niektórzy twierdzą, że najzdrowsza jest kuchnia japońska, ale uważam, że kuchnia pięciu elementów jest bardzo zdrowa ;3 już piszę one-shot Chimiko więc wena jest xD

      Usuń
  3. Aha, czyli sprzątania nie ominęłaś i Kimi w przerwach między treningami sprząta, co trzeba. :D Ach ci chłopcy, kibla sprzątnąć nie umieją. Nie to co ci z opowiadania Raylie. xD Przepychaczowi Wojownicy. xD Spodobała mi się historia o Znakach Zodiaku i nawiązanie do Nefrytowego Cesarza. Mówiłam to już, że mam wrażenie, jakby to była mowa o Chasie? ^^ Przy okazji... kiedy się wreszcie pojawi?
    Wspaniale, że Kimi dostała te pieniądze, co jej bezczelni ojciec wysyła cały czas do Klasztoru. Już wiadomo, skąd dostała podpaski i te wszystkie ciuchy i pierdółki do robienia zarówno makijażu, jak i włosów. Chociaż naprawdę nie wiem, czy kremy przeciwzmarszczkowe przydadzą się tak młodej osóbce?xD Co ta ekspedientka była w aż tak ciężkim położeniu finansowym czy jak?xD
    A ten Xiang.... Kochany jest. :D Zmartwił się o Kimi, myślał, ze umiera! XD Szkoda, że narobił jej siary na oczach wszystkich. I że ściągnął Mistrza Gao... Czemu ten głupi dziad nie da jej spokoju. Bidulka ma złe wrażenia. Kimi!! Zignoruj je! Nie chcesz się z nim spotykać, uwierz mi! Już na pewno nie chcesz, żeby tym patykiem Cię tam tykał! >.<
    Podoba mi się, że Kimi mając tyle kasy potrafi dzielić się z chłopcami, a także że zaczyna pojmować wagę miejsca, w którym się znalazła. Niech pojmie, że jest wyjątkowa. W końcu będzie władać ogniem, nie? Mogłaby spalić później kogo trzeba. Na przykład mistrza Gao.
    Tego picia nie pochwalam. Ani trochę! XD Jakiś mistrz powinien sie skapnąć, że zapasy giną. Nawet w małych ilościach!
    Ciasteczko z wróżbą było najlepszą rzeczą w tym rozdziale. A czemu? No proszę, to nawiazanie do smoczej urody mogło tyczyć się tylko jednej osoby. Pssst. Jego imię zaczyna się na "C', kończy na "hase". Taki jeden Czeeejsssss. xDD
    Nie mogę się doczekać, aż Kimi go wreszcie pozna. :D
    Wenyyyy!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnisi tak często sprzątali w odcinkach, że jakże mogłabym to pominąć:) I może chłopacy dobrze tam sprzątali, że nawet Kimiko próbowała nieraz wymigać się do swoich obowiązków, to jednak chciałam iść zgodnie ze statystykami na początku, że kiepsko sobie z tym radzą.
      Kremy takie na pewno jej się nie przydadzą :D Ale tak to już jest, że gdy chodzisz po sklepach, chcą Ci wcisnąć wszystko, co się da.
      A jak inaczej Xiang mógł zareagować? :D Cieszę się, że mimo wszystko nie znielubiłaś go.
      Wiesz, Kimiko nie rozumie jeszcze, że to co robi Mistrz Gao jest złe. Nie brzydzi się tak, jak powinna, nie ma tego poczucia w sobie. Ciężko więc zignorować takie przeczucia w których myśli, że postępuje źle omijając go. Tak jakby uciekała od swoich obowiązków.
      Taaaaak.... ciasteczko z wróżbą.... ;) Pamiętaj, że ono mogło trafić się każdemu i wróżba nie musi sie spełnić!
      Nic nie zdradzę jeżeli chodzi o Chase'a :) Wybacz :)
      Również weny życzę!

      Usuń
  4. Strasznie ciężko ma u ciebie Kimi. Jeszcze nadprogramowe sprzątanie. No, żeby z łazienkami sobie chłopcy nie mogli poradzić. Wstyyd. A to bawienie się wodą z kibla? Ohyda. Co za dzieci. To jak mistrz Fung dał Kimiko kopertę z pieniędzmi mi się spodobało. Cudownie, że uważa, że powinny należeć do niej. Stuprocentowa racja. Super pomysł z tą wycieczką. No i wiadomo skąd te wszystkie ubrania i elektroniczne gadżety. Też dobrze, że mistrz Po powiedział jej o podpaskach. Byłby problem, gdyby ich nie miała, kiedy zacząłby się jej okres. Och, jaki ten Xiang uroczy. Zmartwił się przerażoną Kimiko. Tylko szkoda, że przyprowadził akurat tego starego, zboczonego grzyba... -.- Nie, nie, nie! Nie czuj się źle z powodu unikania pedofila, Kimi! Dalej. Świetnie, że staje się ambitniejsza i zaczyna myśleć jak wojowniczka. Spory postęp zrobiła. Awans na drugi poziom. Szkoda tylko, że dalej chłopaki uważają ją za słabszą od nich. Jakby skopanie tyłków paru z nich nie było wystarczającym dowodem na to, że to nieprawda. Gdyby jeszcze Kimiko przestała sobie zawracać głowę Gao i tym klubem. No i na koniec ciasteczko z wróżbą. Pewnie cię nie zaskoczę, jeśli na wzmiankę o „wielkim wojowniku o urodzie smoka” od razu pomyślałam o księciu ciemności. Wręcz pisnęłam „Chase!” XD No, zrobiło mi to dzień.

    OdpowiedzUsuń